Artykuły

Polowanie na karaluchy

Wyemigrował. Wyjechała do Ameryki. Nie wrócili do kraju, zostali w Stanach, ile razy w ciągu ubiegłej dekady słyszeliśmy tę wiadomość? Wielokrotnie. A jak często zastanawialiśmy się nad losem tych, którzy wykupili bilet lotniczy tylko w jedną stronę? Bądźmy szczerzy - niezbyt często. Bo i nad czym się było zastanawiać?

Emigranci przysyłali lśniące widokówki albo nawet paczki, pełne dóbr luksusowych - pachnące mydło, pieniącą pastę do zębów. Zapewne było im ciężko, tęsknili za krajem, za rodziną. Ale za to o ileż łatwiejsze mieli życie na co dzień, w lepszym, piękniejszym, wolnym i bogatym świecie, który my znaliśmy co najwyżej z hollywoodzkich filmów.

Łatwiejsze życie... Na obskurnym poddaszu kilka sprzętów przytaszczonych ze śmietnika - żelazne łóżko, wielki, staroświecki telewizor, tekturowy karton z szyderczym napisem "PROJEKT: HOPE". Hope czyli nadzieja. Nad kuchenką suszą się torebki herbaty ekspresowej, przeznaczone do powtórnego użycia. Przez okno płynie jaskrawe, zielone światło neonu, który bezlitośnie mruga przez całą noc.

Nic dziwnego, że bohaterowie "Polowania na karaluchy" nie mogą zmrużyć oka. Janek (Piotr Machalica) jest pisarzem, związany był z opozycją. Anka (Maria Pakulnis) zasłynęła świetnymi rolami w dramatach Szekspirowskich. W Nowym Jorku on stracił wenę twórczą, ona nie ma żadnych szans, by przebić się na scenę z tym cudzoziemskim akcentem. Oboje zresztą nie mają pozwolenia na pracę, więc drżą, że za chwilę przyjdzie im dołączyć do bezdomnych, śpiących na ławkach w parku. Jedyny znajomy, który mógł im pożyczyć pieniądze, bo pracował nielegalnie, został zadenuncjowany i właśnie czeka na deportację. Zatem nie śpią, całą noc rozmawiają.

Ta rozmowa budzi salwy śmiechu na widowni. No bo jak tu się nie śmiać, gdy Anka powiada: "Taki jeden krytyk, sztuki z Polski, specjalista od renesansu, on jest tu świetnie ustawiony, pracuje jako kelner...".

"Błyskotliwa farsa" - napisał "Time" o sztuce Głowackiego. Hmmm... Tragifarsa. powiedzmy.

Na pewno błyskotliwa, starannie wystawiona i bardzo współczesna, co jest niepowszednią zasługą Ateneum w czasach, gdy na polskich scenach przeważają sztuki kostiumowe. "Polowanie na karaluchy" tylko na pozór należy do poprzedniej epoki, kiedy to emigrancki los obywatela trzeciej kategorii wydawał się jednak lepszy niż stale kontakty z cenzurą i służba bezpieczeństwa. Polska rzeczywiście zmieniła się w Warszawie - nie w Nowym Jorku A na powrót trudno uskładać parząc dwukrotnie herbatę...

Skoro więc to pachnące mydło jest już w każdym kiosku, może przyszła wreszcie pora, by poświęcić trochę uwagi tym, którzy przepadli gdzieś za oceanem przed kilku laty. I zweryfikować wciąż popularne przekonanie, że wybrali życie łatwiejsze. Tylekroć kazaliśmy słuchać emigrantom o strasznych przejściach. których uniknęli, posłuchajmy choć raz o tych. których nam oszczędzono. I jedne, i drugie składają się na polską rzeczywistość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji