Artykuły

Mieszczańskie piekło

I tym razem mieliśmy okazję przekonać się, że proza Kafki stawia bardzo wysokie wymagania tym wszystkim, którzy pragną się zmierzyć z jej mrocznym i tajemniczym światem. Nie daje się ona również w prosty sposób interpretować, walczy o zachowanie swojej tożsamości. O tym wszystkim przypomniała premiera "Przemiany" według opowiadania Franza Kafki we wrocławskim Teatrze Polskim.

Mamy tu bardzo interesujący pomysł na przedstawienie, jakim jest odwołanie się do konwencji niemieckiego ekspresjonistycznego filmu niemego. Widz ma przed sobą ekran filmowy zrobiony z przezroczystego materiału, za którym znajduje się pokój głównego bohatera, za nim kolejna przezroczysta ściana z materiału i dalej pokój rodziny. Gra świateł umożliwia rozgrywanie się akcji bądź wyłącznie na pierwszym planie, bądź na obu jednocześnie. Ten zabieg dobrze podkreśla stan izolacji głównego bohatera.

Na ekranie pojawiają się napisy, będące fragmentami opowiadania i zdjęcia rzeczywistości scenicznej. Jest odpowiednio dobrana, przygnębiająca ilustracja muzyczna, grana na żywo przez pianistę. Są dobrzy aktorzy i ciekawie zagrane role. Mnie szczególnie podobała się matka (Krzesisława Dubielówna) i Gregor (Mariusz Kiljan). Uwagę zwracają również ciekawe kostiumy. W czym więc problem?

Wrocławska "Przemiana" jest opowieścią o piekle życia mieszczańskiego: o jego obłudzie, filisterskim szczęściu, o tym, że "takiej pory roku, żeby nie robić żadnych interesów, w ogóle nie ma i być nie może". Obraz mieszczaństwa nie jest jednak ani jedynym, ani najważniejszym tematem opowiadania Kafki. Problem polega na tym, że nie daje się klarownie wydzielić tego motywu, ponieważ nie jest on tak jednoznaczny. Zainteresowania" autora opowiadania i reżysera chyba się rozminęły. Po ciekawych kilku pierwszych scenach spektakl traci dynamikę. Powodem jest statyczność postaci, przede wszystkim głównego bohatera.

Konflikt między Gregorem a rodziną rozwija się w sensie ilościowym a nie jakościowym, z wyżej obranej perspektywy nie może zresztą być inaczej. Dlatego też np. cała transformacja postawy siostry Gregora - Grety, która w opowiadaniu Kafki jest najpierw czułą opiekunką, by powoli tracić kontrolę nad sytuacją, zostaje pominięta. W tym spektaklu jest ona od razu negatywnie ustosunkowana do brata. Nie ma wiec całego dramatu egzystencjalnego tej postaci. Jednowymiarowy jest również Gregor, który w spektaklu pada ofiarą swoich własnych wyobrażeń. Pierwsza scena przedstawienia rozgrywa się jeszcze przed przemianą bohatera i opowiada o nieludzkiej obowiązkowości, z jaką traktuje swoją prace. Jasne jest, że nie tylko w jego życiu, ale i w jego głowie, i w sercu, nie ma już miejsca na nic innego.

Ta jednowymiarowość nie jest mankamentem czyniącym to przedstawienie złym. Adaptowanie prozy Kafki jest bardzo trudne, niektórzy twierdzą nawet, że niemożliwe, tak więc nawet częściowy sukces zasługuje na uznanie. Spektakl ten jest warty obejrzenia. Tym bardziej, że o realia świata przedstawionego na scenie potykamy się codziennie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji