Artykuły

Poznańskie preludium

"Kiedy świat był młody" w reż. Pawła Kamzy w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Ewa Szkudlarek w Teatrze.

Prawdziwa to ironia losu - jedyne zakończone sukcesem powstanie w sposób mniej lub bardziej świadomy zostało nieco zapomniane i pominięte w tradycji kulturowej. Rzeczywistość niepodległościowa, szczególnie w początkowej fazie, postrzegana była przez wielu artystów jako zaprzeczenie pojęć z repertuaru mitycznego myślenia o historii i wolności - takich jak cud, wiara, zmartwychwstanie - stąd paradoks 1918 roku. "Polska - pisał Karol Irzykowski - zrobiła karierę przeciętną, prozaiczną. [...] Skończyły się i nie ziściły piękne sny umęczonego więźnia, robiącego gwoździem podkop pod mur. Przyszedł zwykły klucznik i otworzył mu drzwi"*.

Niewątpliwie, dziewięćdziesiąta rocznica wybuchu powstania wielkopolskiego stała się okazją do przypomnienia tamtych wydarzeń. Z jednej strony spektakl Pawła Kamzy "Kiedy świat był młody" wpisuje się więc w kontekst tradycyjnych obchodów -scenariusz został oparty na motywach wspomnień z 1918 roku, natomiast z drugiej wyłamuje się z konwencji okolicznościowej laurki patriotycznej "ku czci". Akcja na scenie jest bowiem odbiciem codziennego życia mieszkańców Poznania. Reżyser zredukował konteksty zarówno historyczne, jak i polityczne - pominął choćby przyczyny wybuchu powstania. Zamiast strzelaniny na barykadach, przemarszu wojsk, ubóstwa koszar obserwujemy walkę o chleb powszedni, wędrującą przekupkę czy pachnący cygarami salon. "Kiedy świat był młody" dodatkowo zyskuje inny wymiar, bardziej indywidualny, gdyż dotyczy konkretnych osób i ich losu wśród gwaru miejskich ulic.

Scena kameralna służy doświadczeniu bliskości. To, co przeszłe, staje się uobecnione, niemalże dotykalne, a sama historia nie jest zbyt odległa - dzieje się na oczach widzów. Sceniczna przestrzeń została podzielona na trzy części: garderobę Madame Stefani (miejsce intymnych zwierzeń i prób konspiracji), kawiarnię (stoliki dla stałych bywalców) i poczekalnię dworcową (ławka dla podróżnych). Dobór jest istotny: oto przestrzenie przypadkowych spotkań, banalnych rozmów, wymiany informacji, milczących ominięć, momentalnych otarć, a więc sytuacji, które tworzą powierzchowne i krótkotrwałe relacje między ludźmi. Wyczuwalny jest pośpiech działań i napięcie, przerywane chwilami zamyślenia i refleksji przy muzycznym akompaniamencie.

Spektakl ukazuje te relacje oraz stosunek do kończącej się wojny i powstańczej "gorączki". Madame Stefani - rola Barbary Krasińskiej - nadal prowadzi kawiarnię i przyjmuje gości w luksusowym apartamencie. Lustrzane odbicie jej twarzy zdradza niepokój, a w geście otulenia ciała połyskliwym peniuarem mieści się cała gama tęsknoty za kimś bardzo drogim. Mimo że jej songi brzmią trochę sztucznie, niekiedy trywialnie, stają się wyrazem wewnętrznego osamotnienia. Śpiewa dla siebie, aby zagłuszyć przeszłość i oswoić się z pustką teraźniejszości.

Natomiast Magdalena Planeta jako Hrabina, która pewnym, żołnierskim krokiem wtargnęła do salonu Madame, często zmienia kostiumy i role. Arystokratka w kawiarni, szeregowiec w mundurze z szablą dziadka u boku, wreszcie tancerka myląca kroki w tangu. Interesujące są sceny z jej głosem płynącym z offu. Światło pada na okrągły kawiarniany stolik, który staje się pensjonarskim sekretarzykiem służącym do pisania listów. Puste miejsce jest czytelnym znakiem nieobecności drugiego. W każdym z listów rozpoczynających się od słów "mój ukochany" pojawia się relacja z wydarzeń w mieście. W gruncie rzeczy bohaterka nic jest zainteresowana przyjazdem Paderewskiego do Poznania ani sprawną organizacją wojskową generała Taczaka, nie potrafi poradzić sobie z tęsknotą za dotykiem dłoni i wieczornym pocałunkiem.

Trzecia postać w tej galerii kobiet to zaradna poznanianka, gotowa znieść wiele przeciwności losu. Ma w sobie coś z Matki Polki, a zarazem z lokalnej bam-berki. Zdobywa różne towary, dobija targu, dźwiga wór kartofli i przygotowuje wigilijną kolację dla swojej rodziny. Tęskni za synem, który walczy na froncie, pilnuje domowego ogniska i dobrze orientuje się w działaniach wojennych. Jako rodzinny przywódca wydaje ukochanym mężczyznom rozkaz udziału w powstaniu. Rola Teresy Kwiatkowskiej jest wyrazista, szczególnie dzięki użyciu w jej wypowiedziach poznańskiej gwary. Właśnie ów wyeksponowany językowy koloryt w piosence "Marmelada" szczególnie wzrusza i bawi publiczność. Niepokojące doświadczenie codzienności łączy kobiety, a zarazem usuwa w cień lęk o sens historycznych dziejów. Nie ma emocjonalnego rozchwiania, nocnych przygód i porannych perypetii.

A jednak nawet w takich czasach nie może zabraknąć miejsca na ludzką słabość, miłość, frustrację i wierność.

Tajemniczą postacią, która systematycznie powraca do kawiarni Madame Stefani, jest żołnierz-dezerter. Ta niema rola Łukasza Chrzuszcza jest najbardziej złożona. Przychodzi on niespodziewanie - niemalże jak Widmo z dramatu Mickiewicza - wychodzi niepostrzeżenie. Zostawia ślad - dym z dogasającego na popielnicy papierosa. Nieobecny wśród obecnych, codzienny gość opuszczonego lokalu. Bohater? Uciekinier? A może raczej człowiek z piętnem wojennego czasu na swoim młodzieńczym życiorysie.

W spektaklu "Kiedy świat był młody" historia ma charakter otwarty. To nie jest rekonstrukcja dziejów, a raczej świadoma konstrukcja wizji zdarzeń. Kamza tworzy obrazy przeszłości i przedstawia ją jako aktualność pełną wielu możliwości. Na spektakl składają się zapisy rozmów, usłyszane wypowiedzi, fragmenty listów. Dialogi w zasadzie nie służą rozwojowi akcji, więcej w nich dygresji, wspomnień niż pojedynków słownych. Rzeczywistość zewnętrzna staje się wewnętrzną pamięcią postaci, a ich słowa są reakcją na to, co dzieje się wokół. Całość cechuje synkretyzm, pojawiają się elementy historycznego dramatu mieszczańskiego, melodramatu i kryminału. Osoby występujące w spektaklu łączy wspólny cel - oczekiwanie na dziejową przemianę. Postacie znajdują się w sytuacji granicznej - oto umiera stary świat i rodzi się nowy, który należy uformować według pewnych zasad. Mimo wielu niedokończonych wątków i kilku niespójności planów akcji, dotyka się tutaj ważnego problemu wolności - oczekiwanej, upragnionej i wytęsknionej, ale - w konfrontacji z rzeczywistością w obliczu dziejowej transformacji - różnie rozumianej.

Spektakl "Kiedy świat był młody" ukazuje wysiłki i próby rozpoznawania własnej, niepowtarzalnej drogi, która pozwala ocalić siebie w takim świecie, jaki przypada każdemu pokoleniu w udziale. Teatralne poznańskie preludium pełne historycznych refleksji tuż przed uroczystościami wielkomiejskich obchodów wybuchł powstania wielkopolskiego.

* Karol Irzykowski "Recenzje teatralne", Warszawa 1965.

Ewa Szkudlarek - pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; zajmuje się teorią dwudziestowiecznego dramatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji