Artykuły

Teatra zaangażowany

en spektakl mówi dobitnie o samotności i rozpaczy człowieka, który nie znajduje oparcia w traktowanej instrumentalnie religii

Dokładnie pół wieku po premierze socrealistycznej "Brygady szlifierza Karhana" łódzki Teatr Nowy wystawił "Proroka Ilję" Tadeusza Słobodzianka. Te dwa przedstawienia dzieli wszystko: epoka, język, ideologia. A jednak patrząc na pierwszą premierę nowego dyrektora Mikołaja Grabowskiego, ma się uczuć cie deja vu. Na odnowionym budynku powiewają flagi z symbolem teatru sprzed 50 lat - czerwoną maską wpisaną w zębate koło. Tak jak w 1949 roku zespół tworzą młodzi aktorzy, tyle że nie piszą już ideowych manifestów. W gruncie rzeczy chodzi jednak o to samo, co przed laty: o teatr zaangażowany.

Deklaracją takiego teatru jest sztuka Słobodzianka, wystawiona na inaugurację nowego sezonu. Ta historia prawosławnego proroka ze wsi Grzybowszczyzna, którego wyznawcy uważają za wcielenie Chrystusa i postanawiają ukrzyżować, jest lustrem dzisiejszej polskiej rzeczywistości. Kim są bowiem krzyżownicy, którzy uważają się za "świętszych od świętych"? Czy nie przypominają dzisiejszych sekciarzy, gotowych w imię wiary na wszystko? Kim jest prawosławny chłop Bondar, który zawsze przewodzi, nieważne jakiej sprawie? Kim jest katolik Kozłowski, który nie chce grać roli Heroda, bo to Żyd? Kim jest wreszcie sam Prorok, który mówi, że nie jest Jezusem, ale Ilją, a jednocześnie łamie chleb i rozdaje swoim uczniom, nawołując do miłości bliźniego? Ten spektakl mówi dobitnie o tym, co wisi w Polsce w powietrzu. O kryzysie wiary, wypieranej z jednej strony przez dewocję, z drugiej przez fundamentalizm. O polskiej religijności, powierzchownej, a zarazem agresywnej. O samotności i rozpaczy człowieka, który nie znajduje oparcia w traktowanej instrumentalnie religii.

Dla tego tematu Mikołaj Grabowski znalazł piękny i oszczędny język. Scenografia ogranicza się do niezbędnego minimum: kilka surowych bali, z których zbudowana jest chata proroka, i tło, przypominające spaloną słońcem ziemię. Reszta należy do aktorów. Grają z pasją temat wiary: Prorok Oskara Hamerskiego pasem wypędza diabła z opętanej, ale sam płacze ze strachu przed śmiercią, Olga Agnieszki Korzeniowskiej łączy niewinność z wyuzdaniem, Bondar Tomasza Karolaka to portret walki o władzę w wiejskim wydaniu, Charyton Andrzeja Konopki jest przejmującym obrazem człowieka, który chce poświęcić życie za zbawienie innych i przyjmuje rolę Judasza. Z młodymi aktorami współgrają starsi: Mariusz Saniternik jako Pijanica walczący ze słabością i Ireneusz Kaskiewicz (Ślepy), który z jednego słowa "no" potrafi wydobyć wszystkie odcienie uczuć.

Najciekawsza jest jednak warstwa muzyczna spektaklu, sprośne i religijne pieśni śpiewane przez aktorów. Tworzą cały kosmos Wschodu i świetnie oddają temat sztuki, którym jest zderzenie pierwiastka boskiego z ludzkim. Tego efektu nie byłoby bez warsztatów wokalnych, prowadzonych przez Monikę Mamińską i Jana Bernada z lubelskiej Fundacji "Muzyka Kresów". Ci badacze archaicznej muzyki nauczyli łódzkich aktorów śpiewać trzy-i czterogłosowe pieśni tak, jakby to nie byli aktorzy, tylko chór z wiejskiej cerkwi. "Prorok Ilja" otwiera nowy okres w historii Teatru Nowego, ale jest zarazem przypomnieniem przeszłości tej sceny. To tutaj przecież Kazimierz Dejmek wystawiał swoje pierwsze staropolskie misteria, do których nawiązuje sztuka Słobodzianka. We foyer stoi jeszcze drewniana figura Chrystusa, biczowana w spektaklu "Dialogus de Passione". Grabowski zaczyna tam, gdzie skończył Dejmek. Pierwsza premiera pokazuje, że jego droga może być równie fascynująca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji