MOLIER PRZY CZARNEJ
(Wywiad z Jerzym Gołaszewskim, inscenizatorem i reżyserem: "Chorego z urojenia")
Było to w toruńskiej "Pomorzance". Niedziela południe, kawiarnia polna. Szukam wolnego stolika i nagle... spotykam roześmiane oczy dyrektora Teatru Ziemi Pomorskiej Brackiego.
- "Do nas redaktorze!" - zagadał - Prosimy! Jakoś się tam zgnieciemy i zmieścimy we trzech przy naszym stoliku!
Tym trzecim był Jerzy Gołaszewski. Stąd moja znajomość z tym miłym artystą i wywiad. Mówiło się o wszystkim i niczym... ot! jak to przy czarnej kawie!... i o wizycie Halifaxa w Rzymie i postępach gen. Franco, - a skończyło się oczywiście na teatrze, jako temacie najbliższym naszej trójcy. Dużo usłyszałem nowych dla mnie rzeczy o Leonie Schillerze i Drabiku, z którym stykał się Gołaszewski jak najbliżej w okresie najlepszego rozwoju Teatru im. Bogusławskiego i pod których wpływem długo pozostawał, póki pewne koncepcje inscenizacyjne nie zindywidualizowały się w nim przepuszczone przez filtr własnego mózgu i nie przerodziły w twory rdzennie własne. Wreszcie dotarliśmy do najbliższej premiery Teatru Ziemi Pomorskiej w Toruniu. Zapytałem wprost o "Chorego z urojenia".
- Nie zwykłem mówić nigdy przed widowiskiem - odpowiedział Gołaszewski, patrząc w resztki swojej czarnej kawy - Bo przecież trudno n.p. przed wypiciem kawy powiedzieć, czy jest dobra. W tym wypadku jednak mogę zrobić wyjątek, bo "Chorego z urojenia" wystawiam po raz trzeci w życiu, pewne koncepcje zatem inscemizacyjno-reżyserskie mogłem poddać rewizji i na mocy stwierdzonych uprzednio przesłanek dojść do niezbitych i pewnych konkluzyj.
Tych kilka słów wystarczyło, by rozpętała się tak żywa dyskusja, że ani nie spostrzegliśmy się, jak kawiarnia zaczęła się powoli opróżniać, a my dopiero zbliżać zaczęliśmy się do "sedna" Moliera. Reasumując uwagi Gołaszewskiego, tak streściłbym jego koncepcję inscenizacyjną "Chorego z urojenia":
1) Ponieważ Molier w dziełach swych przemycał stale jakąś tendencję społeczną, t. j. walczył o pewne ideały, strojąc swą ukrytą tendencję w szaty satyro-komedii, a tendencja z biegiem lat musiała stracić na aktualności, - należy dzisiaj uwypuklić to, co stanowi "siłę komiczną" utworu, ażeby satyra stała się przystępną i zrozumiałą, a utwór nic nie stracił z walorów teatralnych.
2) Wobec tego, inscenizując dzieło z całym "drobiazgowym pietyzmem", należy zerwać z szablonem grywania Moliera "stuprocentowo stylowo", ale traktować tę stylowość li-tylko jako moment pomocniczy w osiągnięciu sumy efektu komicznego, celem podtrzymania żywotności utworu.
3) Nie należy się lękać wprowadzania wszystkich choćby najśmielszych zdobyczy współczesnego teatru: od realizmu gry począwszy, poprzez irracjonalną ilustrację muzyczną, a skończywszy na najjaskrawszych efektach świetlnych i akustycznych, - bo tą drogą tylko osiągnie się idealny persyflaż, nie tracący nic na swej potędze mimo ubiegłych trzystu lat żywota sztuk.
4) Z tej też przyczyny ówczesny świat lekarski musi być pokazany w silnie podkreślonej grotesce, aby tym wyraźniej zajaśniał kontrast z ówczesnym lekarzem i pacjentem.
Taka jest rekapitulacja molierowskiego, "credo" Gołaszewskiego.
- A jakże realizacja pańskich zamiarów? Czy idzie wszystko po linii takiej, jak pan chce? - zapytałem.
Gołaszewski uśmiechnął się "pod wąsem" (którego nie ma, bo goli!) i spojrzał "spodełba" na dyr. Brackiego, po czym wycedził:
- Nie wypada mi chwalić tu obecnego, ale przyznać muszę, że dyrekcja wobec zachcianek reżyserów jest niezmiernie wyrozumiała, i dopomaga do osiągnięcia maksimum efektów artystycznych, słusznie więc cieszy się Teatr Ziemi Pomorskiej wyjątkowym uznaniem wśród sfer teatralnych stolicy.
Premiera ta, wszystko niemal będzie miała nowe... Na malarni i w krawieckich warsztatach narzekają na przepracowanie, lecz dzięki wytrwałej woli tak zespołu artystycznego, jak i technicznego spodziewam się "dużego" sukcesu.
- Więc "Chory z urojenia" ma widoki powodzenia? - pytam.
Gołaszewski aż zachłysnął się kawą.
- To cudny przypadek zrządził, że w zespole znajduje się tej miary aktor, co Dowmunt. Sam "Chory" napewno będzie sukcesem! - Twierdzę to tak pewnie, jak i to, że ta kawa jest dobra, bo piję już trzecią szklankę!
Trzeba kończyć. Kelnerzy wieloznacząco strzepują serwetki. Żegnamy się. Przed rozstaniem Gołaszewski dorzuca:
- "Chory z urojenia" będzie miał doskonałą ilustrację muzyczną Ludomira Różyckiego. Kapitalna parodystyczna symfonizacja starych motywów klasycznych, idealnie harmonizująca z satyrycznym tonem całej sztuki.