Artykuły

Pożegnanie z utopią

Josef Czapek - brat lepiej u nas znanego Karela - urodzony w 1887 roku, był wszechstronnym twórcą. Uprawiał malarstwo, grafikę, zajmował się scenografią. Był też poetą, prozaikiem, krytykiem. Wraz z bratem, i osobno, pisał sztuki teatralne. Jedna z nich nosi tytuł "Ziemia wielu imion". Jest to rodzaj przypowieści, na poły poetyckiej, na poły publicystycznej. Jej zbiorowym bohaterem jest społeczność, dotknięta kryzysem ekonomicznym i pochodnymi. Pewnego dnia zachodzi nadzwyczajne wydarzenie: po wielkim trzęsieniu ziemi, z oceanu wyłania się nowy ląd, a z nim nadzieje na odmianę i poprawę losu. Wymaga to jednak ofiary, trzeba o ten ląd stoczyć wojnę. Danina krwi była tak wielka, że niektórzy utracili wiarę w jej sens. Na koniec okazuje się, że wszyscy tę wojnę przegrali, bo po kolejnym trzęsieniu "ziemia obiecana" zniknęła w odmętach oceanu. Społeczność wróciła do punktu wyjścia, tylko jeszcze bardziej udręczona, obolała i okaleczona.

Utwór, mimo pewnej aury poetyckości, aż ocieka publicystyką i zbanalizowaną już dydaktyką. Nie zrobił teatralnej kariery. Jeden jedyny raz wystawiono go w 1923 roku w Pradze i przedstawienie poniosło klapę. A jednak jest w nim coś, co zwłaszcza dziś niepokoić może i nęcić. Z perspektywy czasu widać wizjonerstwo autora. Nasz wiek brutalnie zdemaskował i skompromitował utopie, za które złożono i wciąż się składa ogromne daniny krwi. Autor sam stał się ofiarą jednego z szaleństw naszego stulecia - zakończył życie w kwietniu 1945, w obozie zagłady.

Niemałe ryzyko podjęli realizatorzy wrocławskiego przedstawienia "Ziemi wielu imion". Wzięli na warsztat utwór nie sprawdzony. Inscenizatorami i aktorami polskiej prapremiery są debiutanci, "czeladnicy teatralni" czekający na "wyzwolenie". Właśnie ta praca jest dla nich jednym z najważniejszych zadań dyplomowych. Simona Chalupova-Peniczkova ubiega się w praskiej szkole teatralnej o dyplom reżyserski, a kilkunastu studentów Wydziału Lalkarskiego PWST WE Wrocławiu o dyplom aktorski. Zwykle młodych adeptów do tak ważnego sprawdzianu prowadzi doświadczony reżyser. Tym razem odstąpiono od tej reguły. I nic się złego nie stało. Przeciwnie - młodzi przeżyli prawdziwie twórczą przygodę i zasmakowali pełni odpowiedzialności za wspólne przedsięwzięcie.

Sztukę potraktowali jako pretekst do własnej wypowiedzi na temat świata. Niekoniecznie tego, który był, bardziej tego, którego sami doświadczają, nie w pełni rozumiejąc, często się dziwując, czasem gorzko się rozczarowując. Nie wpadają w koleiny dydaktyki. Posługują się ironią, także kpiarstwem,, ale takim, spoza którego choć ukrywane - prześwitują łzy. Poprzez zabieg połączenia teatru lalkowego z żywym planem, na którym postaci też bywają rodzajem marionetek, sterowanych przez niewidzialne siły, uzyskują efekt pogłębienia sztuki; wyłaniają się z niej pytania, a przynajmniej niepokoje natury filozoficznej.

Oba plany są uzupełnione o specyficzny "teatr cieni", a całe przedstawienie intensywnie umuzycznione (notabene też własnymi siłami zespołu). Realizatorzy dość śmiało sięgnęli po - nie najlepiej u nas się sprawdzające -środki teatru ekspresjonistycznego. I to wszystko razem zafunkcjonowało! Pyszne są lalki, proste i surowe, a na swój sposób wyrafinowane. W ich konstrukcji i działaniu ujawnia się niemała inwencja, fantazja i poczucie humoru twórców.

W przedstawieniu dominują walory. Niejaką zaś słabością, u debiutantów naturalną, wydaje mi się to, że reżyser -jak to bywa w egzaminacyjnej sytuacji - stara się zademonstrować, wszystko, co potrafi, więc brakuje mi nieco selekcji wśród pomysłów i pełnego rozwinięcia niektórych. Ale to już czepianie się. Zaimponowało mi, że spośród tylu wykonawców, każdy mógł indywidualnie zaistnieć, postaci są wyraziste, intrygujące widza. A cała ta przypowieść sceniczna daje niemało do myślenia.

Gratuluję pomyślnego debiutu Joannie Gonschorek, Wiolecie Jabłońskiej, Ewie Kabzie, Agnieszce Marchewce, Jadwidze Możdżer, Annie Izabeli Radyk, Dorocie Sobalskiej, Bernardynie Węgrzyn, Przemysławowi Bluszczowi, Dariuszowi Bronowickiemu, Wojciechowi Czarnemu, Wojciechowi Gabrysiowi, Sewerynowi Mrożkiewiczowi, Sławomirowi Przepiórce, Piotrowi Sarzyńskiemu, Krzysztofowi Urbanowiczowi.

To nietypowe przedstawienie dyplomowe jest pierwszym artystycznym efektem współpracy szkół teatralnych Wrocławia i Pragi. Osiągnięty rezultat powinien być poważną zachętą do kontynuacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji