Artykuły

Po co wraca Odys?

Projekt "Odyseja Europa" - jeden z największych projektów przygotowanych z okazji przyznania Zagłębiu Ruhry tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2010 - został zaplanowany jako teatralna podróż przez miasta tego regionu. Prezentację sześciu spektakli składających się na cykl rozpoczęła "Areteia" Grzegorza Jarzyny w Grillo Theater w Essen. Reżyser postąpił przewrotnie inaugurując wyprawy współczesnych Odyseuszy końcowym epizodem eposu Homera - to może zaskakiwać niemiecką publiczność. Nieoczekiwanie Jarzyna wpisał się w ciąg polskich powrotów Odysa.

W tej luźnej adaptacji wątków "Odysei" Odys powraca do domu zajętego przez zalotników Penelopy. W oryginale, przy pomocy sprzyjających mu bogów i syna Telemacha, rozprawia się z zalotnikami i odzyskuje wierną Penelopę. U Jarzyny nie jest to jednak takie proste. Reżyser odziera homerycką opowieść z sielankowości i heroizmu. W jego odczytaniu ta historia nie jest bajką dla dzieci, jak przez lata traktowano "Odyseję". To mitologia sięgająca mrocznych mitów archaicznych. Ciemna i krwawa historia, przypominająca chwilami bezlitosną analizę rozpadu rodziny i walk o władzę z wiedeńskiego "Lwa w zimie" zrealizowanego przez Jarzynę w Burghtheater w 2007 roku.

Zamiast pogodnego Homera dostajemy grecką tragedię, motywem przekleństwa krwi i nieuchronności wyznaczonego losu kojarzącą się z historią Edypa. Jarzyna głównym bohaterem czyni nie tyle Odysa, co tytułowe areté, greckie pojęcie tłumaczone jako cnota, męstwo, ale też sposobność każdego człowieka do spełnienia przeznaczonego mu zadania. Odys i jego rodzina są przez bogów przeznaczeni do wiecznego rozlewu krwi. Odyseusz usiłuje uciekać, wyruszając w długą wędrówkę - ale los dopadnie go w ojczyźnie, do której tak bardzo chciał powrócić.

W niemieckim przedstawieniu Jarzyny widać bowiem przede wszystkim inspiracje nie tyle greckim eposem, co polskim odczytaniem mitu przez Stanisława Wyspiańskiego w dramacie "Powrót Odysa". Sięga po niego, kontynuując polską tradycję fascynacji tym tekstem, czytanym przez takich reżyserów jak Tadeusz Kantor czy Krystian Lupa, nieznaną jednak niemieckiej publiczności. A jednak myślenie Wyspiańskiego okazuje się bliskie współczesnemu odbiorcy. Idąc za nim, Jarzyna pokazuje człowieka zagubionego wobec praw natury i ziemi, stającego w otwartej przestrzeni, gdzie łączy się przeszłość i teraźniejszość, krwawe wspomnienia i pragnienie spokoju.

"Areteią" Jarzyna potwierdza swoje umiejętności doskonałego i świadomego wykorzystywania teatralnej maszyny. Pracując ze stałą ekipą oraz aktorami niemieckimi i polskimi, tworzy świat całkowity, umowny, a jednocześnie pełen znaczeń. Na niemal pustej scenie światło kreuje kolejne przestrzenie: kosmiczną pustkę Olimpu tuż obok sali bankietowej zalotników; brzeg morza, nad którym budzi się Odyseusz; kort tenisowy Telemacha. Autorzy muzyki tworzą tło dźwiękowe, które nieustannie pobrzmiewa w całej sali, niepokojąc i intrygując widzów. Jest w nim szum kosmosu i morza, dźwięki odbijanej przez Telemacha piłki tenisowej, gitarowy zgiełk, oddający okrucieństwo rzezi dokonywanej przez Odysa. Reżyser zabiera nas w podróż do miejsca znajdującego się gdzieś w połowie drogi między odchodzącą w przeszłość Itaką a współczesnym światem. Problemy pozostają niezmienne.

Odys w "Aretei" jest człowiekiem z innego czasu i innego mitu. Ze świata, w którym bogowie byli ważni dla ludzi, a ludzie oddawali im cześć. Jarzyna rozpoczyna spektakl obrazem Odyseusza zwiniętego w kłębek na skraju sceny. Stojąca nad nim Atena (Sandra Korzeniak), dziwna, aseksualna postać w czarnej peruce i czarnym uniformie, budzi go ze snu, nawołując "Odyssoi, Odyssoi". Ten obraz kończy też spektakl, jak rodzaj cody, jakby to, co wydarzyło się na scenie, było tylko snem Odyseusza, który nigdy nie powrócił do swojej ojczyzny.

Dla pozostałych bohaterów bogowie są bajkowymi, nierealnymi postaciami, które już dłużej nie wpływają na ich życie. Laertes w pewnym momencie wprost spyta Telemacha: "Widziałeś kiedyś boga?". Bogowie mówią niezrozumiałym językiem (specjalnie przygotowanymi kwestiami w języku polskim odwróconymi wspak). Sztywno siadają pod ścianą, z boku, na niewygodnych krzesełkach, skąd obserwują ludzkie poczynania. Ubrani w identyczne czarne kostiumy, w dziwacznych perukach, wyglądają trochę jak bohaterowie serialu "Star Trek". Obcy wobec siebie i ludzi, starzy i zmęczeni.

Jeszcze tylko Hermes (Jan Peszek) przemyka tanecznym krokiem między bawiącymi się na przyjęciu u Penelopy zalotnikami. Z twarzą zastygłą w przewrotnym grymasie, w przykrótkich spodniach i butach założonych na bose stopy przypomina złośliwego ducha albo smutnego kloszarda. Ale i on w pewnej chwili zrezygnowany usiądzie na ziemi, a jedyną istotą, z którą zechce porozmawiać, będzie pies Argos liżący jego stopy. Jak w jednej z poetyckich miniatur Zbigniewa Herberta: "Hermes idzie przez świat. Spotyka psa. - Jestem bogiem - przedstawia się grzecznie. Pies wącha jego nogi. - Czuję się samotny. Ludzie zdradzają bogów. Ale zwierzęta nieświadome i śmiertelne, oto czego pożądamy. Wieczorem po całodziennej wędrówce usiądziemy pod dębem. Powiem ci wtedy, że czuję się stary i chcę umrzeć. To będzie kłamstwo potrzebne, abyś lizał moje ręce".

Atena, opiekunka Odyseusza, czuje się najmocniej związana z jego losem. Ma w sobie współczucie dla ludzi, usiłuje na ich korzyść sterować ruchami planet. Wcześniej, na ścianie nad głowami bogów w pewnej chwili płonie słońce w zaćmieniu. To samo słońce, już w pełnej krasie, pojawi się nad głową Ateny, która będzie próbowała pokierować drogami Odyseusza. Jej związek z nim chwilami nabiera zmysłowego charakteru. W jednej ze scen Atena w długiej sukni i peruce łudząco przypomina Penelopę. Przytula się do Odysa, w jego ramionach staje się symbolem wszystkich kobiet, które spotkał on na swojej drodze do domu, zdradzanych i okłamywanych. Nie potrafi mu się oprzeć, niebezpiecznie się uczłowiecza, co wywołuje niezadowolenie Zeusa (Marcin Czarnik). Ojciec bogów pozostaje cały czas zdystansowany nie tylko wobec ludzi, ale też wobec poczynań Hermesa i Ateny. Aby odzyskać władzę i ludzkie posłuszeństwo, żąda ofiary z ludzi i bogów.

Powracający do Itaki Odys (Andreas Grothgar) bardzo często w trakcie przedstawienia pozostaje z boku sceny, obserwując bieg wydarzeń. Zwalisty i ciężki, ewidentnie nie pasuje do świata, który zastał po powrocie. Ze swoją wiarą w siłę bogów staje się śmieszny pośród eleganckiego, rozbawionego towarzystwa goszczącego u Penelopy (Katarzyna Herman). Zarówno ona - zmysłowa, świadoma kobieta - jak i ojciec Odysuesza, Laertes - pewny siebie mężczyzna w sile wieku - wydają się doskonale odnajdywać w świecie bankietowego "small talks". Zalotnicy Penelopy nie są barbarzyńską hordą, najeżdżającą opuszczony dom Odyseusza. To brylujący na salonach mężczyźni w smokingach. Penelopa steruje nimi zgodnie ze swoimi zachciankami: w należytym skupieniu wysłuchują koncertu wykonywanego na żywo w trakcie przyjęcia. Tylko muzyka zgrzyta - zamiast odpowiedniego do sytuacji kameralnego kwartetu, słyszymy brudne, połamane dźwięki wydobywane z gitary elektrycznej przez Andy'ego Mandorffa. Młody, zbuntowany Telemach (Krunoslav Šebrek), wbrew namowom matki i Laertesa, odmawia wejścia w rolę gościa bankietu i z coraz większą wściekłością uderza piłką tenisową o ścianę. Kort tenisowy jest jego królestwem, zadośćuczynieniem za brak władzy w świecie dorosłych.

Jarzyna w swoim spektaklu pokazuje nieodwracalne zniszczenia, wywołane długą podróżą Odysa. Dotknięci są nimi i Telemach, i Penelopa. Syn uparcie usiłuje utrzymać mit ojca w sobie samym i w innych. Penelopa nie wierzy już w jego powrót, jest gotowa rozpocząć nowe życie z innym mężczyzną. Kiedy mąż staje przed nią, z niedowierzaniem dotyka jego twarzy, obchodzi dookoła, bez radości, jakby przez te lata straciła umiejętność czucia. Jakby zrozumiała, że kobiety dla Odysa są jedynie piękną zabawką. Przemianą Ateny w Penelopę Jarzyna jeszcze to podkreśla.

W "Aretei" dramat Penelopy rozgrywa się jednak na uboczu męskich relacji. Odys powraca dla syna i do ojca. Każdy z nich naznaczony jest przekleństwem władzy, żądzą mordu. "Bogowie domagają się krwi" - uczy Odys swojego syna i zabija sługę Eumajosa, który jako pierwszy rozpoznaje go w Itace. Laertes jest zdumiony i rozczarowany powrotem syna do ojczyzny. Między nimi jest napięcie wytłumaczalne tylko lękiem starego króla przed utratą należnej mu pozycji. Z imionami bogów na ustach Odys dokona zarówno rzezi zalotników, jak i morderstwa na ojcu. Z kolei jego, pochylonego nad ciałem Laertesa, zabije Telemach, dopełniając w ten sposób krwawego przekleństwa. Odyseusz nie może powrócić bezkarnie. Siła okrutnego mitu trwa mimo upływu lat. Kolejny z rodu przejmuje władzę, wiążącą się nieodłącznie z zabijaniem.

Spektakl Jarzyny uwodzi pięknem obrazów, ale stawia bezlitosną diagnozę. Religia jest przeszłością, rodzina została zniszczona, a kolejne pokolenia ludzi niosą brzemię krwawych spustoszeń. Okrucieństwo pozostaje niezmienne, czy to w starożytności, czy w dzisiejszym świecie.

Agnieszka Rataj - recenzentka i dziennikarka teatralna; współpracuje z "Życiem Warszawy" i "Rzeczpospolitą".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji