Artykuły

"Teoria snów Freuda" w Ognisku

Zagadnienia psychoanalizy pasjonują wielu ludzi dzisiejszego świata a obok poważnych studiów i prac w tym zakresie pełno jest "psychoanalityków" rodzaju raczej popularnego i płytkiego, traktujących tę dziedzinę wiedzy jako rodzaj, zabawy albo okazję do niesmacznych dowcipów. Najczęściej pod tym względem bierze się za punkt wyjścia prace filozoficzno-psychologiczne Freuda i jest rzeczą modną wymienianie jego nazwiska przy każdej okazji, bez względu na to czy trzeba nie trzeba i czy się jego teorie zna, czy też tylko coś nie coś i nieściśle o nim słyszało.

Freud jest stale przedmiotem ostrych kontrowersji i ma zarówno oddanych zwolenników, jak zawziętych przeciwników. Można się z wielu jego teoriami nie zgodzić, ale jest rzeczą niesłuszną sprowadzanie całości tez Freuda wyłącznie do spraw seksualnych, albowiem ten uczony zajmował się całym szeregiem innych zagadnień psychologicznych a większość "freudystów" wie o nim tylko tyle, że sprowadza on wszelkie poczynania człowieka do podlegania instynktowi erotycznemu. Nic więcej.

Komedia Antoniego Cwojdzińskiego "Teoria snów Freuda" była już wystawiana kilkakrotnie i słuszność ma reżyser jej obecnego wznowienia, Stanisław Belski, gdy mówi, że sztuka jest nieprzyzwoita. Samo mówienie o tematach drażliwych i śliskich nie jest jeszcze | nieprzyzwoite, ale tekst sztuki, mimo obcięć, zawiera zwroty, porównania i domyślniki wulgarne, co najbardziej razi wiedza o odrobinie subtelności. Opuszczenie tych fragmentów zrobiłoby sztuce bardzo dobrze. W samej rzeczy bowiem komedia jest satyryczną przeróbką i to zupełnie dowolną, teorii Freuda o symbolice i znaczeniu snów człowieka oraz o świecie podświadomości ludzkiej, zazwyczaj przeciwstawnym światowi świadomości człowieka, jako sztuka, w której występują tylko dwie osoby, jest bardzo trudna do właściwego wystawienia i dobre jej zagranie wymaga dużego talentu aktorskiego.

Zdaje się, że na emigracji trudno było znaleźć bardziej odpowiednich partnerów do zagrania tej pary, niż Wojciech Wojtecki i Krystyna Dygatówna. Możliwości bowiem gry przy dialogu, trwającym od początku do końca, właściwie bez żadnej akcji, są nieduże. A jednak sztuka była interesująca dzięki umiejętnej interpretacji jej nastrojów i atmosfery i to nawet nie ze względu na jej pikantną treść. Jest to zresztą widowisko dla publiczności o pewnym przygotowaniu, a w każdym razie nie dla tych, dla których "dowcipne" jest tylko to, co jest nieprzyzwoite.

Mimo to, może i szkoda, że sala Ogniska świeci na ogół pustkami, jak to zresztą zwykle bywa w okresie letnim. Na Wojteckim znać zmęczenie po niedawnej chorobie, Dygatówna natomiast błyszczy jak zawsze świeżością i naturalnym wdziękiem.

Dekoracje Smosarskiego bez zarzutu, może tylko warto było podnieść nastrój niektórych fragmentów grą świateł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji