Artykuły

"Krakowiacy i Górale"

Widowisko narodowe w 3 aktach z prologiem napisał Jan Nap. Kamiński Premjera w Teatrze Ziemi Pomorskiej

W poszukiwaniu utworów ze starej literatury, a mających cechy popularne, zatrzymują się sfery teatralne na "Krakowiakach i Góralach" i to nie bez słuszności. W Toruniu widzieliśmy "Krakowiaków" za dyrekcji p. Szpakiewicza. I to prawie zawsze teatr sięga nie do pierwowzoru utworu Bogusławskiego, lecz chętniej korzysta z przeróbki i dalszego niejako ciągu p. t "Zabobon czyli Krakowiacy i Górale" Jana Nepomucena Kamińskiego. Dlaczego tak się dzieje - jest to tajemnica techniki i inscenizacji, a najlepszą inscenizację Krakowiaków dał dr. Zygmunt Nowakowski, b. dyrektor teatru, a obecnie znany powieściopisarz i feljetonista (nie skorzystano z tej inscenizacji u nas).

Utwór Bogusławskiego p. t. "Cud czyli Krakowiaki i Górale", napisany w r. 1794 jeat utworem szacowniejszym, jest bowiem związany z bitwą, pod Racławicami, służył jako pobudka do wybuchu powstania narodowego i szerzył wiarę w dołączenie się ludu krakowskiego do powstania. Tak tuwór Bogusławskiego, jak i jego przeróbka i dopełnienie przez Kamińskiego, nie są utworami zupełnie oryginalnemi, oba służyły do wypełnienia luk w repertuarze teatru, którego dyrektorami byli obaj zasłużeni pracownicy. Bogusławski pomysł bierze z komedji Poinseneta: "Le sorcier", ale przerabiając sam pomysł umie mu nadać cechy swojskie, ludowe, i sam mówi, "Wezwałem całej mojej pamięci do odmalowania zwyczajów, zdań, uczuć, mowy, i zabaw ludowych".

W uzupełnieniu Kamińskiego ta ludowość zyskuje jeszcze na pogłębieniu i na swojskości. "Krakowiacy i Górale" nabierają cech wesołości i beztroski, uwydatnia się ich tęsknota do ziemi i gór, a nadto język operuje gwarą i jest demokratyczny, gdybyśmy chcieli go określić językiem politycznym.

Ani Bogusławski ani Kamiński nie mieli pretensji do nieśmiertelności dla swego utworu, i właśnie ta bezpretensjonalność otwiera mu drogę na deski teatru, ilekroć chcemy poszukać wodewilu, - bo trudno nazwać go operą, mimo tego, że tak się nazywa w historji teatru, - poważnego, związanego z historją ludu, a dzisiaj bardzo aktualnego, skoro znów zaczynamy wierzyć w hasło "frontem do wsi".

Tylko stwierdzić muszę, że już także wtedy te same biedy gnębiły wieś, jakie dzisiaj, tylko autorzy pokazali nam świat ten na dzień świąteczny, bez jego trosk i nędzy.

Widowisko takie zyskuje naturalnie na barwnem wystawieniu i tutaj muszę z całą przyjemnością stwierdzić, że teatr zrobił, co było w jego mocy, by przedstawienie uczynić miłe sercu tego widza, dla którego sztuka jest napisana i wystawiona. Ale i smakosze, krytycy i malkontenci muszą przy znać dużą staranność, a nawet pomysłowość inscenizatorską i reżyserską. Praca była napewno niemała, choćby zebrać chóry, wyuczyć zupełnie dobrze śpiewać, a nawet zgrabnie ruszać się na scenie.

Prawdopodobnie pracy reżyserskiej p. Piekarskiego zawdzięczamy dopełnienie sztuki prologiem, który nazwałbym "Z biegiem Wisły", a także końcowe przyśpiewki aktualne i zręczne.

Wiele pracy też miał napewno p. Małkowski (interesujące pływające miasta, mam natomiast wątpliwości, czy celowe były ramy z mgieł, może to osłabiło perspektywę).

Dla objaśnienia kostjumów muszę zwrócić uwagę, że kostjumy góralskie były stylizowanemi kostjumami zbójników, a nic zwyklemi góralskiemi, które wszyscy znamy. Kostjumy krakowskie nie bez zarzutu.

Muzyka K. Kurpińskiego, o której pisze autor, "że przyczyniła się niemało do powodzenia", dla nas bardzo miła, bo oparta na motywach ludowych, które wszyscy ma-my w uchu.

Pewne niedociągnięcia skonstatować trzeba w gwarze tak krakowskiej jak i góralskiej, ale trzeba się z tem liczyć, że gwaroznawstwo w czasach Bogusławskiego i Kamińskiego było zaledwie w pieluszkach.

Do należytego opracowania sztuki przyczynił się prawie cały nass "Zespół i należy podziwiać, że wśród tak trudnych warunków pracy umie z taką łatwością przerzucać się w różne dziedziny twórczości.

Z grających wysunęli się na plan pierwszy p. Piekarski (duża vis comica), p. Cybulski, Mierzejewski (zgrabnie znaczący; groteskę), p. Ilcewicz i p. Surzyński, który, śpiewa całkiem muzykalnie, z pań p. Bracka (zamaszysta i kochliwa Dorota), p. Doree (grająca z życiem, a śpiewająca bardzo dobrze) i p. Łukowska (miła i zalotna).

Ale i mniejsze role znalazły odpowiednich reprezentantów, choćby wspomnieć p. Małkowską, która z powodzeniem robiła górala.

Przedstawienie, jako popularne, powinno być wykorzystane przez organizacje, wojsko Krakowiacy szkoły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji