Artykuły

Rosnące wrażenie

Rzadko się zdarza, by spektakl teatralny wywołał takie spory i tak diametralnie sprzeczne - pochlebne i ujemne - opinie. Chodzi o "Wariacie" Jerzego Grzegorzewskiego w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Chciałbym się wmieszać w ten spór, motywując moje zdanie. Spektakl ten zaczyna się stopniowo, ledwo dostrzegalnie. Przed zupełnym wygaszeniem świateł na widowni! Nie jest to nowość. Podobnie bywało i w niektórych innych inscenizacjach. Tu jednak ma to odmienne, i bardzo określone, znaczenie.

Jakiś człowiek leży na ziemi. W półświetle reflektorów zarysowują się sylwety. Odsunięty daleko horyzont daje wrażenie niezwykłej głębi, intrygującej światłami. Zaledwo przyzwyczailiśmy się do tego, nabrzmiałego niesamowitością, obrazu - unoszą się powoli w górę klatki na pierwszym planie, inaczej wszystko kształtując, zmieniając proporcje. Wybucha krótki płacz kobiecy. Dwoje ludzi łączy dłonie poprzez rozdzielający ich mur; pozostają w tej pozycji chwilę dostatecznie długą - byśmy wchłonęli i zapamiętali ów widok. Ale już migotają inne sceny, urywki rozmów, starć, zbliżeń. Powracają motywy z "Czajki" Czechowa, jak w symfonii muzycznej, czy u Prousta. Pantomima nabiera nowego, a wymownego, sensu. Gesty są ściśle obliczone, w swej zaskakującej odmienności.

Myślałem początkowo, że chodzi tu przede wszystkim o kształtowanie nowej formy. O teatr, w którym różne czynniki współdziałają za sobą, grupują się i sumują, by uzyskać nowatorskie rezultaty. Odnosiłem wrażenie, że Jerzemu Grzegorzewskiemu, jako scenarzyście, reżyserowi i scenografowi zależy na podobnej akcji jak ta, którą przedsięwzięli twórcy "nowej powieści", atakujący cząsteczki czasu, przemieszczający je, rozbijający.

Gdybyśmy tak określali funkcję owego spektaklu, mielibyśmy zapewne słuszność. Ale tylko - cząstkową, niepełną. Coraz mocniej sobie uświadamiałem, w miarę rozwoju przedstawienia, że wrażenia potęgują się i rosną. Gdyby chodziło o próbę czysto formalną, owo uczucie narastania nie mogłoby być tak konsekwentne. Należy więc przypuszczać, że forma jest ważna, ale nie o nią tu jedynie chodzi. Niezwykłość świata przede wszystkim się tutaj objawia. Niezwykłość niepokojów, lęków, ale i zachwytów. Oto mamy do dyspozycji nieskończoność doznań, która są naszym udziałem.

Byłoby omyłką przypuszczać, że inscenizator chciał dać widowisko antyliterackie, czy choćby - pozaliterackie. Przeciwnie! Czujemy, że fragmenty scen, czerpane z utworów wybitnych pisarzy, są tutaj nieodłącznym składnikiem wizji Inscenizator mocno je przeżywa - wraz z nami. Pozwala dostrzec nowe ich piękno, odkryte w niezwykłych zestawieniach.

Gra aktorska ma równie wielkie znaczenie. Długo będę pamiętał scenę, w której Gustaw Holoubek snuje rozmyślania neodantejskie. Kontakty między partnerami są nieraz zaskakujące. Unikają bezpośredniej konfrontacji. Czasem monologowi odpowiada reakcja grupy aktorskiej, precyzyjnie zestrojonej. Ostrość migotliwych replik podkreśla satyryczny dowcip. Dużą rolę odgrywają osobowości kobiece.

Aktorzy wybitnej rangi (począwszy od Koczanowicza, Mileckiego i Walczewskiego) poddają się ścisłej dyscyplinie spektaklu. A cóż dopiero mówić o młodzieży!

W pewnym jednak momencie - wszyscy schodzą se sceny. Zostają tylko pianistka, wykonująca kompozycję muzyczną Stanisława Radwana. Owa muzyka rozbrzmiewa przez chwilę na tle iskrzących się horyzontów. Dźwięk i światło wyrażają to, czego ani słowo, ani inne elementy nie mogły dopowiedzieć. Ów akt porozumienia reżysera i twórcy muzyki - niedoceniony, co prawda, przez część widzów - jest akcentem doniosłym.

Myślę, że inscenizator osiągnął wiele. Wysoki stopień konsekwencji artystycznej charakteryzuje spektakl, nazwany "Wariacjami" (w sensie analogicznym do muzycznego). Konsekwencja pozwoliła uniknąć (tak częstych i w teatrze, i w filmie) potknięć naturalistycznych, turpistycznych, operujących tym, co odrażające, a więc - pozaartystyczne. Konsekwencja dała "Wariacjom" jednolitość, tak trudną przy ulotności i zmienności struktur. Konsekwentna czystość nie oddaliła spektaklu Jerzego Grzegorzewskiego od teatru, w którym inscenizator i aktorzy czerpią inspiracje z poetyckich idei tekstu, potęgujących siłę ich ekspresji, zakres ich władzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji