Artykuły

"Szesnastolatka"

Sztuka w 3 aktach Aimee i Filipa Stuartów w wykonaniu Teatru Ziemi Pomorskiej. Gościnny występ Niny Świerczewskiej.

Teatr Ziemi Pomorskiej wystawił wczoraj premjerę angielskiej sztuki współczesnej w 3 aktach (zasadniczo 5 odsłon), napisanej przez Aimee i Filipa Stuartów.

Temat, poruszony w sztuce angielskiej pary autorów, znamy już chociażby z takich komedyj Devala jak "Stefek" i "Mademoiselle". Młodzież dorastająca i jej psychika tak różna od psychiki młodzieży przedwojennej, to niejednokrotnie twardy orzech do zgryzienia dla najlepsz. nawet wychowawców i najtroskliwszych rodziców.

"Szesnastolatka" jest właśnie z tego rodzaju sztuk psychologicznych. Kończąca pensję, Irena, już pół dorosła, jeszcze pół dziecko staje nagle przed nieznanemi jej dotąd zagadnieniami życiowemi, wytrącającemi ją z równowagi moralnej i duchowej, które wkońcu załamują ją psych., niszcząc wszystkie jej wzniosłe, pełne młodzieńczych wzlotów plany na przyszłość. Jej matka, p. Jenny, po krótkiem, lecz niebardzo szczęśliwem .pożyciu małżeńskiem, od lat owdowiała i pracująca ciężko z całem poświęceniem na utrzymanie swych dwóch bardzo przez siebie kochanych córek, babuni - wychodzi niespodziewanie powtórnie zamąż. Znajdzie prawdopodobnie dawno upragnione szczęście małżeńskie i spokój życiowy zapewni też swoim najbliższym beztroski byt na przyszłość.

Nie rozumie szczęścia matki dorastająca Irena, mocno przeczulona panienka, u której wytworzyło się chorobliwe uczucie macierzyństwa - do ciężko zapracowanej matki. W zrozumieniu - zdawałoby się zupełnie normalnej sytuacji życiowej - przeszkadza Irence pamięć ojca, którego jej niepotrzebnie wyidealizowano.

Nie rozumie też swej córki matka, pochłonięta własnem szczęściem i własnemi myślami. I to powoduje katastrofę, dramat, który o mały włos mógłby zakończyć się tragicznie. Do tego jednak nie dopuszczają - autorzy sztuki, którzy ułożyli na zakończenie - artystycznie zresztą niebardzo szczęśliwe - happyend.

Sztuka, poruszając istotnie głęboki temat psychologiczny, jest niewyzyskana artystycznie. Mógłby z tego powstać dramat wysokiej klasy. Z właściwą Anglikom zaradnością - tu sceniczną - przechodzą autorzy nad dramatycznemi zagadnieniami życiowemi dość zręcznie zresztą do porządku dziennego, tłumacząc wszystko trochę może nieoględnie frendyzmem, histerją dziewczęcą, młodością.

Do szczęśliwych pomysłów Teatru Ziemi Pomorskiej należy sprowadzenie na gościnne występy do Torunia p. Niny Świerczewskiej z Warszawy, gdzie młoda ta i utalentowana artystka rolą "Szesnastolatki" zdobyła sobie rozgłos oraz uznanie publiczności i krytyki.

Niezapirzeczony talent w większym stylu, jakim rozporządza p. Świerczewska, otwiera przed artystką szerokie perspektywy sceniczne. Jej grę echują dogłębnie odczute dramatyczne akcenty, mimika i bardzo szlachetna linja stopniowania tragicznych załamań psychicznych dojrzewającej pełni życia na pograniczu przeżyć seksualnych i nieubłaganych kanonów moralności. W tej strasznej męce Ireny wibracje psychiczne miały swój własny dreszcz zachwytu. Gra p. Świerczewskiej była pełna fascynującej finezji w dysponowaniu środkami artystycznemi. Publiczność toruńska przyjęła wczoraj młodą artystkę entuzjastycznie.

Trudna rola babuni przypadła w udziale p. Małkowskiej. Gra p. Małkowskiej posiadała umiar i duże wyczucie sceny.

P. Bracka w roli wszędobylskiej i zaufanej gosposi grała z werwą i humorem, łagodzącym dobrze dramatyczne momenty sztuki.

W nowej roli ujrzeliśmy p. Łukowską, jako 14-letniego urwisa - podlotka w mig rozwiązującego najzawilsze zagadnienia. Wniosła ona tyle humoru i beztroskiej wesołości na scenę, że zbierała oklaski przy otwartej kurtynie.

Wreszcie p. Zbierzowska miała dużo dobrych momentów i wyszła w roli matki naturalnie.

W rolach męskich wystąpili pp. Mierzejewski (Robert Cortoett) i Cybulski (doktor) i stworzyli kreacje interesujące. Sama sztuika zresztą nie stawia im specjalnych wymogów.

Ogólnie: gra dobra, choć - jak zwykle na premjerze - były niedociągnięcia (np. w słownem opanowaniu ról, tempo w pierwszym akcie, rekwizyty). Reżyserja p. Małkowskiej. Znać było pośpiech, co w skutkach ujawniło się zamieszaniem w niektórych scenach. Można też było (mimo już opuszczonej jednej odsłony) obciąć jeszcze djalogi zwłaszcza w I i III akcie. Dekoracje p. Małkowskiego tchnęły zim nem kolorowych plam i sufitowych linlj. Nie było szczęścia w domu, ale była przytualna radość udręczonych, niewiadomem serc kobiecych.

Premjerowa publiczność, wśród której zauważyliśmy przedstawicieli inteligencji, przyjęła sztukę przychylnie i z uznaniem, co rokuje "Szesnastolatce" zasłużone powodzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji