Artykuły

Kajus Cezar Kaligula

Dramat w czterech aktach Karola Huberta Rostworowskiego. TRZYDZIESTOLECIE PRACY SCENICZNEJ ANTONIEGO PIEKARSKIEGO.

"Już się ma pod koniec starożytnemu światu - wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga i szaleje - Bogi i ludzie szaleją.

A jako Jowisz, pan na niebie, tak Rzym, pan na ziemi, kona i szaleje. - fatum jedno spokojne, niewzruszone, rozum nieubłagany świata, patrzy z wysoka na wiry ziemi i nieba"

Słowa te, rozpoczynające wstęp do Irydiona Krasińskiego, są jakoby bardzo zwięzłym streszczeniem Kaliguli Rostworowskiego. W dramacie tym, pełnym grozy tragicznej, widzimy zupełne wyczerpanie się kultury pogańskiej starego Rzymu, w momencie kiedy na gruzach tej kultury ma dopiero powstać chrześcijaństwo.

Kaligula nie jest właściwie bohaterem tragedii, nie jest postacią tragiczną, ale jest tym nieszczęśliwym człowiekiem, w którym ześrodkowała się cała ogromna ludzka nędza jego pokolenia, pokolenia degeneratów.

"Łam się...

Nędza jest wszędzie,

Nędza w miłości

I nędza w cierpieniu",

Chciałoby się wołać za Kasprowiczem, kiedy się patrzy na tego dekadenta, neurastenika i psychopatę, jak wije się z wewnętrznego bólu, jak się w nim wzmaga wola istnienia z obrzydzeniem i wstrętem do życia, pozbawionego dogmatu, idei w otoczeniu ludzi mizernych i podłych.

Jeżeli uważamy za przedmiot tragedii zagadnienie etyczne, jakie wynika z łamania się woli istnienia z fatalizmem losu, innymi słowy nieuchronne połączenie winy i kary, to dramat Rostworowskiego tragedią nie jest. Nie ma tu winy. Los fatalny posadził na tronie Cezarów "niedoczłowieka", który nie dorósł swemu zadaniu, a że zderzyła się z jego małością świadomość władzy absolutnej, władzy nad ludźmi, którymi miał prawo pogardzać, a nie miał zdolności, by ich podnieść, przeto z tego całego kłębowiska wzlotów jakichś myślowych ponad to co jest, wzlotów bezsilnych mózgowca, oraz wstrętów do tego co jest, wyrosło szaleństwo, któremu nikt nie winien.

Śmierć Kaliguli nie jest też żadną "karą", ani nie jest wyzwoleniem, ani odkupieniem; nie się przecież nie zmieniło przez to, że go spiskowcy, sami gorsi od niego, zamordowali.

Tragedia nie dzieje się w nim, ani w nich, ale po za nimi, tak samo jak w Judaszu idea Chrystusowa unosi się ponad Judaszem i osobami dramatu - czuje się ją, czuje się bliskość Chrystusa, mimo że go autor na scenę nie wprowadza. W Kaliguli wielka tragedia ludzkości, powstawanie chrześcijaństwa na gruzach niepotrzebnych już świątyń, na szczątkach obalonych bogów, rozgrywa się poza środowiskiem, jakie widzimy na scenie, a jeno wielki jej powiew przeleciał przez scenę, musnął ją niewidzialnym skrzydłem tragicznej grozy.

W takiej oto chwili, kiedy ważyły się losy świata, władzę nad tym światem fatum albo raczej Opatrzność włożyła w ręce tyrana, który był karykaturą nadczłowieka, który z młodu kochał ludzkość, a później takie do niej powziął obrzydzenie, że chciałby, by ludzkość cała miała jedną głowę - do ścięcia.

Tak chciały losy świata - a Kaligula, dla otoczenia wyglądający na potwora, w oczach filozofa, Demetriusa, reprezentującego jakoby; ideę autora, był tylko człowiekiem.

I w tym leży wielkość i potęga twórczej i myśli Rostworowskiego, owo wnikliwe dociekanie prawdy człowieka - owo podanie przez pryzmat teatralnej wizji wartości człowieczeństwa - i tego człowieczeństwa nędzy.

"Jam przecież także człowiekiem" wydobywa się gardlany szept z duszy znękanej Judasza - a nad trupem Kaliguli słyszymy słowa niesłychanie proste: "Tylko człowiek" ...

Przed nami podnosi się kurtyna. Stajemy od razu w samym środku dramatu. Nie ma ekspozycji. Nie potrzebna.

