Czas akcji: lata osiemdziesiąte XX wieku.
Miejsce akcji: Czechosłowacja.
Obsada: 9 ról męskich, 6 kobiecych.
Druk: Václav Havel "Teatr", Pomorze, Bydgoszcz 1991.
Instytut naukowy. Pracownicy udają, że pracują: Lorencova poprawia makijaż, Kotrly czyta gazetę, Neuwirth przegląda książkę. Lorencowa prosi sekretarkę Marketę o zrobienie kawy. Wpada zdyszany Foustka, bardzo nieśmiało pyta, czy Marketa dla niego też by zrobiła. Kotrly pyta go, jak mu idą jego badania. Foustka udaje, że nie wie, o co chodzi.
Wchodzi dyrektor. Przez chwilę przygląda się wszystkim, po czym podchodzi do Foustki i pyta, jak mu się spało i czy ma jakieś kłopoty. Foustka zaskoczony zaprzecza. Dyrektor upewnia się, że wszyscy przyjdą na wieczorne, nieformalne spotkanie pracowników, po czym wygłasza przemowę o konieczności intensyfikacji i popularyzacji ich pracy naukowej, oczywiście w ramach naukowego poglądu na świat, aby stawić czoło irracjonalnym opiniom i zabobonom. Prosi, aby zachowali rozum i pamiętali, że nie żyjemy w średniowieczu.
Mieszkanie Foustki - zawalone książkami, mapami nieba, globusami. Foustka klęczy na podłodze, wokół niego stoją zapalone cztery świece, piątą trzyma w ręku, kreśli kredą wokół siebie koło, mamrocze coś pod nosem. Gdy rozlega się pukanie, szybko zapala światło, gasi świece, stara się zetrzeć ślady z podłogi. Gospodyni anonsuje gościa, ale nie wie, kto to jest. Zasadniczo jej się nie podoba - jest kulawy, śmierdzi jakoś dziwnie, zapałkami jakby, albo siarką. Foustka z wahaniem decyduje się go zaprosić.
Fistula podziwia wnętrze, chwali. Prosi, aby Foustka nie wspominał nikomu o ich rozmowie, przedstawia się, zastanawia, czy gospodarz zgadnie, po co przyszedł. Gdy Foustka się niecierpliwi, okazuje się, że gość dużo o nim wie. W końcu pyta, czy mówią mu coś takie imiona jak Marbuel, Loradiel, Lafiel. Foustka przestraszony każe mu się wynosić. Fistula cieszy się z reakcji - oznacza ona, że gospodarz zrozumiał, z kim rozmawia. Prowadzą długą i wyszukaną konwersację, pełną aluzji i niedomówień. Fistula zabrania mu wzywania imienia Boga, wyznaje, że chce go "wtajemniczyć". Na udające oburzenie zapewnienia Foustki o jego "naukowym poglądzie na świat", reaguje śmiechem, wskazując na ledwo zatarte koło na podłodze, świece oraz kompletny zbiór książek o magii. Oferuje mu siebie jako obiekt do badań naukowych. Foustka na próbę podaje mu rękę. Odskakuje z sykiem, rozcierając zmrożoną dłoń. Fistula proponuje, aby naukowiec wyznaczył mu jakieś zadanie do wykonania, na przykład pomoc w oczarowaniu sekretarki z Instytutu, w której Foustka się skrycie podkochuje. Naukowiec reaguje oburzeniem - z takimi sprawami potrafi sam sobie radzić i honorowo znieść przegraną, poza tym jest wierny swojej przyjaciółce. Fistula sugeruje, że za to ona nie jest wierna Foustce.
Wieczorne przyjęcie w ogrodzie Instytutu. Foustka opowiada Markecie o konieczności istnienia Boga i pułapkach współczesnego laicyzmu. Ona, oczarowana nim, żałuje, że dotychczas nie zwracała na niego uwagi i wyznaje mu miłość. Co chwilę przeszkadza im któryś z kolegów porywając Marketę do tańca lub Dyrektor bez powodzenia zalecający się do Foustki.
Mieszkanie Vilmy (również pracowniczki Instytutu). Foustka odgrywa scenę zazdrości o Tancerza, który przynosi Vilmie kwiatki. Gratulują sobie wzajemnie dobrze zagranej sceny, a Vilma marzy, aby Foustka naprawdę stał się o nią zazdrosny. On wyznaje, że boi się samego siebie, że coś się z nim dzieje, "jakby coś ciemnego wypływało z niego na powierzchnię". Vilma jest zła, że to ten inwalida namieszał mu w głowie. Tancerz przynosi jej kwiatki. Po jego wyjściu Foustka brutalnie bije ją po twarzy.
Vilma i Foustka w Instytucie. Ona ma podbite oko, prosi Marketę o kawę, stwierdza pobłażliwie, że Foustka zawrócił sekretarce w głowie, oboje z zadowoleniem rozpamiętują ostatnią noc. Przychodzą inni pracownicy. Wchodzi Dyrektor, przez chwilę przygląda się wszystkim, po czym podchodzi do Kotrlego i pyta, jak mu się spało i czy ma jakieś kłopoty. Kotrly zaprzecza. Dyrektor ujawnia, że stała się rzecz straszna - w ich Instytucie - strzegącym naukowości nauki, zagnieździł się wirus. Pracownik NAUKOWY zajmuje się magią, alchemią i astrologią, a nawet nawiązał kontakty "z pewnym indywiduum z pogranicza paranauki, świata przestępczego i moralnego bagna". Gdy Kotrly usłużnie pyta, o kogo chodzi, Dyrektor ujawnia, że to doktor Foustka. Wówczas Marketa występuje z przemową jego w obronie. Dyrektor wyrzuca ją z pracy. Foustka sugeruje, że raczej należałoby wysłać ją do szpitala psychiatrycznego, po czym zapewnia, że podjął swoje badania dla dobra nauki i Instytutu i będzie w nich kierować się naukowym podejściem do rzeczywistości. Dyrektor zapewnia, że prawda zwycięży, po czym pyta, kto uporządkuje ogród. Gdy zgłasza się Kotrly, kładzie mu rękę na ramieniu i obiecuje, że przyjdzie mu pomóc.
Mieszkanie Foustki. Fistula przyszedł zapytać, jak podoba się mu ich wspólny sukces. Foustka twierdzi, że nie wie o co chodzi, a Marketa jest nim oczarowana dlatego, że po prostu po raz pierwszy miał okazję z nią porozmawiać. Fistula jest rozbawiony jego wiarą w przypadki i zbiegi okoliczności oraz tym, że zapomniał jak wcześniej bał się nawet odezwać do Markety, a tym razem pełen elokwencji prezentował poglądy uważane przez Instytut za niebezpieczne. Gdy Foustka oskarża go o jakieś diabelskie machinacje, z rozbawieniem udowadnia mu, że sam narozrabiał - mógł prezentować poglądy zgodne ze stanowiskiem Instytutu a nie snuć rozważania o Bogu. Foustka chce zerwać kontakty z Fistulą, ale ten stwierdza, że to typowe dla adeptów, którzy pomyślnie przeszli pierwszy test. To po prostu coś w rodzaju kaca, który szybko mija, a adepci coraz bardziej rozsmakowują się w swoich możliwościach. Fistula zapewnia go, że to Vilma doniosła na niego z zazdrości o Marketę.
Instytut. Lorencowa poprawia makijaż, Kotrly czyta gazetę, Neuwirth przegląda książkę. Zastanawiają się, kto zrobi kawę, skoro nie ma Markety. Wpada zdyszany Foustka, bez emocji przyjmuje komunikat, że Marketa próbowała popełnić samobójstwo. Wchodzi Dyrektor, pyta czule Kotrlego, jak mu się spało, po czym odbywa się przesłuchanie Foustki. Naukowiec przyznaje się, że przeczytał około 50 książek o magii, ale robił to z powodu swojego niepokoju o młodzież, która interesuje się ostatnio nadprzyrodzonością i dlatego postanowił wydać broszurę, w której pokaże, w jak ogromnej sprzeczności są te mistyczne nauki ze współczesnym naukowym poznaniem świata. Chciał oddać swoją teoretyczną wiedzę na usługi praktycznej walki ze złem, to znaczy śledzenia ognisk takiej działalności i demaskowania jej inicjatorów. Dlatego zdecydował się przeniknąć w owe kręgi przestępcze i zbierać materiały dowodowe, udając że wierzy w magię i duchy. Miał zamiar złożyć Dyrektorowi raport dopiero, gdy będzie mógł przedstawić wnioski ze swoich badań. Dyrektor jest zadowolony z postawy Foustki i zobowiązuje go do składania raportów z przebiegu badań. Na zakończenie zapowiada, że jutrzejszy podwieczorek w Instytucie będzie balem kostiumowym o charakterze sabatu. Będzie to hołd dla pełnej poświęcenia pracy doktora Foustki.
Mieszkanie Vilmy. Foustka próbuje zrobić jej scenę zazdrości, ale przerywa zniechęcony. Oskarża kochankę o to, że doniosła Dyrektorowi o jego magicznych praktykach i dziwnym gościu. Vilma jest zaskoczona i oburzona - nigdy nie zrobiła niczego przeciw niemu. Każe mu się wynosić i nigdy nie wracać. Przestała go szanować po tym oskarżeniu i obrzydliwym wystąpieniu przed Dyrektorem, gdy zaoferował swoje usługi jako donosiciel. Zastanawia się, czy naprawdę nie opętał go jakiś diabeł. Foustka zaprzecza - jego gość pomaga mu tylko w lepszym poznaniu samego siebie i opanowaniu drzemiącego w nim zła. Sprzeczka kończy się próbą uduszenia Vilmy, którą przerywa wizyta Tancerza.
Mieszkanie Foustki. Naukowiec informuje gościa, że przyjmuje jego propozycję. Fistula ucieszony zapewnia, że nigdy w to nie wątpił, zresztą po ich pierwszych wspólnych sukcesach spodziewał się entuzjazmu Foustki. Gdy naukowiec pyta, o jakie sukcesy chodzi, wyznaje, że pięknie wyszło to umocnienie pozycji jego ucznia w Instytucie. Poza tym, co prawda to bardzo dobrze, że dzięki drobnemu szwindlowi wybrnął z głupiej sytuacji, ale dyletancka próba oszukiwania tego, kto prowadzi go taką ekscytującą drogą, jest bardzo nieładna. Istniała przecież między nimi niepisana umowa, że nikomu nie będą opowiadać o tej współpracy, a już zwłaszcza składać raportów instytucjom, po których nie można spodziewać się niczego dobrego. Foustka zapewnia go skwapliwie, że obiecał składanie raportów tylko dlatego, żeby kontrolować, co wróg o nich wie i wprowadzać Instytut w błąd. Dzięki temu będzie mógł służyć sprawie jako człowiek Fistuli ukryty w samym centrum nieprzyjaciela, czyli "instytucji, która przeznaczona jest specjalnie do walki z nami!". Fistula śmieje się i zapewnia, że wie, że Foustka wymyślił to wytłumaczenie przed chwilą, ale mu wybacza. Foustka ściska go serdecznie. Fistula odskakuje z sykiem, rozcierając sobie zmrożone ramiona.
Ogród Instytutu. Wszyscy poprzebierani za diabły i czarownice. Foustka w stroju Fausta. Dyrektor z Kotrlym chodzą, czule trzymając się za ręce, i planują jakieś pirotechniczne atrakcje. Przez scenę przechodzi Marketa, śpiewając piosenkę Ofelii i ubrana jak Ofelia w scenie obłąkania. Powtarza przemyślenia Foustki o konieczności istnienia Boga. Co chwilę inaczej zestawione pary tańczą, znikają w krzakach lub robią sobie wyrzuty.
Foustka próbuje coś wręczyć Dyrektorowi, wokół niego tworzy się krąg trzymających się za ręce postaci, który ciągle się powiększa. Dyrektor zapewnia go, że nie musi już prezentować mu swojego raportu. Komedia się skończyła, od początku wiedział, że Foustka tylko udaje lojalność, ale był ciekawy, jak zachowa się po pierwszej nauczce, tymczasem opluł wyciągniętą do niego dłoń. Foustka zaprzecza, twierdzi, że niczego nie mogą mu udowodnić. Dyrektor woła czekającego w ukryciu Fistulę. Fistula referuje swoją ostatnią rozmowę z Foustką. Foustka zarzuca mu kłamstwo. Dyrektor jest oburzony nazwaniem kłamcą swojego długoletniego osobistego przyjaciela i jednego z najlepszych współpracowników, który nigdy nie kłamie. Foustka rozumie nagle, że Fistula był prowokatorem i żałuje, że przez to wszystko stracił Vilmę. Dyrektor informuje go, że poddaje takiej próbie każdego, ale inni tak głupio się nie zachowują. Fistula zwraca mu uwagę, że cały czas przypominał mu, że ma do wyboru różne alternatywy. Dyrektor podsumowuje, że nie można służyć wszystkim i jednocześnie wszystkich oszukiwać. Foustka oskarża pychę władzy, która wykorzystuje naukę do niszczenia wszystkiego, co jej zagraża. Dyrektor śmieje się, że jak na przesłanie, to trochę banalne. W krajach bez cenzury takie mądrości potrafi wygłaszać nawet średnio inteligentny dziennikarz sportowy. Ale skoro to jego przesłanie, należą się brawa.
Dyrektor zaczyna klaskać, stopniowo dołączają się inni, przeradza się to w taniec. Kotrly przynosi jakąś misę, z której wydobywa się gryzący dym. Dym zasnuwa wszystko łącznie z widownią.
Ukryj streszczenie