Artykuły

On i jego sobowtór.

Farsa w 3 akt. Maurycego Hennequin'a.

Sylwester ma to do siebie, że każe być wesołym, inaczej nie możnaby sobie wyobrazić nastroju na wieczorach sylwestrowych różnego rodzaju; a dzień przedwczorajszy miał nawet pewną jednostajność w motywach, jeżeli pomyśleć i przypomnieć sobie rozkosze teatralne.

A więc przed teatrem "Radio", w "Teatrze wyobraźni" nagrywało nam jedną, historię na motywach Planta, nawet wesołą, bo krótką, a potem nasz teatr znów wyzyskiwał te motywy w inny sposób, także zabawy -- tylko może niepotrzebnie autor francuski rozciągnął tę historię aż na trzy akty. Już na ten trzeci nie starczy sił do śmiechu z nieprawdopodobnie naciągniętych głupstw. Ale kiedy tak wpadliśmy na Planta, czy nie lepiej by go pokazać w oryginale lub w prześlicznej metamorfozie szekspirowskiej "Komedii omyłek", - możnaby o tym pomyśleć w zakamarkach dyrekcyjnych.

Czy opowiedzieć wam treść tego bzdurstwa nad bzdurstwami? Nie mam wprost rozmachu na tyle, a także nie chcę odkrywać kart przed czasem. A w zamian radzę, jeżeli macie gotówkę i humor w sobie - to idźcie, podokazujcie razem z naszym zespołem, który błaznuje jak na to zasługuje farsidełko francuskie, spreparowane na sosik swojski przez jednego z najlepszych komików, aktora Szuberta (jak głosi fama).

Wśród tych wesołków sylwestrowych na naszej scenie zwijają się najlepiej nasi starzy a niezawodni znajomi p. Cybulski i Ilcewicz; wyprawiają, co umieją, strzelają, skaczą, gonią, byle ubawić siebie i publiczność. P. Radwan-Łodziński dotąd malowany na naszej scenie przeważnie na czarny charakter wykolejeńców życiowych, sentymentalnych filozofów, rozbrykał się na wesoło, w pewnych chwilach szło mu to bez skazy, czasem jednak tekst jakoś wymykał się z pamięci i wtedy następowały momenty słabsze.

Mili nasi młodzi i p. Zwoliński i p. Rokossowski. Świat kobiecy wodzi za nosy tych naszych bohaterów. A występuje w różnych formach jak groźny pułkownik p. Małkowska (jakoś bez humoru), czy jaka godna swego dziadka Bibryńskiego, intrygantka, w osobie p. Ładosiówny (szkoda tej artystki do takich ról, nie leżących w jej charakterze), czy też w Wandzie, p. Ściborowej, wesołej, swobodnej i ładnie wyglądającej, czy wreszcie w Bibjanie, granej przez lubianą artystkę p. Szyszko-Bohusz i p. Cybulska coś tam ma do powiedzenia jako fertyczna Helena.

Kręci tym wszystkim reżyser p. Piekarski Antoni, który użył wszelkich "tricków" farsowych.

Wnętrze p. Małkowskiego jak ulał do sztuki. Z przyjemnością stwierdzam ogromną frekwencję; żeby tak na każdej premierze.

No i na zakończenie życzenia na ten Nowy Rok w imię zasady "kto się lubi, ten się czubi", jak recenzent z teatrem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji