Artykuły

Kajus Cezar Kaligula.

Dramat w 4 aktach Karola Huberta Rostworowskiego. (Z okazji jubileuszu 30-letniej pracy scenicznej Ant. Piekarskiego.)

Po takim przedstawieniu jak np. "Kaligula" - nigdy nie wiem od czego zacząć. Cały szereg wrażeń tłoczy mi się pod pióro, bo to i wielki autor i fakty, które odegrały przełomową rolę w dziejach ludzkości i znakomita kreacja Piekarskiego, uznana i znana w całej kulturalnej Polsce i samo przedstawienie jako całość jedno z najlepszych, jakie widziałem w Toruniu. Ale przede wszystkim niepokoi głębię historiozoficznych dociekań, trafność osądu całej epoki cesarzy z rodu julijsko-klaudyjskiego i ocena społeczeństw skarlałych przez autora, który jako wielki humanista z wykształcenia, a duszą katolicką z uczuć nienawidzi płaskości i podłoty pełzających koło tronów płazów.

Tragedia Kaliguli, to nie tragedia cesarza z historii, to tragedia człowieka o wielkim sercu, a nawet rozumie, który widzi tę niskość stawiającą go zewsząd, a będąc zmęczony walką nie umie się zdobyć, by to plugastwo zgnieść i wyzwolić te pierwiastki ludzkie, tkwiące tylko w niewielu już obywatelach Rzymu, upadającego. Szczegóły powtarza za Tacytem i skupia ocenę faktów historycznych tego autora, odnoszącą się i do Tyberiusza i do Nerona na jednym, Kaliguli, może najbiedniejszym, bo nawet najmniej znanym w dziejach.

Walka dramatyczna toczy się między upodlonymi przedstawicielami senatu a oszalałym ze zmęczenia i lęku Kaligula, który niczego więcej nie życzy sobie jak śmierci, a za słaby, by zadać sobie ją sam, szuka człowieka, by zginąć z jego ręki, a wreszcie prowokuje zgraję tchórzów do czynu.

Piękny jest moment, może najgłębszy u utworze, kiedy Kaligula odkrywa w Regulusie duszę, jedynego człowieka z kręgosłupem, w nim też młody cesarz usłyszy "głos ludzki":

"Żebyś jak Nihe wołał: do broni, do broni!

nie ruszę się od miski, nic ich nie odgoni,

a ty widząc, iż jesteś na świecie jedyny,

zwątpisz w siebie i w końcu staniesz się jak oni",

I dlatego, by tę duszę czystą jak kryształ ocalić dla dziejów ludzkości zabija go sam. A ileż gorzkiej satyry padnie z ust Kaliguli w słowach:

"Że dzisiaj w Romie ludzi brak", lub tych o ciągłych paradach organizacji lub o tych walkach o misę i trzos, który upodabnia się do miłości ojczyzny. Jakże wiele aktualności dla tych, którzy snują się zawsze i wszędzie około posad, przedpokoi i misy państwowej. A kilka słów choćby o artystycznych wartościach utworu, jakiż przecudny wiersz, ileż zwięzłości dramatycznej choćby w takiej scenie; jak między Caesanią i Lollią, lub między Kaligulą, Regulusem i Protogenesem? Gdyby takie dzieło miał inny naród, pieściłby i szanował, u nas na widowni pusto. Gdzie młodzież? Czyżby aż trzeba pouczać, że to utwór na wskroś wychowawczy dla młodzieży klas starszych? Za mych czasów napełnilibyśmy teatr po brzegi i wynieśli na rękach aktora, który po 30-letniej pracy zachował tyle młodości, tyle zapału i czaru w interpretacji postaci Kaliguli, który jakże pięknie zrzeka się w dniu jubileuszu zwykłych owacji: "Ze względu na konieczność utrzymania nastroju widowiska". Już choćby te słowa świadczą o pietyzmie, z jakim wystawił nasz teatr Kaligulę. O grze p. Antoniego Piekarskiego, którą wszystkich zachwycał, powtórzę jeszcze raz słowa samego Rostworowskiego: "Najgenialniejsza realizacja mego pomysłu, kreacja najwyższej miary, która zostawia w tyle wszystkie dotychczasowe wcielenia postaci". A w tych słowach nie ma cienia przesady. Dzisiaj możnaby dodać jeszcze widoczne pogłębienie. Na pewno poeta, pisząc o realizacji, myślał też o reżyserii, która ożywia ruchem np. senatorów, niebezpieczne dla teatralności miejsca, wydobywa każdą myśl i ideę. A jakże pięknie mówiono wiersz na naszej scenie i to wszyscy bez wyjątku, - to chyba też coś, co warto słyszeć.

Prócz jubilata, każda rola postawiona przez wykonawców mocno, bardzo mocno. Przede wszystkim p. Ładosiówna w roli Lollii pokazała, co umie, jak jej należy używać na scenie i do jakich ról jest jak stworzona. Pięknie zagrała w całym tego słowa znaczeniu P. Małkowska, zawsze niezawodna i tym razem oddała usługę przedstawieniu. Trudno znaleźć słowa uznania dla Regulusa p. Surzyńskiego; dał potężną kreację dramatyczną. Nie ustępował mu p. Radwan-Łodziński i świetny w masce p. Bracki. Najmniejsze i największe role na wysokości zadania, choćby takie epizodziki jak p. Ścibora, Rokossowskiego i p. Szyszko-Bohuszównej.

Dekoracje p. Małkowskiego praktyczne, zachowane w stylu, w ogóle przedstawienie, które nie może minąć bez echa i na pewno nie minie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji