Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: Francja.
Obsada:
Druk:
Róża Stellman, ubrana w dres, w gumowych rękawicach, przyjmuje w swoim mieszkaniu przyjaciółkę Żanetę. Po wylewnym powitaniu Róża opowiada o zdarzeniu sprzed paru godzin - o nagłej śmierci swego męża, Jakuba, który zmarł w dość niezwykłych, by nie powiedzieć komicznych okolicznościach. Na jego głowę spadł rezerwuar w toalecie. Kiedy Róża wróciła do domu, zobaczyła go leżącego w łazience. W jednej ręce trzymał "Paris-Match", w drugiej łańcuch od rezerwuaru. Mieszkanie zalane było wodą, właśnie kończy je sprzątać. Po chwili przychodzi druga przyjaciółka, Marcelina, witając Różę słowami: "Kto by pomyślał, że tak szybko dołączysz do naszego klanu wdów. Możesz na nas liczyć. Ty też nam pomagałaś."
Wszystkie trzy panie są w średnim wieku, zadbane, o przeciętnym intelekcie i dość płytkich zainteresowaniach. Rozmowa Żanety i Marceliny podczas pogrzebu męża Róży dowodzi, że zajmują je sprawy przyziemne, często małostkowe, a komentarz do ceremonii pogrzebowej jest mało taktowny.
Z cmentarza przyjaciółki przychodzą do Róży. Wspomnienia o zmarłym Jakubie przeplatają się z rozmowami o ciuchach, o sytuacji materialnej Róży, o jej domu nad morzem w Touquet tak pięknie wyposażonym przez Jakuba. Róża pielęgnuje najmilsze wspomnienia, głębokie przekonanie o wierności męża, którego nie może z nią dzielić zdradzana Marcelina. Dla niej śmierć męża stała się bodźcem do nowego, pełniejszego życia, zrobiła prawo jazdy, renta po mężu daje jej niezależność, właśnie poznała interesującego mężczyznę, wiele oczekuje od przyszłości i ta sytuacja ją odmładza. Róża, tak jak kiedyś Marcelina i Żaneta, daje przyjaciółkom klucze do swego mieszkania. Mają nieograniczony dostęp do swojej prywatności.
Następnego dnia Róża odbiera telefon od niejakiej pani Mirelli Iperti, która nalega na szybki kontakt w sprawie spadku po Jakubie Stellmanie. Podczas spotkania okazuje się, że niedawno zmarły, kochający mąż, przez dwadzieścia lat prowadził podwójne życie. Ze związku z Mirellą ma córki bliźniaczki, którym dał nazwisko i które będą tym samym dziedziczyć część spadku.
W tak dramatycznej chwili ratunkiem mogą być tylko przyjaciółki, wystarcza jeden telefon i zjawiają się natychmiast. Rozmowa z doświadczonymi wdowami przynosi Róży pewną ulgę. To, co załamało Różę, dla Żanety i Marceliny nie jest powodem do zmartwienia. Tak bywa, tacy są mężczyźni. I rozmowa szybko schodzi na stałe tematy - Żaneta zajadając się czekoladkami dużo mówi o odchudzaniu się, Marcelina opowiada o nowym narzeczonym. Nie pierwszy i nie ostatni raz panie powtarzają jak pacierz, że faceci są podli, a niektóre kobiety to prawdziwe dziwki. Róża przebiera się w jaskrawoczerwoną suknię, wokół szyi zawija czarny szal, bo "trochę" jest w żałobie i oświadcza, że nie będzie walczyć, dokona sprawiedliwego podziału majątku, zadowoli się swoją częścią. Pełną żalu skargę Róży na niesprawiedliwy los przerywa wejście panien Stellman - Joanny i Janiny. Są to osóbki młode, pewne siebie, rozgadane, niedouczone nawet w zakresie wiedzy licealnej, czego nie uważają za mankament. Za córeczkami przychodzi matka. Skrupulatnie wylicza, co w domu w Touquet należy do niej, a Joanna i Janina pilnują, by o niczym nie zapomniała. Panuje gwar, zamieszanie i żadna z pań nie słyszy, że do mieszkania wchodzi syn Żanety, Robert. Między nim a Joanną rodzi się miłość od pierwszego wejrzenia.
Róża stosuje wypróbowaną terapię na stress: przestawia w mieszkaniu meble, w czym pomaga jej Żaneta. Oburzona zachowaniem się bliźniaczek i ich matki Róża przyjmuje teraz postawę wojowniczą. Jednak na krótko, po chwili żali się, że została okradziona także z najpiękniejszych wspomnień. Pojawienie się Marceliny nie zmienia nastroju rozmowy. Paplaniną, narzekaniem, zastępczymi tematami pokrywają pustkę i samotność. Nieco optymizmu przynosi im przekonanie, że same dają sobie wzajemnie poczucie bezpieczeństwa.
Pięć miesięcy później Żaneta z Marceliną odwiedzają Różę i zastają ją przy oglądaniu na video filmu porno, co Róża robi z nudów i trudnej do wytłumaczenia ciekawości. Rozmowa przyjaciółek toczy się wokół Joanny Stellman, która jest w piątym miesiącu ciąży, a ojcem dziecka jest Robert. Róża nadal poddaje się huśtawce nastrojów, ale kiedy przynosi alkohol, aby uczcić kolejny przypływ woli walki o własne interesy, wszystkie rzucają się w wir przygotowań do babskiego wieczoru. Tańczą, śpiewają, piją. Są w tym śmieszne i żałosne. Banalne zachowanie się równie banalnie się kończy - pijane zasypiają gdzie popadnie. Budzi je przyjście Joanny, która zawiadamia Żanetę, swoją przyszłą teściową, oraz Różę, żonę swego ojca, że urodzi syna. Róża i Joanna rozmawiają o małżeństwie, o relacjach między kobietą a mężczyzną. Młodziutka Joanna wypowiada sądy, z których wynika, że nie kieruje się uczuciami tylko życiowym interesem. Róża odczuwa satysfakcję, że nie myśli tak, jak Joanna.
Marcelina przynosi najnowsze wiadomości na swój temat: wybiera się na wycieczkę do Egiptu w towarzystwie pary sympatycznych gejów. Żanetę odwiedza Robert, by w tajemnicy zawiadomić ją, że wyjeżdża na parę dni z nową przyjaciółką, Chinką. Wprawdzie Żaneta dobrze wie, że mężczyźni są podli, ale wobec postępowania syna, jak mówi, "przymyka oczy". Nieoczekiwanie wszyscy obecni w mieszkaniu dowiadują się z telewizji, że Jakubowi Stellmanowi przyznano pośmiertnie nagrodę literacką za powieść "Burnus". Ten komunikat usłyszała też Mirella i natychmiast zjawia się u Róży, by ustalić udział córek w dziedziczeniu praw autorskich. Ale tym razem Róża pewnym siebie głosem informuje, że jej mąż pisał od dawna, a o książce "Burnus" dobrze wiedziała. Nie podzieli się z nikim. "Twój kochanek zdradzał cię ze swoją żoną" - powie z satysfakcją do Mirelli.
Przyjaciółki zostają same. Mają to, co potrzebne im do szczęścia: serial w telewizji, wspólny bankiet, na którym zjedzą zupy w proszku, alkohole i stałe, niezawodne tematy swoich rozmów. Zupy są świetne, nastrój coraz lepszy, a lista spraw do obgadania zdaje się nie mieć końca - lekarstwa, cholesterol, odchudzanie, kremy do twarzy, faceci, etc., etc. Jest i całkiem nowa wiadomość: Maria została wdową. Dołączy do ich klanu.
Gwar rozmowy przerywa dzwonek do drzwi. Wchodzi siedmioletni chłopiec, w ręku trzyma rękawiczki. Do Róży Stellman przysłała go mama, by zapytał, czy te właśnie rękawiczki nie należą do Róży. Chłopiec mieszka w domu obok. Jak się nazywa? Jakub Stellman. Róża przytula chłopca.
Ukryj streszczenie