Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: Szwajcaria.
Obsada: 2 role męskie.
Druk: "Dialog" nr 9/1989.
Sztuka w 2 aktach.
W lesie na krańcach Genewy prowadzą rozmowę dwaj dyplomaci: Rosjanin Andriej Botwinnik i Amerykanin John Honeyman. Obaj są doświadczonymi negocjatorami i reprezentantami swoich krajów na wysokim szczeblu. Botwinnik uczestniczy w rozmowach rozbrojeniowych od wielu lat, Honeyman jest przy takich rokowaniach po raz pierwszy.
Spacer po lesie ma ułatwić nieskrępowaną wymianę myśli, z dala od wścibskich reporterów. Andriej żartuje, jest swobodny i otwarty, stara się zaprzyjaźnić z nowym partnerem rozmów. John jest bardziej zasadniczy, z powagą odnosi się do swych zadań i misji, którą ma do wypełnienia. Rosjanin chciałby dla relaksu porozmawiać "o drzewach, jeziorach, o czymkolwiek". Nuży go formalizm i niekończące się dyskusje przy stole. Chciałby nawiązać osobisty kontakt ze swym interlokutorem. Inaczej Amerykanin - uważa, że dla negocjacji jest korzystniej, "gdy prowadzą je dwie osoby bezstronne i pozostające w bardziej oficjalnych stosunkach". Przyjechał z nowym projektem porozumień i głęboko wierzy, że uda mu się przełamać impas w rozmowach.
Botwinnik, który prowadzi negocjacje rozbrojeniowe od wielu lat, ma poczucie śmieszności. Mówi: "gdyby świat się nas nie bał, to by się z nas śmiał". Rozmowy ciągną się latami, a w tym czasie wciąż przybywa bomb, bo negocjacje toczą się w spokojnej i szczęśliwej Szwajcarii, zamiast "na dnie wyrzutni rakietowej". Sielskie otoczenie przytępia świadomość nieuchronności zagłady.
Honeyman odbiera słowa Andrieja jako żart i kolejny sposób opóźniania negocjacji. Jest przekonany, że jego pełnomocnictwa sprowadzają się do dyrektywy "mów 'nie' i rób dobre wrażenie" oraz że prawdziwym celem rządu rosyjskiego jest nieosiągnięcie porozumienia.
Po upływie dwóch miesięcy Amerykanin naciska jeszcze mocniej, bo w obliczu zbliżających się wyborów prezydent chce móc poszczycić się jakimiś sukcesami w rozmowach rozbrojeniowych. Rosjanie otwarcie grają na zwłokę, uważając, że należy poczekać z decyzjami na wyniki wyborów.
Botwinnik, po latach rozmów na te same poważne tematy, marzy o zwyczajnej, ludzkiej, "niepoważnej" pogawędce - "o Myszce Miki, kowbojach lub grze na banjo", ale Honeyman nie umie ani na chwilę odrzucić poczucia odpowiedzialności. Uważa, że "wszelkie rozmowy, które nie dotyczą spraw śmiertelnie poważnych, są marnowaniem cennego czasu całej ludzkości". W odpowiedzi Botwinnik wygłasza swoją poważną opinię na temat charakterów Rosjan i Amerykanów. Udowadnia, że oba narody są bardzo podobne, tak samo zakochane w swojej mocarstwowości, przywykłe do przewagi nad innymi i podniecone świadomością, że mogą zniszczyć cały świat. Oba rządy przeznaczają olbrzymie kwoty na zbrojenia, a na rzecz pokoju - wyznaczają dwóch negocjatorów.
Honeyman nie podziela czarnowidztwa swojego partnera. Wierzy w rangę sprawowanej misji. Stwierdza: "jeśli teraz nam się nie powiedzie, historia przepadnie".
Znów mija kilka miesięcy. Amerykański prezydent jednostronnie ogłosił projekt rozbrojeniowy, nie zatwierdzony przez Rosjan. W odpowiedzi rząd rosyjski cały projekt odrzucił. Istotą problemu jest fakt, że żadne z dwu mocarstw "nie może sobie pozwolić na to, żeby być na drugim miejscu w rozwiązaniach pokojowych".
Pozbawiony złudzeń Botwinnik tłumaczy koledze, że rozbrojenie jest niemożliwe, bo żadna strona nie ufa przeciwnikowi. Ani prawdziwe zaufanie, ani dogłębna kontrola zbrojeń w ogóle nie są możliwe. "Jesteśmy po prostu dwoma krajami, które usiłują zawrzeć porozumienie, ale muszą pozostać w gotowości do wojny." A praca obu negocjatorów, to tylko utrzymywanie pozorów.
Siedząc w lesie na ławce, obaj rozmówcy dokonują kolejnej korekty planu rozbrojeniowego i obiecują nakłaniać swych przywódców do zaakceptowania go. Gdy znów spotykają się po kilku tygodniach, są z powrotem w martwym punkcie. Władze odrzuciły projekt. Botwinnik już do tego przywykł, lecz Honeyman jest mocno rozgoryczony. Po raz kolejny zarzuca stronie rosyjskiej blokowanie i opóźnianie rozmów. Andrieja klęska pertraktacji nie dziwi, dlatego sprowadza rozmowę na "niepoważne" tematy. Miedzy innymi wypytuje Johna o ulubione kolory, bo chce mu kupić w prezencie krawat. Okazuje się, że ma to być prezent na pożegnanie, ponieważ Andriej kończy swą wieloletnią misję i wraca do Leningradu. Ma dość, bowiem "praca bez nadziei jest jałowa". Honeyman jest szczerze zmartwiony. Uświadamia sobie, jak bardzo polubił swego adwersarza. Rozmowy okazały się porażką, ale narodziła się przyjaźń.
Ukryj streszczenie