Artykuły

Pamięć wody Maybe Theatre Company

"The Memory of Water" (Pamięć wody) w reż. Penny Shefton w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Według jednej z naukowych teorii woda ma niezwykłe właściwości - rejestruje i przyswaja każde oddziaływanie, to co dzieje się w otaczającej ją przestrzeni - ma pamięć. Mimo że nie zmienia swojego składu chemicznego, zmianom ulega jej struktura - wpływać na nią mogą np. ludzkie emocje.

Teoria ta zainspirowała znaną angielską pisarkę Shelagh Stephenson do napisania sztuki "The Memory of Water", w której tytułowa "pamięć wody" stała się metaforą, wehikułem pamięci ludzkiej. Tę znakomicie napisaną sztukę można określić mianem umiejętnie wyważonej tragikomedii czy wręcz komediodramatem.

(...)

"Pamięć wody" opowiada o trzech siostrach, dorosłych już i w miarę samodzielnych kobietach, które spotykają się w rodzinnym domu, by pochować zmarłą matkę. (...) Siostry obnażają swoją prywatną mitologię, przypisując sobie nierzadko cudze wspomnienia, nieustannie spierają się, której wersja przeszłości jest prawdziwa. W finale okazuje się jednak, że tym, co je łączy "ponad wszelkimi podziałami", jest nie tylko wspólna, choć splątana, pamięć i miłość do matki, ale też wszystkie podobieństwa charakteru i wyglądu, które w sobie odkrywają. (...) Przyczynę wielu swoich problemów, głównie tych z mężczyznami, odnajdują w końcu w życiu swojej matki i zasadach, które im wpajała.

W spektaklu Maybe Theatre o tę właśnie, rodzinną i społeczną, pamięć głównie chodzi. Shefton przestrzega, że odcinający się od swoich korzeni, swojej przeszłości człowiek zatraca swoją tożsamość, gubi się, błądzi, upodabniając się do chorego na Alzheimera.

Akcja sztuki rozgrywa się niemal w jednym miejscu i czasie, w sypialni matki, w której na 48 godzin zamknięte zostały trzy siostry - najstarsza Teresa, średnia Mary i najmłodsza Catherine - z Mike'em - żonatym partnerem Mary oraz Frankiem, mężem Teresy. W gęstej atmosferze oczekiwania na pogrzeb odkrywają oni przed sobą bolesne sekrety, obnażają skrywane uczucia, próbują odbudować zerwane więzi. Każda z tych postaci jest tragiczna i zagubiona. Każda jest też, mniej czy bardziej, komiczna.

W całym spektaklu znać uważną rękę reżyser Penny Shefton. Przygnębiający nastrój żałoby umiejętnie równoważą pełne humoru (czasem czarnego), oparte często na komizmie słownym, sceny. Znakomicie prowadzeni aktorzy precyzyjnie konstruują swoje role, które od początku do końca pozostają niezwykle spójne, płynnie przeskakując z poważnego tonu w żart. Ogólne wrażenie harmonii całości uzupełniła też w spektaklu Maybe Theatre Company scenografia, na dodatek dość dobrze ograna, mimo że głównym miejscem akcji stało się szerokie małżeńskie łoże - jakby zatarta już pamięć o dawno nieobecnym ojcu sióstr.

Mocne wrażenie robiła też najprawdziwsza, wypożyczona od "Zieleni" trumna (z ciałem matki), z którą pozostawiono widzów na kilka minut wyciemnienia. Na tej bardzo przemyślanej i dobrze skonstruowanej całości były tylko dwie rysy - bezduszne przerzucanie przez siostry matczynych ubrań w szafach, by tylko w trakcie rozmowy zająć czymś ręce - a przecież po śmierci bliskiej osoby jej szafa to najbardziej intymne i bolesne miejsce - oraz sprawiająca wrażenie obcego elementu w przedstawieniu postać matki (w tej roli Magdalena Komorowska). Mimo że pochodziła z "innego świata", na tle pozostałych była ona mało charakterystyczna, trochę zbyt wycofana i oszczędna. Znakomite kreacje stworzyły szczególnie Izabela Bieszk jako doświadczona przez los Mary, która całe dzieciństwo wykorzystywała ten fakt, by mieć szczególne względy, i Anna Borman w roli roztrzepanej, nieco rozwiązłej i beztroskiej Catherine, pozostającej zawsze w cieniu dwóch starszych sióstr.

Nie mniej udane były role Gosi Głombiowskiej (mająca do wszystkich pretensje Teresa) - szczególnie w scenie upojenia alkoholowego - i Kuby Głombiowskiego w roli zmęczonego rolą sprzedawcy, zabawnego, ale i rozsądnego Franka oraz Pawła Kaczmarka jako Mike'a.

"The Memory of Water", jak wszystkie sztuki w wykonaniu Maybe Theatre Company, grana była całkowicie w języku angielskim i w większości czystej wymowie aktorów zawdzięczam niemal pełne jej zrozumienie - a warto było ten znakomity tekst usłyszeć w oryginale, zwłaszcza zagrany w dobrym tempie.

Całość: Gazeta Wyborcza Trójmiasto

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji