Artykuły

Car Paweł I.

Dymitra Mereżkowskiego. Gościnny występ Kazimierza Junoszy-Stępowskiego.

Kazimierz Junosza-Stępowski już w roku ubiegłym chciał pokazać Toruniowi Cara Pawła, postać znaną z historii, a wyciętą ze źródłową dokładnością z dziejów rosyjskich, a bliskich Polsce przez Mereżkowskiego. Autor ten przez dłuższy czas cieszył się ogromną popularnością - zwłaszcza jako powieściopisarz, uchodził za głębokiego obserwatora, a był raczej historykiem, opierającym się na studiach historyczno-antykwarycznych. Głównie zajął się badaniem dziejów powszechnych i wypełnił tę dość dużą lukę w beletrystyce rosyjskiej. Urodzony w r. 1865 (inni podają rok 1866) zaczął swą twórczość jako liryk, symbolista, ale zdobył sobie popularność trylogią "Julian Aposteta", "Leonardo da Vinci" i "Sawonarola", a wreszcie "Antychryst, dzieje Piotra Wielkiego: Aleksieja". Wobec rewolucji zajmuje stanowisko opozycyjne w dziele "Nadchodzący cham", a obecnie mieszka w Paryżu i wraz z żoną (Hippins) pisze studia o rewolucji.

Paweł I jest właściwie pierwszą częścią trylogii, której uzupełnieniem są powieści Aleksander I (1911) i 14 Grudnia (1920) (p. L. Dekabyści w tłumaczeniu polskim). Wszystkie te jego utwory bez wyjątku "są przygniecione erudycją naukowo-historyczną, mówią o braku fantazji twórczej", ale interesują mocno, choćby dlatego, że przecież są to epoki historyczne, w których dzieje naszego narodu wdzierają się mocno w psychikę i losy narodu rosyjskiego.

Wszyscy wiemy, ile nadziei pokładała Polska w młodym cesarzu Pawle (1796 do 1801), o którym głosiła wieść, że tak usposobieniem jak i kierunkiem rządu chciał się przeciwstawić Katarzynie II. Wprawdzie uwolnił z więzienia Kościuszkę, Potockiego, Niemcewicza i Kilińskiego i nie pochwalał rozbiorów Polski, ale niezdrowa i trująca atmosfera dworu rosyjskiego chwyciła w swe szpony i duszę Pawła, a co z niego zrobi i w jaki sposób, widzimy doskonale w dramacie Mereżkowskiego. Zgodnie z fatum tronu rosyjskiego, w nocy z 23 na 24 marca 1801 roku padnie z rąk spiskowców-oficerów Paweł, a rządy obejmie młodociany, bo 24-letni syn jego Aleksander i historia powtórzy się jeszcze raz od początku. Jest to właściwie dramat systemu, a nie ludzi. Ludzie są tu reprezentantami pewnych historycznych zjawisk, które tkwiły w psychice dworu rosyjskiego, a możemy tego cara nawać Pawłem czy Aleksandrem, a jakże jednako kształtują się ich dusze. Trzebaby geniusza, który umiałby zwalczyć tę atmosferę, ciążącą na tych tak smutnych dziejach, czego się Rosja nie doczekała.

Ten Paweł I miał duszę, był bezwzględnie człowiekiem, a nawet miał w tej duszy dużo poezji. W innych warunkach możeby wyrósł na romantyka, a tak wśród ciągłej obawy i strachu pędzi żywot, który musi się skończyć tragicznie. Historia zwykła tego biednego, chorego cesarza, walka o tron, a nawet życie z całym otoczeniem, brak ufności i wiary nawet w miłość wła-snych dzieci uczą go nienawidzić ludzi, zrodzi się z niego satrapa, pół wariat, pół człowiek. Nie obroni niczego - ni życia, ni tronu. Zasiądzie na nim syn jego Aleksander I, w którego wolnomyślność wierzyrzyli ci w Rosji, co chcieli odrodzenia w imię praw człowieka. Co z tego wynikło, wiemy dobrze, bo właśnie na dziejach naszych te przemiany najlepiej odczuliśmy.

Akcja toczy się głównie około osoby Pawła, ale w skrótach poznajemy psyche całego narodu, zawsze spiskująca góra, a mechaniczna i dzicz u dołu, dla której rozkaz jest wszystkim i świetnie określa to autor przez usta Benningsena (p. Ścibor-Rylski) w słowach: "Szczęście, że Paweł nauczył ich ślepego posłuszeństwa". Czy dramat ten jest interesujący, jako widowisko? Niektóre momenty: obrazy bezwzględnie tak, ale mimo wielkiej składności przedstawienia wysłuchać 9 obrazów na scenie bez nowoczesnych urządzeń jest zawsze dosyć nużące. Teatr nasz radzi sobie uproszczeniem dekoracyj w kotarowych ramach i filarowej oprawie, wygląda to mniej estetycznie, ale jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Samo zagadnienie rosyjskie chociaż dzisiaj pozornie się tak wiele zmieniło, jest jeszcze interesujące, ale przede wszystkim interesująca jest gra p. Junoszy-Stępowskiego. P. Junosza gra Pawła już latka, ale jest to kreacja, którą powinien widzieć cały świat teatralny wszystkich narodów. Nie poszedł za utartymi wzorami ekspresji zewnętrznej, żyje głębią zbolałej duszy, jest człowiekiem, który rwie się do ludzkich uczuć i wije się rozpaczliwie pod przekleństwem dziedzicznego zła. I te przejścia ludzkie są u artysty najprawdziwsze, brzydzi się wprost tym paskudztwem, które go otacza. Te oczy jego żywe, ileż nam mówią o jego niemocy. Najwyżej rozwija swą maestrię w rozmowie z Pahlenem.

Ale i ten Pahlen w interpretacji nowego artysty, p. Radwan-Łodzińskiego nie zawiódł ani na moment, pełen ujęcia psychologicznego, opanowany, a jednak ekspresyjny w wyrazaie zewnętrznym i modułami głosu, budzi w nas nadzieję, że Toruń pozyskał aktora dobrego.

Z nowych naszych sił bardzo sympatycznie przedstawiła się p. Szyszko-Bohuszówna. Nie wiele miała do powiedzenia, ale zrobiła to mile: wdzięcznie chociaż nieśmiało. Nie przemówiła mi do przekonania p. Ładosiówna, ale można zaznaczyć dyskrecję w tonie. Zręcznie zagrał Konstantego p. Kuryłło.

Nasz dobry znajomy p. Surzyński znalazł znów pole do popisu. Miał momenty dużej miary, zwłaszcza w scenach lęku. Czy jednak niezbyt wiele płaczliwie?

P. Ilcewicz bardzo miły Platon Zubow, a p. Małkowska pełna prawdy Maria Fiodorówna. Na afiszu cały "zespół", a na czele jego p. Piekarski jako reżyser, którego pracę znać było w nadaniu obrazom pewnej jednolitości i scementowaniu poziomu. Dekoracje bez inicjatywy twórczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji