Artykuły

Twarzą w wodzie

Najnowsze przedstawienie Leszka Mądzika odbiega od jego dotychczasowego dorobku, zarówno pod względem formalnym, jak i znaczeniowym. "Bruzda" to spektakl o drodze, przejściu traktowanym jako rodzaj inicjacji ale także jako codzienne pokonywanie własnej ścieżki. Mówi o przebywaniu kolejnych etapów życia - upadaniu i podnoszeniu się z klęski, ale także o podróży między życiem i śmiercią, przejściu na drugą stronę. Tematem jest proces narodzin do ziemskiego istnienia, jak również dochodzenie do Boga. do nienazywalnej stacji po drugiej stronie życia. Niestety. Mądzik w "Bruździe" o metafizyce mówi zbyt mało, posługując się oczywistymi odniesieniami do tradycji chrześcijańskiej, symbolami - między innymi wody i ziarna - które tutaj tracą znaczenie i stają się jedynie znakami plastycznymi. W spektaklu brak niepokoju, tajemnicy, magii, tak charakterystycznych dla twórczości Mądzika. Stawianie "Bruzdy" w jednym szeregu z pozostałymi spektaklami twórcy Sceny Plastycznej KUL byłoby znacznym nadużyciem. Trzydziestopięciominutowy performens z Leszkiem Mądzikiem w roli głównej to niezbyt udany eksperyment estetyczny, a nie - jak można by oczekiwać - wypełniany rodzącymi się na oczach widza znaczeniami seans z metafizyką w tle.

Najważniejszym elementem przestrzeni jest biegnąca przez całą scenę czarna, szeroka na około pół metra rynna-bruzda wypełniona wodą. Przecinają ją cztery ustawione w regularnych odstępach ramy obleczone szarym papierem. Po lewej stronie scenę zamyka, wykonana również z szarego papieru, ściana z niewielką szczeliną pośrodku. Po prawej - czarna kotara i zwisające z sufitu sznurki. W odróżnieniu od wcześniejszych spektakli Leszka Mądzika. "Bruzda" rozgrywa się w pełnym świetle. Ten zabieg z jednej strony umożliwia złożenie następujących po sobie obrazów w logiczną całość, z drugiej jednak odbiera przedstawieniu tajemnicę.

Spektakl rozpoczyna wejście Leszka Mądzika ubranego w ciemnoszary garnitur. Jest on głównym konstruktorem świata scenicznego, demiurgiem i przewodnikiem jednocześnie. Kreuje wszystkie obrazy. Przez kilka pierwszych chwil chodzi, rozgląda się. Na moment znika za czarną kotarą i wraca, pchając brudne, oblepione farbą i cementem taczki, na których leżą zwoje szarego papieru. Po chwili dziwne kule-kokony z hukiem lądują na podłodze. Kiedy już wszystkie zwoje leżą na scenie. Mądzik podchodzi do każdego z osobna i. pociągając za zwisający z sufitu sznurek, wysypuje na papierowy pakunek ziarno, powołując do życia, niczym biblijny Siewca. Szum spadających ziaren budzi ukryte w kokonach postaci, które po krótkim zmaganiu się z materią uwalniają się z papierowych zwojów. Postaci "rodzą się" kolejno, jedna po drugiej. Mądzik może budzić skojarzenia zarówno z Siewcą, jak i z Charonem - mitycznym przewoźnikiem dusz, który, pomagając zmarłym przepłynąć na drugą stronę Styksu, sprawia, że zaczynają funkcjonować w innym porządku. Powołane do życia postaci to ludzie z krwi i kości, którzy rodzą się do nowego życia na ziemi, do nowej drogi, albo duchy zmarłych, które przepłynąwszy Styks, zaczynają "żyć" we własnym świecie. Postaci ubrane są w niebieskie drelichowe fartuchy, mają ogolone głowy, bose nogi. Wyglądają jak skopiowane z jednej matrycy. Być może to jedna osoba w czterech odsłonach, prezentowana w różnych etapach życia. Każdą z postaci Mądzik wprowadza w czarną bruzdę wypełnioną wodą. Powoli, ostrożnie kieruje je w stronę papierowej bramki, rozcina ręką papier i pozwala, by po chwili postaci całym ciałem upadały w wodę. Każdy po kolei powtarza czynność poprzednika, uważając, by idąc po wodnej bruździe, nie nadepnąć na leżących już w niej towarzyszy. Akt ten rozgrywa się czterokrotnie. Gdy wszyscy już leżą twarzą w wodzie, rozpoczyna się druga część spektaklu. Mądzik podchodzi do każdego z osobna i polewa jego głowę lub stopy wodą. oczyszczając z niewiadomych grzechów. Przywodzi na myśl Jana Chrzciciela lub Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy, ale bynajmniej nie próbuje wcielić się w nich. grać. czy też profanować. Po prostu wykonuje czynności naznaczone długą religijno-kulturową tradycją, skojarzeń nie sposób więc uniknąć.

Gestem polewania głowy lub obmycia nóg leżący są ponownie wzywani do powstania. Postać budzi się do życia, odradza się niczym feniks z popiołów, po czym jest odprowadzona przez Mądzika do tylnej ściany sceny i przechodzi na ukrytą za papierową kurtyną "drugą stronę". Symboliczną bramą do innego świata, porządku, jest druga bruzda - szczelina między płachtami szarego papieru. Przekraczają tę bramę, udając się w nieznany, obcy obszar. Gdy wszystkie postaci znikną już za papierową kurtyną, Mądzik zostaje na chwilę sam. Staje na prawym krańcu sceny, rozsuwa czarną kotarę i gestem iluzjonisty, który wyciąga królika z cylindra, prezentuje kolejnego uczestnika wydarzeń. W czarnej "czeluści" pojawia się ubrana w białą sukienkę mała dziewczynka z rozpuszczonymi włosami. Dziewczynka powoli pokonuje tę samą drogę, którą przeszli poprzednicy. W jej krokach nie ma wahania - w przeciwieństwie do tamtych, nie upada ani razu. Gdy pewnym, spokojnym krokiem dochodzi do papierowej kotary, ta na chwilę opada do jej stóp. Na moment oczom widzów ukazuje się ów "tajemniczy obszar" nieznanego, do którego udały się poprzednie postaci. Okazuje się, że wszystkie siedzą przy stole (ołtarzu?) plecami do widowni. Dziewczynka przechodzi na drugą stronę. Kiedy zajmuje miejsce na stojącym pośrodku krześle, pozostałe postaci kładą się na stole w niewyraźnym, ofiarnym geście. Powoli kurtyna znów podnosi się. a przez bruzdę w papierze widać zwisające z krzesła bose stopy dziewczynki.

"Bruzdę" trudno nazwać spektaklem teatralnym, jest to raczej performens. Na oczach widzów nie zdarzyło się nic, co nie byłoby prezentacją powszechnie znanych motywów. "Bruzda" może być również traktowana jako swoista próba estetyczna, nieudana, niestety.

Percepcja widza w trakcie owej sytuacji estetycznej została skutecznie zaburzona za sprawą niezwykłej aktywności fotoreporterów obecnych na spektaklu w nowosądeckim Małopolskim Centrum Kultury ..Sokół". Z całą pewnością ten pokaz "Bruzdy" został doskonale i drobiazgowo udokumentowany. Powstała jednak paradoksalna sytuacja - miejscowi paparazzi stali się jednym z głównych elementów spektaklu, niemal na równi z samym Leszkiem Mądzikiem. Może rzeczywiście "Bruzda" na zdjęciach będzie wyglądać lepiej niż oglądana na żywo. Zostanie interesującym zbiorem fotograficznych klisz, które jednak przy bliższym kontakcie okażą się stertą nic nieznaczących obrazów, wyblakłych od zbyt częstego powielania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji