Widowisko muzyczne w 2 częściach; libretto i teksty piosenek: W. Młynarski.
Prapremiera: Gdynia 6 VI 1981.
Osoby: Kobieta; Mężczyzna; Sukienka: Sweter; Szczęście. Akcja rozgrywa się w Polsce, współcześnie.
Część I. Dwoje dojrzałych ludzi, przed czterdziestką - Kobieta i Mężczyzna, typowa para z M-3 w typowym bloku gdzieś nad Wisłą, zwykli corocznie świętować rocznicę dnia, który kiedyś był dniem narodzin ich miłości. W dniu tego swojego prywatnego święta sięgają pamięcią wstecz; wspominają pierwsze dni, miesiące i lata ich miłości, a to, czego sami nie wspomną, co zapomną lub co pragną przemilczeć, dopowiada dwoje "komentatorów" towarzyszących im w codziennym życiu, będących z nimi najbliżej: jego Sweter i jej Sukienka.
Spotkali się kiedyś zupełnie przypadkowo, w zatłoczonym warszawskim tramwaju; zakochali się w sobie ("Tysięczne i pierwsze wejrzenie"), poznali i - umówili na pierwszą randkę, do kina ("Co z nami będzie po happy endzie"). Mężczyzna szybko zorientował się, że to właśnie jest kobieta jego marzeń, Kobieta również odczuła, że to jest wreszcie to, na co czekała od lat, i... wbrew sceptycznym obawom i ostrzeżeniom Sukienki i Swetra, niespokojnych o ich przyszłe pożycie, postanowili odtąd iść przez życie razem. "Bez metryk i pieczęci stu umowa niechaj trwa, a wy nam życzcie ile tchu, gdy świt obudzi nas ze snu, wesołego powszedniego dnia!".
Część II. Minęło parę lat. W domu Kobiety i Mężczyzny suszą się prześcieradła i pieluszki, ale oprócz pieluch obojgu bohaterom towarzyszy coś jeszcze: Szczęście. To nowa postać, która pojawia się na scenie i jest motorem akcji w drugiej części widowiska. Sweter i Sukienka dobrze wiedzą, że w ciągu tych paru lat, jakie wspólnie spędzili, ich pan i ich pani niejeden przeżyli kłopot i niejedna ogarnęła ich wątpliwość (Oj, rzucić to wszystko!). Szczęście również wie o tym to i owo, a teraz - w retrospekcji - przypomina, jak pomagało tej parze wybrnąć z życiowych problemów, jak naprowadzało ich na właściwą drogę postępowania. Szczęście często, przyznaje to samo, lubi pojawiać się w przebraniu, stąd też ludzie nie zawsze umieją je dostrzec, nie zawsze umieją rozpoznać, nie chcą mu zawierzyć.
W tej chwili na przykład, szczęście staje przed Kobietą i Mężczyzną w postaci blokowego ciecia, pana Zenka, tłumacząc im rzeczy, zdawałoby się, oczywiste: "Uważnie słuchaj pan, jak rany, co radzi prosty cięć: dom, to jedyna rzecz, kochany, którą dziś warto mieć...".
Dom i żona... ,,Co do żony rzecz jest, wiadomo, wykonalna; usłyszał urząd był wiadomy dwa krótkie tak sakramentalne". Natomiast co do domu - sprawa, choć ważna, nie jest już taka prosta, lecz i tu przecież Szczęście ich nie zawodzi: w mundurze listonosza donosi wymarzony przydział na M-3! No, a jeśli był już ślub i jest mieszkanie - zaczęło się oczekiwanie dziecka. Szczęście, z kolei jako inżynier Józio "złota rączka", usuwający za słoną opłatą usterki w nowych mieszkaniach, poparł ten plan z całą mocą swego autorytetu ("Bo mój dziadek, w lecie czy też w zimie, mówił: Józiu - bo tak mi na imię, popatrz Józiu, co się wokół dzieje, róbmy dzieci, bo chamstwo nas zaleje!... I z radości aż mi serce wali, że się państwo też zastosowali...").
W rodzinie - jak to w rodzinie. Trafiają się momenty krótkich spięć ("Czas małżeńskiej niepogody"), spowodowanych najczęściej szarzyzną życia bez perspektyw, życia umęczonego wystawaniem w kolejkach i domową harówką ("Dwanaście godzin z życia kobiety"), zagubionego w fałszach i cynizmie ("Jedną Polskę mam tu, w domu - szczera myśl, serdeczne słowa, druga Polska jest za progiem i bełkocze nowomowa")... Kobieta i Mężczyzna przetrwali jednak problemy i trudności. Przetrwali, bo - potrafili rozpoznać i zaprosić do swego domu szczęście. Odnaleźli szczęście w sobie, w rodzinnej harmonii, w domowej atmosferze, i uwierzyli, że "dopóki obrus rozścielamy, choćby i było na nim biednie, to dni świąteczne i powszednie - przetrwamy!..."
"Wesołego powszedniego dnia" jest mini-musicalem; oryginalną, nową formą spektaklu przeznaczonego nie tyle dla teatrów muzycznych, ile raczej dla scen dramatycznych, dla muzykalnych i utanecznionych śpiewających aktorów, którzy - nawet jeśli nie wszystko wyśpiewają, to przede wszystkim potrafią przekazać myśl i sens tekstów piosenek. Całość bardzo kameralna: pięcioro solistów - bez chóru, bez baletu, i niewielki zespół instrumentalny (lub choćby sekcja rytmiczna). Pomysł musicalu narodził się z cyklu dwunastu piosenek ("Dwanaście godzin z życia kobiety"), jakie Młynarski i Derfel napisali dla Haliny Kunickiej (nagranych na płytę Pronitu SX 1617). Siedem z tych piosenek weszło do musicalu ("Tysięczne i pierwsze wejrzenie", "Moje serce jest wolne", "Co z nami będzie po happy endzie", "Spóźniłam się na mój ślub", "Oj, rzucić to wszystko", "Czas małżeńskiej niepogody", "Dwanaście godzin z życia kobiety"), stając się podstawowym materiałem wokalnym roli Kobiety.
Mini-musical odniósł natychmiast spory sukces; w ciągu paru miesięcy po prapremierze w Gdyni wystawiły go trzy kolejne teatry: w Elblągu, w Łodzi i Teatr Kameralny w Warszawie (wszystkie w reżyserii i choreografii Tadeusza Wiśniewskiego).
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie