Artykuły

Z Zygmuntem Krauze o Iwonie

- Zupełnie inaczej pisze się muzykę do sztuki teatralnej, a inaczej operę. W pierwszym przypadku kompozytor jest w stu procentach służebny wobec reżysera i tekstu. Natomiast w utworze operowym muzyka dominuje nad tekstem i nad ewentualną reżyserią - o realizacji opery "Iwona, księżniczka Burgunda" mówi ZYGMUNT KRAUZE.

W ramach sezonu "Nova Polska" we Francji, w dniach 20 i 21 listopada w Theatre Silvia Monfort w Paryżu odbyło się prawykonanie koncertowej wersji nowej opery Zygmunta Krauzego [na zdjęciu] Iwona, księżniczka Burgunda do libretta kompozytora i Grzegorza jarzyny według Gombrowicza; kierownictwo muzyczne sprawował Andrzej Straszyński. Wystąpili: Adam Zdunikowski (Książę), Magdalena Barylak (Królowa Małgorzata), Dariusz Machej (Król Ignacy), Joanna Tylkowska (Iza), Grzegorz Pazik (Szambelan), Michał Wajda Chłopicki (Cyryl), Michał Czerniewski (Cyprian), Agnieszka Dąbrowska i Joanna Cortes (Dama I i II, Ciotka l i II), Dominika Kluźniak (Iwona) oraz Polska Orkiestra Radiowa. Utwór został zamówiony przez miasto stołeczne Warszawa, z inicjatywy Janusza Pietkiewicza, dyrektora Biura Teatrów Urzędu Miasta st.Warszawy. Do paryskiej premiery doszło w wyniku porozumienia między prezydentem miasta Warszawy i merem Paryża.

Małgorzata Komorowska: - Miał Pan już wcześniej paryskie doświadczenie z Gombrowiczem: skomponowaną w 1989 roku muzykę do przedstawienia Operetki w reżyserii Jorge Lavellego.

Zygmunt Krauze: - To było piękne przeżycie. Komponowałem muzykę do spektaklu, którego reżyserem był przyjaciel Gombrowicza. Miałem możność spotykania się z Ritą Gombrowicz, która udostępniła mi egzemplarz Operetki z osobistymi notatkami autora, związanymi z muzyką do spektaklu. Tak więc znalazłem się w samym środku sprawy. Potem była premiera w Barcelonie, ponad sto przedstawień w Paryżu i tournee po Francji.

Ale zupełnie inaczej pisze się muzykę do sztuki teatralnej, a inaczej operę. W pierwszym przypadku kompozytor jest w stu procentach służebny wobec reżysera i tekstu. Natomiast w utworze operowym muzyka dominuje nad tekstem i nad ewentualną reżyserią. Sztuka Iwona, księżniczka Burgunda została na operowy użytek oczywiście skrócona. Dokonaliśmy tej pracy z reżyserem Grzegorzem Jarzyną, dosłownie razem, w pełnym porozumieniu i zgodzie. Jarzyna znał na pamięć każde słowo i sytuację - wystawił Iwonę z zespołem krakowskiego Teatru Starego w 1997 roku i objeździł z tym przedstawieniem pół Europy; na festiwalu w Avignon w 2000 roku odniósł wielki sukces. Ja szukałem w tekście bezpośrednich wypowiedzi postaci sztuki, a proponowałem eliminację kwestii opisowych i komentarzy. Oprócz skrótów, przestawiliśmy kolejność niektórych fragmentów, usuniętych też zostało kilka drugorzędnych ról, aby móc skupić się na głównych osobach dramatu. Ale utrzymaliśmy czteroaktową formę i Gombrowiczowski ciąg wydarzeń - cięcia, nigdy drastyczne, zostały poczynione równomiernie w całym tekście.

W zasadzie sztuka jest klasyczna, ma przejrzystą strukturę i niezbyt zagmatwaną akcję, dzięki temu nadaje się na operowe libretto. Jest w niej wiele odniesień do Szekspira, zwłaszcza do Hamleta: stosunek Księcia do matki, postać Króla, podobieństwo postaci Szambelana do Poloniusza. Toteż pisząc ten utwór starałem się bardzo serio traktować dramat i sytuacje Iwony. Przełożyło to się na odpowiednią narrację muzyczną, na frazy i barwy niosące napięcie emocjonalne na serio. Udawanie czegoś zakończyłoby się klęską. To robi sam Gombrowicz genialnie. Traktując poważnie tekst starałem się tylko go wzmocnić.

Oto przecież w niby przyzwoitej rodzinie dzieją się rzeczy okropne; każdy chce zabić Bogu ducha winną osóbkę. W IV akcie podczas specjalnie w tym celu urządzonej kolacji z potrawą z karasków Iwona zadławią się ością. Miałem wielki dylemat, jak ująć muzycznie tę makabrą, jak dźwiękami podkreślić nierealność sytuacji, okrucieństwo i obojętność tej rodziny dokonującej zabójstwa. I postanowiłem wytworzyć kontrapunkt muzyki bardzo spokojnej, niemalże lirycznej.

- Słuchałam całego utworu na próbie w Warszawie - finał istotnie robi wrażenie: sześć mocnych uderzeń w kocioł, a potem powolny puls i długo wytrzymywane jakby przezroczyste akordy. Orkiestra ma zresztą szczególne brzmienie.

- Jej skład w zasadzie jest tradycyjny, z fortepianem, dodałem tylko moje ulubione instrumenty: akordeon, gitarę elektryczną, saksofony. Stosuję je w wielu utworach symfonicznych, by orkiestrze nadać pewien odrębny kolor. Muszę podkreślić, że Polska Orkiestra Radiowa z kilkorgiem doangażowanych muzyków i wszyscy wykonawcy wspaniale się spisali. Andrzej Straszyński pracował w sposób idealny. Uważnie słuchał uwag kompozytora, co rzadko się zdarza, w dodatku je realizował! Jednocześnie ze swej strony wnosił bardzo dobre rozwiązania. To dyrygent o wielkich umiejętnościach pracy ze śpiewakami i od razu wyczuwał teatralność ich partii. Obsadę dobrał Ryszard Karczykowski. Mając doskonałe rozeznanie w możliwościach i talentach młodych polskich śpiewaków, dokonał tego bez mojego udziału, z czego jestem bardzo zadowolony.

Oczywiście przez samo brzmienie głosów i rodzaj partii wokalnych zmieniły się nieco charaktery Gombrowiczowskich postaci. Cyryl u mnie śpiewa kontratenorem, podobnie jak jego kolega Cyprian. Sopranowi Królowej Małgorzaty dałem fragmenty liryczne, nieomal kantylenowe, a jej scena przy lustrze, wedle Pani skojarzenia, przywołuje na myśl knowania Lady Makbet. Rola Iwony jest mówiona - ona wprawdzie mówi u mnie jeszcze mniej niż w sztuce, ale ma do zagrania rolę ważną i trudną, czysto aktorską. Postać Księcia (tenor) jest najbardziej skomplikowana. To człowiek, który pod koniec sztuki jest prawie schizofrenikiem. Zmiany jego nastrojów i emocji starałem się wyrazić różnicowaniem muzyki. Stąd nagle występuje na przykład powolny walc, ton wielkiej operowej arii "Nie kochać jej!", fraza habanery czy zwrot musicalowy. Książę bywa okrutny, ironiczny, miękki, liryczny, dziwnie wesoły, jak to bywa u ludzi niezrównoważonych.

- Iwona, księżniczka Burgunda to trzecia Pana opera i w każdej słowo ma dużą literacką wagę; komponował Pan do librett wykrojonych ze sztuk Kajzara, Wyspiańskiego i Gombrowicza.

- W każdej z tych oper miałem do czynienia z innym rodzajem dramaturgii. Gwiazda jest rozpisanym monologiem, co wynikło z tekstu Helmuta Kajzara (wspólnie z nim zresztą nad tym pracowaliśmy). W Balthazarze do tekstu Wyspiańskiego (w opracowaniu Ryszarda Peryta) dużą rolę pełni chór, a poszczególne postaci śpiewają długie kwestie nie wchodząc w interakcje między sobą. Natomiast w Iwonie wszystko opiera się na scenach i dialogach w rozmaitej formie. Ansamble wprowadzam rzadko, jak rozbudowany wokalnie duet Królowej i Izy, krótki duet kontratenorowy Cyryla i Cypriana, tercet Dam dworu, wspólne charakterystyczne wejścia Ciotek. Śpiew jest sylabiczny, układ rytmiczny bywa niekonwencjonalny. Treść wyrażana słowami stanowić ma bowiem kontrapunkt do serio traktowanej muzyki. Podobnie więc jak w Balthazarze stosuję transakcentację, z przenoszeniem akcentu najczęściej na pierwszą sylabę słowa, wbrew zasadom języka polskiego. Myślę, że ktoś, kto jest wzburzony i podekscytowany, uczestniczy w awanturze, ten mówi czasem właśnie w ten sposób, nienaturalnie. Daje to pewien wyróżnik samej dramaturgii muzycznej, a śpiewak musi pokonywać siebie i swoje przyzwyczajenia, i dzięki temu przestawia się na nieco inny poziom emocjonalny. To dla mnie ważne, jako jeden z wyznaczników mojego kompozytorskiego języka w muzyce wokalnej. W utworze przeważa instrumentalne traktowanie głosu, niekiedy także jego linia biegnie unisono z orkiestrą, co wbrew pozorom sprawia trudność śpiewakom, którzy mają naturalne prawo do swobody w niuansach kształtowania frazy, skracania bądź wydłużania poszczególnych dźwięków itp. Wszystko to ma stworzyć wykonawcom płaszczyznę odczytania i interpretacji tekstu Gombrowicza takiego, jakim on w istocie jest. Stanowi świadomą próbę nakłonienia solistów do pewnego odstąpienia od rutynowego śpiewania oper, nie w zakresie techniki i emisji, lecz wyrazu - po to, by odkryć nowy, być może, typ ekspresji wokalnej, a w przypadku realizacji scenicznej, także aktorskiej.

- Wśród francuskiej publiczności znajdował się polski minister kultury Waldemar Dąbrowski, reżyser Jorge Lavelli, Rita Gombrowicz, wdowa po pisarzu...

- Paryż jest bogaty w "pięknych ludzi". Było ich na premierze więcej, i to zarówno z Polski, jak i Francuzów. Ale teraz najważniejsze, aby Iwonę pokazać w Warszawie. Czy to się uda?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji