Artykuły

"Rozum i Wiara" ("Pierwszy Legion")

(Przed sobotnią premierą w Teatrze Ziemi Pomorskiej)

Oto zbliża się do nas chwila oryginalnej premiery, rozgłośnej dziś już na obu półkulach i entuzjastycznie przyjmowanej przez najwybredniejsze audytoria scen obu kontynentów sztuki, niecodziennej przez tło i miejsce akcji, a tryskającej prawdą i odkrywające smaganie się tych, o których mało stosunkowo się wie, mimo, że pozornie temat zdaje się być starym i znanym.

W sztuce "PIERWSZY LEGION" poza walorami fabuły i problemu, ma tę niecodzienną zaletę, że jest utworem literacko i scenicznie bezwzględnie doskonałym, opartym na niezawodnej znajomości rzeczy i mimo wyraźnego heroizowania "rycerzy Kościoła" pozbawiona jest jakiejkolwiek przesady i sztuczności. Nie jest to "kiepski oleodruk", ale artystycznie skończony obraz, porywający i wzruszający nie tanim, efekciarskim, "wdzięcznikiem" kalendarzowych melodramideł, ale rozbrajającą prawdą i mąką ludzi, skazanych na wielkie posłannictwo; nie jest to panegiryk, ale jednocześnie niezaprzeczony hołd i pokłon, "pozorny" żołnierzom, zaprzysiężonym niewidzialnemu "Królowi".

"Pierwszy legion" mimo, że tematem swoim i miejscem akcji poświęcony jest zakonowi OO. Jezuitów, nie jest sztuką kościelną, ale przeciwnie: świecką i to bardziej świecką, niżby się zdawać mogło, bo odsłania nam serca, ludzi, bez żadnych tendencyjnych refleksów; dramat rozgrywający się przed naszymi oczyma, to dramat biednych, skołatanych serc ludzkich, skazanych na samozaparcie i samoofiarę w imię idei wzniosłej, a że idea ta jest racją stanu Kościoła Katolickiego, to przypadek, który nam katolikom utwór tylko zbliża i łatwiej zrozumieć pozwala.

Oto do Kollegium OO. Jezuitów, w północnych Stanach Zjednoczonych, przyjeżdża na wizytację delegat ojca generała i w krótkim okresie pobytu jego, zachodzą wypadki, które pociągają za sobą śmierć rektora kolegium, a jednocześnie niemal sprowadzają pewne zmiany w tej małej "ekspozyturze służby Bożej".

Rozum i wiara - te dwa elementy, będące w duszach niektórych przyczyną załamań psychicznych, okazują się czynnikami, nierozerwalną spójnią, sprzęgniętymi i jedynymi najsilniejszymi tarczami przed agresją szatana, asekurującymi czystość duszy człowieka.

Oto morał, który przekonywująco autor widzowi podsuwa, każąc mu przedtem błądzić wraz ze swoimi bohaterami po zaułkach duszy ludzkiej.

Wiara - w ujęciu Lavery'ego - to suma w rachunku zdobyczy moralnych śmiertelnika, to prawda, nieubłagana logika, prawo i porządek. Tę samą myśl głosił w dziełach swoich Chesterton, jeden zresztą z najwspanialszych katolickich pisarzy doby ostatniej, który w drugiej połowie swojego żywota dopiero przeszedł na łono Kościoła katolickiego, zdobywając wiarę przez rozum. Oto słowa autora-konwertyty: "Jedyną pięknością tego świata będzie to, że nie będzie na nim innego światła poza Bogiem i Jego Kościołem. Tylko to będzie ciepłem, ogniem, płonącym słońcem, podtrzymującym nas w tej nocy i w tym chłodzie. Bóg i Kościół będą osłodą naszego życia, bo wszystkie inne bogi runą".

Rozmyślnie nie podaję treści sztuki, a to dlatego, by nie pozbawiać widza gorączki pierwszej emocji, jaką się przeżywa na sztuce nieznanej, - ale podkreślić trzeba i to całkiem obiektywnie moment dzieła, a mianowicie fakt, że jest to utwór sceniczny o tematyce zupełnie nowej, dotąd nietykanej, bo poświecony zakonowi Towarzystwa Jezusowego.

W obecnej dobie dziwnych starć, różnych prądów, przesiąkających do nas różnymi i dziwnymi drogami, sztuka ta niesie niby uzdrowienie, odżywczy pokarm i nadzieję słonecznego jutra. Postacie takie jak: OO. Paweł Duguesne, Karol Keene, Robert Stuart, John Fulton, Marek Ahern - to typy o wadach i zaletach czysto ludzkich, a jednał niepozbawione czaru jakiegoś i dostojności jakimi życie zwykło zdobić "prawo sług kościoła", - przez to, że cierpię tak, jak "ludzie cywilni" i autor ich ból ukazuje nań bez nimbu i aureoli kościelnej, stają się nam tym zrozumialszymi, bliższymi i dostępniejszymi, - w ich duszach i przeżyciach odnajdujemy własne bóle i zmagania się, znajdujemy wielkie pokrewieństwo dusz, mimo że ciała ich okrywają czarne sutanny.

"Pierwszy legion" to dramat ludzi, ujęty w formę piękną i podniosłą, budujący przez uszlachetniający ból, jakim utwór jest przepojony.

Doskonale zrealizował wszystkie walory sztuki reżyser Kazimierz Korecki, który sztukę tę z powodzeniem i pełnym uznaniem kompetentnych w dziedzinie kościelnej "speców", kilkakrotnie wystawiał już na innych scenach polskich. W naszym teatrze sztuka ta jeszcze zdobyła na wyrazistości, dzięki wyjątkowo udałej obsadzie ról. Jak z prób wnosić należy, "Pierwszy legion" będzie widowiskiem niepowszedniej klasy i znajdzie odpowiedni oddźwięk w opinii publiczności teatralnej. Data premiery ustalona na dzień 15 bm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji