Artykuły

Ogon Nietoperza

Tej premiery długo oczekiwano. Gdyński Teatr Muzyczny wyraźnie w ostatnich latach preferował amerykańskomusicalowy repertuar. Ostatnią operetką była tu "Księżniczka Czardasza" wystawiona bodaj siedem lat temu. Publiczność darzy jednak ten trochę pretensjonalny i nieco zramociały gatunek sympatią i sentymentem, czemu dała wyraz na ostatniej sobotniej premierze "Zemsty Nietoperza" Johanna Straussa.

Ten bodaj największy i najbardziej znany utwór Straussa obok "Barona, cygańskiego" i "Wiedeńskiej krwi", oparty jest na wodewilowym libretcie. Muzyka zaś jest pełna walców i polek; oto partie głównych, bohaterów wymagają od wykonawców talentu i maestrii.

Po raz pierwszy wystawiono "Zemstę Nietoperza" w Gdyni dokładnie 30 lat temu. Teraz jest znów w repertuarze, w inscenizacji krakowskiego reżysera Roberta Skolmowskiego. Już pantomimiczna uwertura, zgrabny pastisz Gombrowiczowskiej "Operetki" zapowiada zupełnie nowe spojrzenie reżysera na te, jak ją określił Julian Tuwim "starą idiotkę operetkę, która trzeba zamordować". Scenografia Marka Brauna intryguje swoją koncepcją pierwszego planu - jest nią pociąg, a akcja we wnętrzach" odbywa się w salonce. Drugi plan - to Wiedeń z wieżą kościoła św. Józefa wielkim, diabelskim na Praterze. Przedstawienie Roberta Skolmowskiego skrzy się dowcipem i brawurowymi pomysłami. Przyznać trzeba, że na scenie cały (długi) czas coś się dzieje, jest tam pełno grepsów i tricków wymyślonych na użytek tej inscenizacji, zapewne po to by, przykryć niedostatki wokalne.

Orkiestra przygotowana przez Wiesława Suchopleca zabrzmiała pod jego batutą jak zwykle dobrze. Widzowie mieli okazję oklaskiwać na premierze dwóch dyrygentów. Również młody i bardzo obiecujący Jacek Boniecki zasłużył na uznanie.

W roli Adeli (słynna aria ze śmiechem") wystąpiła -- Iwona Faj, Rosalindy Grażyna Drejska. Alfreda zagrał Edmund Jabłoński, a Enstelna gościnnie Ryszard Minkiewicz. Ich partie otrzymały gromkie brawa. Popis aktorstwa dał Krzysztof Kolba jako Frosch. Podobała się Katarzyna Chałasińska jako książę Orłoffsky, a Dariusz Wójcik jako Blind. Tomasz Fogiel jako Chińczyk, Zdzisław Tygielski - Frank, a Andrzej Śledź jako Falke. I wszystko byłoby poprawnie, miło i wesoło, gdyby nie... czas. Spektakl trwa bowiem trzy i pół godziny, a po upływie trzeciej nawet najlepszy dowcip traci smak.

Dodatkową, premierową atrakcji był udział pary znakomitych śpiewaków Ewy Podleś i Wiesława Ochmana oraz zupełnie nie wiedzieć dlaczego - red. Piotra Nędzyńskiego. Minirecitale były świetne, a wypowiedzi artystów, dowcipne. Niestety, umieszczone w środku spektaklu łamały nagle konwencję, także przez publicystyczno-realistyczny charakter udziału pozbawionego dowcipu Piotra Nędzyńskiego. Światowej sławy śpiewacy otrzymali burzę braw, ale widzom trudno było wrócić znów na bal księcia Orloffsky'ego.

Spektakl Roberta Skolmowskiego jest zabawny w kategoriach teatralnych i może podobać się miłośnikom lżejszej muzy, którzy mają dużo czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji