Artykuły

Wróg, który mnie kochał

"Bańka mydlana" w reż. Andrzeja Pakuły Teatru Dramatycznego i Korporacji Teatralnej w Warszawa. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Bańka mydlana" to nie gejowskie love story czy głos w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, ale próba odtworzenia sytuacji, w której oficjalna propaganda zaczyna wdzierać się do snów i marzeń.

(...) Młodzi artyści Korporacji Teatralnej i Teatru Dramatycznego wybrali scenariusz izraelskiego reżysera Eytana Foxa i dziennikarza Gala Uchowsky'ego ("The Bubble/HaBuah", 2006), by opowiedzieć o konfliktach i sposobach relacjonowania. Filmowania. Archiwizowania. Przemieniania na profesjonalnie zmontowany, silnie oddziałujący, kompletnie oderwany od rzeczywistości obraz.

(...)

W spektaklu zrealizowanym w ramach projektu edukacyjnego "Młoda scena" zamiast historii są raczej zmysłowe wrażenia. Dotyk - miękkość siedzeń wyłożonych folią bąbelkową. Jeden gwałtowny ruch i bąbelek pęka z charakterystycznym "pstryk". Wzrok - nieustanne transmisje na żywo. Poranny program fitness dla mieszkańców kraju, w którym w każdej chwili trzeba być gotowym do ucieczki przed terrorystą. Zmanipulowane serwisy informacyjne. Nagranie, które Noam sporządza dla nieobecnego kochanka. Słuch - marsze wojskowe w stylu dance, urwane dialogi, okrzyki zagłuszane przez muzykę, nieznośny jazgot, w który zamienia się debata na temat pokojowego plakatu. Wszystkie zmysły zaangażowane, żadnemu nie można ufać. Twórcy kawałkując i rozbijając fabułę starali się oddać sytuację nieustannego zagrożenia będącego codziennością ich rówieśników na Bliskim Wschodzie. Pokazali, jak przekazy medialne stają się nagle bodźcami kształtującymi ciało, język i wyobraźnię. Konflikt wdziera się do snów. Zniekształca miłosne wyznanie. Nieoczekiwanie zmienia opalonego efeba w mięsną miazgę. Eteryczne aktorki dźwigają karabiny, pod którymi ich zbyt wysokie obcasy mało się nie złamią. Niektóre kostiumy pozszywane są z biało-czerwonych taśm ochronnych, inne przypominają mundury. Wojenna moda, design, który nigdy nie będzie passe. Sceny przenikają się w szybkim montażu. Na ekranach migają paradokumentalne widoczki i parodie kolorowego śmietnika telewizji rozrywkowych. Dzieciaki w mundurach podskakują w tęczowym blue-boxie. Jakaś dziewczyna (Klara Bielawka) bezskutecznie usiłuje zapłakać nad maluchami rozszarpanymi przez bombę w jej dawnej podstawówce. Noamowi wyświetla się uśmiechnięty Ashraf. Sen, wspomnienie, złudzenie.

Plan gry momentami zmienia się w studio telewizyjne, gdzie toczą się żenujące debaty "political corectness". Gdzie w dziwnym talk- show pary wyznają, co jeszcze prócz wojny może stanąć na drodze do miłości i bliskości.

Autorzy wykorzystują w spektaklu niemal wszystkie formy, jakimi posługują się oficjalne media i prywatni użytkownicy kamer. Konferencja, reportaż na żywo, debata, show. Ale też filmik, który można sobie nagrać po pijaku w toalecie i przesłać ukochanemu. Czy przez tę kumulację udało im się rozbroić medialną minę, rozbić szklaną pułapkę telewizyjnej iluzji? Czy tylko zrównali zakochanie z iluzją, umieszczając je na tym samym poziomie co propagandowy bełkot? Młodym odbiorcom przedstawienia może z pewnością posłużyć jako spojrzenie z dystansu na świat, w którym serfują, "otagowując" zdjęcia z imprez, zapisując się na portalach społecznościowych do grup "zbierzmy 100 podpisów, a skończy się wojna w Kambodży". Projekt nie wyczerpuje tematu, nie jest "głosem w sprawie" ani manifestem pokolenia dwudziestolatków. Daje jednak wgląd w to, jak żyją. Jak patrzą. Co jest dla nich oczywistością i środowiskiem naturalnym.

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji