Artykuły

Głupi Jakób

Komedja w 3 aktach Tadeusza Rittnera.

Niedawno grano u nas "Głupiego Jakóba" i wznawia go obecnie Teatr Ziemi Pomorskiej dla p. Junoszy-Stępowskiego, który święcił triumfy w roli szambelana na scenie warszawskiej w ubiegłym sezonie. I dziwna rzecz, gdy przeglądnie się oceny najpoważniejsze Feldman i Potocki z czasów współczesnych Rittnerowi, to widać z nich pewną jakąś niechęć do autora, przyznaje się mu wysoką inteligencję, kulturę i znajomość sceny, nie mówi się nigdzie o prawdziwym, żywiołowym talencie. I zdawałoby się, że scena zachowa na dłuższy czas tylko dzieła wielkiego talentu a znikną z niej ludzie piszący więcej z intelektu niż z serca. Historja właśnie Rittnera i jego długie utrzymywanie się na scenie stwierdza jedno, że rzadko zjawia się epoka taka w dziejach, która wydawałaby samych "Królów Duchów", a częściej takich ludzi, którzy lubią z autorem albo się uśmiać albo pogłębić myśl na zimno. Jeżeli chodzi o powodzenie w teatrze, to przedewszystkiem kompozycja sceniczna rozstrzyga, a tę doskonale posiadł autor "Głupiego Jakóba". Rittner pracował wśród intelektualistów wiedeńskich, dał kilka [brak fragm. tekstu] "Glupiego Jakóba" napisał w roku 1910, jest to bezwzględnie najlepszy jego utwór sceniczny i wiecznie aktualny, gdyż porusza zagadnienie ogólno - ludzkie, a mianowicie czy czysta prawda może dać szczęście na tym zakłamanym ludzkim świecie.

Rola szambelana należy do najtrudniejszych w sztuce obok roli Hanki. I trzeba zaraz stwierdzić, że p. Junosza-Stępowski daje w niej maksimum twórczości aktorskiej. Jset to kreacja skończona na miarę największych tworów artystycznych. Szambelan w koncepcji Junoszy - to człowiek znękamy życiem, pracą, nie doznał nigdy chwil jaśniejszych, a nawet radość z tej ziemi, której ratowaniu poświęcił całe swe jestestwo, energję życiową, zawodzi. Nadszedł moment przełomu: temu niewolnikowi obowiązku należy się chwila szczęścia, chce mieć moment swój w życiu, chce kogoś móc kochać. I ten właśnie moment gra Junosza klasycznie, pod świetną maską zaschniętej mumii ludzkiej, budzą się promienie duszy. I walka tego obudzenia rozbije się na dwa elementy, będzie to albo miłość mężczyzny do kobiety, albo przywiązanie ojcowskie. Kiedy rozwieją się złudy ojcostwa, tem silniej zacznie się walka o szczęście męskie i tego wydrzeć się już nie da. Należy wpatrywać się bez chwili [brak fragm. tekstu] niemieckiej (Wiedeń) i polskiej, ale nikt tak umiejętnie nie umiał oddać tego właśnie fragmentu chwytania ostatniej możności radości życia.

Słowa prawdziwego uznania należą się też p. Doree. Koncepcja p. Doree poszła po linji najprostszej i najbliższej prawdy, żywiołość bujnej natury kobiecej, zapach wiosny i kwiecia, a zarazem chłopski rozum i chciwość i fragmenty tej żywiołowej kobiecości grała p. Doree bez skazy.

Znakomitą groteską jest także rola Marty w wykonaniu p. Małkowskiej, którą już widzieliśmy w Toruniu, natomiast niezupełnie umiał wykorzystać wielkie walory groteski, jakie wlał w tę najlepiej skreśloną postać autor, p. Ilcewicz.

Z dużą dozą prawdy odtworzyła Katarzynę p. Zbierzowska.

Najmniej może udał się Rittnerowi sam Głupi Jakób, jest to postać mocno literacka, papierowa, ma przeprowadzić w sztuce tezę zgóry narzuconą sobie przez autora dlatego nie jest naturalny. Grał go p. Surzyński ze znaną sumiennością.

Reżyserował p. Piekarski, nie zatracił nic z tradycji. Mam jedną małą wątpliwość a mianowicie w stosunku napięcia groteskowego p. Małkowskiej i p. Ilcewicza, albo p. Ilcewicza należało podtuszować w groteskowego [brak fragm. tekstu].

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji