Autor: Tadeusz Kierski
Prapremiera: 4 stycznia 1971
Musical w 2 aktach; libretto (wg komedii Johanna Nestroya "Einen Jux will er sich machen" w przekładzie Jacka Fruhlinga): Andrzej Jarecki; teksty piosenek: Andrzej Jarecki i Agnieszka Osiecka.
Prapremiera: Gdynia 4 I 1971.
Osoby: pan Zangler, właściciel sklepu; Maria, jego bratanica; Alfred, subiekt w sklepie Zanglera; Robert, praktykant w sklepie Zanglera; Franciszek i Józef - lokaje u Zanglera; Gertruda, gospodyni Zanglera; August von Sanders, baron; Bruninger, adwokat; madame Schick, właścicielka salonu mody; pani Fischer, wdówka, jej przyjaciółka; Filipinka, pokojówka madame Schick; panna Cecylia, krewna Zanglera, stara panna; Lizetka, jej pokojówka; Fiakier; Policjant; Listonosz; klienci w sklepie, modelki, kelnerzy. Akcja rozgrywa się w dawnych dobrych czasach w Wiedniu i okolicy.
Akt I. Do sklepu pana Zanglera na dalekim przedmieściu Wiednia przychodzi młody i przystojny baron August von Sanders. Baron zaleca się do Marysi, bratanicy Zanglera, lecz chociaż powołuje się zawsze na ogromny spadek, jaki przyrzekła mu ciocia w Szwajcarii, to kupiec niezmiennie odmawia mu ręki Marysi. Tym bardziej że ciocia barona cieszy się jak na razie świetnym zdrowiem. Zangler postanawia zabrać Marysię do Wiednia, do swej krewnej, starej panny Cecylii, sam bowiem także wyjeżdża do miasta w ważnej sprawie: żeni się! ("Kto by pomyślał, ja się żenię").
Ze wzruszeniem zwierza się pan Zangler ze swego szczęścia subiektom, Alfredowi i Robertowi. Z radości (i aby głowę mieć o interesy spokojniejszą) mianuje Alfreda swoim wspólnikiem, Roberta - starszym subiektem. Te nagłe awanse wyzwalają w nich obu długo skrywane marzenia; jeśli szef jedzie do Wiednia, to oni potajemnie zamkną jutro sklep i też wypuszczą się do Wiednia na zabawę! Tutaj, na przedmieściu, szarzyzna i nuda... Alfred w całym swoim życiu nie przeżył jeszcze miłosnej przygody, a marzy o niej nieustannie. "Gdybym chociaż raz miał za co i gdybym szczęście miał u pań - ze mnie byłby też ladaco..."
Alfred przebiera się w stary surdut pana Zanglera, chcąc odegrać rolę pryncypała i oświadczyć służącej, iż jutro sklepu nie będzie się otwierać. W ciemności biorą go za pana Zanglera także Marysia i... baron, który zmyliwszy czujność opiekuna dziewczęcia, dotarł do ukochanej i flirtuje z nią na potęgę, chociaż Marysia nieśmiało wzbrania mu jeszcze zbliżeń. Alfred, chcąc uniknąć zdemaskowania, udziela młodym błogosławieństwa, byle się ich jak najszybciej pozbyć, i - umyka. Wraca natomiast prawdziwy Zangler: zakochanym, zaskoczonym tą nagłą zmianą jego humoru, urządza piekielną awanturę i wyrzuca oboje za drzwi... Robert i Alfred tymczasem ruszają już w drogę do stolicy.
W Wiedniu obaj subiekci zawędrowali przypadkowo do sklepu modystki, madame Schick. Nie wiedzą, że to właśnie madame Schick jest wybranką pana Zanglera, że z nią pryncypał ma wziąć za kilka dni ślub. Na razie, aby jakoś nawiązać rozmowę, Alfred podaje się za męża jednej z klientek, rzucając pierwsze lepsze nazwisko - Fischer. Pani Fischer to nie tylko klientka, lecz i przyjaciółka madame Schick; właścicielka salonu mody zdziwiona jest, że śliczna wdówka nic jej nie powiedziała o swym powtórnym zamążpójściu. Ale oto pani Fischer przychodzi właśnie do sklepu... Alfred stara się uciec, niestety - nie ma już wyjścia. Natomiast pani Fischer, widząc, że z niej zakpiono, postanawia dać młodemu człowiekowi nauczkę i w rezultacie zakpić z niego. Nie wypiera się małżeństwa, przeciwnie, traktuje Alfreda jak najprawdziwszego męża, każe mu wybrać dla niej jakąś piękną suknię. W imieniu męża zaprasza także wszystkich na kolację z szampanem do Prateru. Robert przestrzega Alfreda, że nie mają już pieniędzy, z tej sytuacji trudno się jednak wymigać, zresztą - Alfred dostał od pani Fischer całusa i "małżeństwo" z nią zaczyna mu się coraz bardziej podobać. Nie martwi się o to, co będzie.
Akt II. Całe towarzystwo przyjeżdża do Prateru. W jednej z altanek lokują się madame Schick, pani Fischer oraz obaj subiekci. Panie zamawiają bażanty i wina, nastrój panuje arcysympatyczny, zabawa wyborna... Przed restaurację zajeżdża fiakier, wysiadają z niego baron i Marysia. Baron każe czekać dorożce; nie wie, że za fiakrem biegł lokaj Zanglera, Józef, aby wyśledzić, dokąd baron porwał bratanicę jego pana. Kilka minut później wbiega sam Zangler; to on dostrzegł wsiadających do dorożki i zarządził ostre pogotowie, teraz ma ich już w garści. Najpierw daje fiakrowi sporą sumkę i nakazuje, aby - skoro tylko młoda para wsiądzie znów do dorożki - zawiózł ją pod podany przez Zanglera adres. Jest to adres panny Cecylii, a tam Zangler ustawił już na straży policjanta. Fiakier przyrzeka wypełnić polecenie, Zangler natomiast, chcąc dobrze widzieć z ukrycia barona i Marysię, upiera się zasiąść w altance, zajętej już przez jego subiektów i jego narzeczoną. Kelner znajduje wyjście: oddziela go od rozbawionych gości stawiając na stole parawan; Zangler nie widzi, kto jest po drugiej stronie, subiekci jednak natychmiast rozpoznają pryncypała po głosie i ogarnia ich popłoch.
Jest im już wszystko jedno - byle ulotnić się stąd jak najszybciej. Robert w zamieszaniu wkłada płaszcz i kapelusz pani Fischer, Alfred, przewracając parawan, umyka do ogródka. Dopadają fiakra, a ten, biorąc ich za parę przywiezioną uprzednio, zatrzaskuje drzwiczki i wiezie do panny Cecylii.
Tymczasem w altance Zangler zorientował się już, że siedzi obok swej narzeczonej, ale nie ma czasu pomyśleć, skąd wzięła się tutaj madame Schick, ponieważ Józef melduje mu odjazd fiakra. Zangler pośpiesznie wybiega i zderza się - z baronem. Ogólne zamieszanie...
A w mieszkaniu panny Cecylii czeka się już na wyrodną parę. Zresztą - sama panna Cecylia stoi właściwie po stronie Marysi, zamierza bronić jej szczęścia. Sama też była kiedyś młoda, zakochana, lecz zmarnowała uczucia i teraz już tylko "na szydełku, na szydełku, na szydełku umie zrobić chustkę i szal". Policjant ustawiony przed domem przez pana Zanglera doprowadza do Cecylii Alfreda i Roberta, nadal biorąc ich za parę zakochanych. Potem przychodzi Józef - z oburzeniem spogląda na Alfreda: zaprosił damy na kolację i nie zapłacił! Tfu... Pan Zangler musiał za niego regulować rachunek. Józef przyszedł zawiadomić ciocię, że to nie jest ta para, którą mieli zatrzymać, Cecylia jednak nie wierzy mu. Każe policji zaaresztować Józefa. Z kolei zjawia się baron, podając się za Alfreda, subiekta Zanglera. Tego Cecylia przyjmuje uprzejmie i poznaje go... z Alfredem, udającym barona. Baron nie wypada z roli: przyszedł tu, bowiem również jest przekonany, iż zawoalowana dama to jego Marysia, i chciałby ją stąd jakoś wykraść.
Na to wszystko nadchodzi pan Zangler wraz z Marysią, madame Schick i panią Fischer. Baron, Alfred i Robert natychmiast rozbiegają się po innych pokojach, po chwili jednak wszyscy odnajdują się i następuje ogólny happy end. Przyczynia się do niego także listonosz przynosząc baronowi depeszę z zawiadomieniem, że ciocia ze Szwajcarii jest już "ponad Alpami". Wyzionęła ducha... Teraz naturalnie Zangler chętnie oddaje baronowi Marysię - spadek tak jakby w garści! Sam ogłasza swe zaręczyny z madame Schick, a pani Fischer decyduje, że warto również ów żart - jej i Alfreda - przemienić w stuprocentową prawdę.
Komedyjka Nestroya (1801-1862) "Einen Jux will er sich machen" - ta sama, która stała się podstawą libretta "Hello, Dolly!" - posłużyła raz jeszcze za kanwę musicalu. "Hello, Dolly!" bardziej odbiega od oryginału (korzysta zresztą z niego już poprzez opracowania Wildera), wprowadza przede wszystkim postać swatki, która nie występuje u Nestroya. Jarecki trzyma się dokładniej pierwowzoru, pozostawiając go jednocześnie we właściwej epoce i we właściwej wiedeńskiej scenerii. Historyjka jest zabawna, wdzięczna, a jej głównym walorem są sympatyczne, pełne liryzmu i ciepła piosenki. Szereg z nich zyskało sporą popularność, m.in. piosenka Cecylii "Azalie" ("Na szydełku..."), piosenka Zanglera "Ja się żenię" - utrzymana w stylu znanej piosenki Doolittle'a z "My Fair Lady", piosenka Alfreda "Gdybym miał za co", przede wszystkim zaś piękna, finałowa piosenka pani Fischer: "Ten pierwszy raz..."
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994