Czujemy bliskość tyrana, choć go na scenie w pierwszym akcie nie zobaczymy. Ujrzymy natomiast Rzym Kaliguli, jego współczesnych, dusze skarlałe i spodlone lękiem. Chcieli go zamordować, ale - nie mieli odwagi. Mówi o tym Pomponiusz (Kuryłło), mówi dużo ażeby w potoku ukryć swoje i swoich tchórzostwo. Wszystkich ogarnia lęk, wszyscy niezdolni do czynu a jeno Lollia (Ładosiówna) wyróżnia z tej atmosfery bezideowości, ona zdaje się być zdolna do tragicznego wejścia w życie. Ale nie sama. Obok niej staje Regulus (Surzyński), młodzieńczy, niezepsuty marzący o czynie, jeżeli nam go nakaże - miłość. Poza tą parą jeno szarość, szarość ludzi bez idei, bez jutra, ludzi, którzy nie mordują tylko dlatego, że ktoś nie rzucił hasła.

A hasło miał rzucić Cherea, trybun pretorianów. Nie uczynił tego, bo - kocha Kaligulę ... Cherea (Radwan-Łodzińskl) wchodzi, gęsto się tłómaczy - gra świetnie, ale jest za stary. Gdzieżby spiskowi mieli polegać na tym złamanym starcu?!

Regulus kocha Lollię, jedyny z nich,

[brak części tekstu]

Premiera Kaliguli była zarazem uroczystością jubileuszową z okazji trzydziestolecia pracy scenicznej Antoniego Piekarskiego. Zazwyczaj jubileusz obchodzi się inaczej. Mianowicie, jubilat w dniu tym nic nie robi, tylko przez cały dzień przyjmuje życzliwych względnie udających życzliwość gratulantów, którzy słowa życzliwe zakrapiają rzęsiście czystą z kropką albo szlachetniejszym jakim likworem, aż nad ranem dostojny jubilat zasypia błogo, względnie traci przytomność.

W teatrze jubilatowi dyrekcja zazwyczaj ofiarowuje jakąś dobrze mu leżącą, lecz niezbyt wielką rolę, ot żeby się zaprezentował wdzięcznej publiczności. Żeby jednak w

dniu jubileuszu grać taką "kobyłę", wyrażając się żargonem aktorskim, jaką jest rola Kaliguli, co więcej -reżyserować ten wyjątkowo trudny czteroaktowy dramat, w dodatku z zespołem przeważnie jeszcze świeżym i młodym, na to już trzeba być Antonim Piekarskim, z jego ogromną pracowitością i jego żarliwym entuzjazmem dla sztuki! Piekarski, odkąd pracuje na scenie naszej, nieustannie zdobywał szczere uznanie i sympatię publiczności, on to reżyserował Nieboską Komedię, Wesele, Cara Pawła i tyle innych rzeczy z wielkiego repertuaru, - i wreszcie Kaligulę, a z ról jego wymieniam wśród wielu innych Przechrztę, Judasza, cara Pawła, a przede wszystkim ojca w Niespodziance.

Pracował zawsze sumiennie, podchodził do każdej sprawy scenicznej z głęboką analizą, a nade wszystko z wielką miłością. Że znalazł w Toruniu licznych zwolenników, uznających jego trudy i talent - dowodem owa istna orgia kwiatów, jakie złożono na stopniach proscenium po drugim akcie.

Całym sercem winszujemy artyście tych niepowszednich zasług i życzymy, by w ciągu drugich lat trzydziestu przeżywał wciąż na nowo cudowną mękę i rozkosz tworzenia i zdobywał co raz to nowe laury.

Dyrekcji teatru należy się również serdeczne podziękowanie za wspaniały gest, jakim było w naszych warunkach wystawienie potężnego tego dramatu Rostworowskiego - a publiczność miała rzetelną satysfakcję estetyczną, oczywiście tylko ta, która przyszła do teatru, a podkreślam to dlatego, że większość jej niestety pozostała ,.extra muros".

Przykro mówić o tym.

Zbudź się Toruniu, by snadź ktoś złośliwy nie zastosował do Ciebie trafnych słów Asprenasa z Kaliguli:

"Każdy gotów wiele znieść,

"byle tylko dobrze ..."

Czyż Wam sztuka niepotrzebna, Kwiryci Torunia? Był pono kiedyś ktoś, co to powiedział, ale - zaręczam, że to nie ja!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji