Artykuły

"Djablica"

Karola Schonhera sztuka w 5 aktach w Teatrze Ziemi Pomorskiej.

"Djablica'' należy do sztuk starszych, mocnych, ściśle realistycznych. Doskonale zbudowana technicznie, trzyma słuchacza w napięciu, chociaż może rażą dzisiejszego teoretyka przemowy t. zw. "na scenie". Sztuka ma tylko trzy role, ale skrojone świetnie, dają pole do popisu aktorom. Pewną niekonsekwencję, zresztą może tylko pozorną, można zauważyć w motywach działania głównej bohaterki sztuki. Poznajemy ją, jako jeszcze nierozbudzoną kobietę, niewyżytą, marzącą w cichości serca o dziecku, i zdawałoby się, że jeżeli ta sposobność to wyżycie się trafi, to ta naturalna siła przezwycięży inne, a tymczasem akt IV i V wykazują inne motywy psychologiczne działania, a mianowicie obrażoną dumę kobiecą i chęć zdobycia majątku po mężu. To załamanie charakteru jest niespodzianką dla widza i czyni sztukę więcej skomplikowaną, ale mniej naturalną, a od bohaterki odwraca sympatję.

W sztuce jest konflikt stary jak świat - młoda, żona o bujnej, niewyżytej naturze i mąż niedołęga fizyczny. Żyje ta para wśród skał "w lisiej jamie", marzenie ich jedno - to zdobyć pieniądze na przemycie i kupić dom w rynku w mieście rodzinnem i imponować czy suknią jedwabną czy chytrością. Tę sielankę zepsuje strażnik graniczny, chłop silny i młody, który wejdzie do lisiej jamy z marzeniem o wykryciu przemytu, zdobyciu karjery, o stworzeniu cichej przystani życiowej dla matki i przyszłej rodziny. A tymczasem znajdzie zatratę honoru, a wyjdzie z nory mordercą, doprowadzi go do upadku miłość do djablicy, która perfidją i rozpalaniem namiętności wodzi go za nos i mści się na nim, niewinnym i czystym jakby za cały ród kobiecy. I tutaj autor wysuwa do walki kobietę o charakterze złego mężczyzny z dwoma mężczyznami, którzy w ścisłem tego słowa znaczeniu mężczyznami nie są. Bo ten mąż już fizycznie niema nic wspólnego z mężczyzną, w duszy ma tylko chciwość zdobycia majątku dla swej ukochanej, a ten drugi, chłop na schwał, ma serce dziecięce, liryczne, kobiece. Sądzę, że tragedja nie byłaby poszła tym torem, gdyby strażnik poszedł za instynktem naturalnym i zadowolił instynkt kobiecy djablicy, możeby to było za proste, ale naturalne.

Przygotowano sztukę na naszej scenie bardzo dobrze. Reżyserował p. Milski i wykorzystał naturalnie wszelkie momenty melodramatyczne. Grał sam męża. rolę bardzo trudną, najtrudniejszą w sztuce, postawił ją jednak nieco nierówno zwłaszcza w aktach I-III, akt IV i V grał dobrze. W aktach pierwszych nadał (gest) maskę człowieka, skąpca, a przecież ten mąż to chciwiec dla pewnego idealniejszego celu, a mianowicie działa i zbiera monetę dla zadowolenia żony, dla udowodnienia braciom silnym i zdrowym, że jest też człowiekiem, a to co u nich poszło w muskuły, to u niego w spryt. Ten właśnie rys charakteru jest najciekawszy, a nie wyszedł wyraziście w interpretacji młodego artysty. A, że moje podkreślenie rysu psychologicznego jest słuszne, wskazuje sam autor, bo przecież gdy ten nieszczęśliwiec zbierze odpowie dnia sumę, potrzebną na dom, zaprzestaje swego procederu. Poza tym, jednym szczegółem był p. Milski bardzo ciekawy, a nadto wykazał dużą rozpiętość swych możliwości.

P. Surzyński w każdym szczególe dobry, podkreślał najlepiej momenty liryczne, Wieczór jednak pręmjerowy był triumfem talentu p. Zbierzowskiej, która doczekała się roli jak dla niej pisanej. Cała rola przeprowadzona dyskretnie, naturalnie, prosto, (co niezawsze udaje się tej artystce). Jednem słowem p. Zbierzowska wzruszała i porywała, wyglądała bardzo pięknie, winszuję szczerze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji