Artykuły

Performance "Mesjasz"

Zadara wraca do teatru, jaki robił jeszcze dwa lata temu: jest formalnie nonszalancki, świadomie zostawia sytuacje niegotowe, zamarkowane pierwszym pomysłem, macha ręką na dziury rytmiczne. Bo ten "brudny" teatr to naprawdę ilustrowany teatralnie wykład o niemożliwości zrobienia spektaklu o nieistniejącej książce - "Mesjasza" w reż. Michała Zadary w Schauspielhaus w Wiedniu ocenia Łukasz Drewniak w Przekroju.

Przedstawienie otwiera scena genialna. Na obrotówce stoi gipsowa figura gestapowca bez głowy z pistoletem w wyciągniętej ręce. Bruno Schulz (Steffen Hóld) przemyka wzdłuż pobielonego muru (z fałszywą kenkartą w dzień swojej śmierci idzie do Judenratu"), słychać ujadanie psów, tupot wojskowych butów niewidzialnego patrolu. Przerażony Schulz wbiega na środek sceny, a wtedy biała figura obraca się i mierzy do niego. Strach i zdumienie żydowskiego pisarza. Strzał. Schulz pada i umiera, ale za chwilę wstaje i znów ucieka. Cała sekwencja powtarza się osiem albo dziewięć razy. Ucieczka, obrót podłogi z posągiem i wyciągnięta ręka z pistoletem nieomylnie odnajdująca Schulza. Bach! Aż w końcu widzowie i sam bohater zrozumieją, że nie o śmierć chodzi w tym obrazie, ale o niedokonanie, brak logicznego zakończenia życia i dzieła. I już wiadomo, że nie będzie to ani spektakl biograficzny o ostatnich dniach autora "Sklepów cynamonowych" w getcie w Drohobyczu, ani próba rekonstrukcji jego zaginionej powieści.

Zadarę nie tyle interesuje książka z "widmowej biblioteki", ile fenomen naszej wiary w to, że "Mesjasz" w ogóle powstał i kiedyś musi się odnaleźć, bo przecież "rękopisy nie płoną". Polski reżyser odwraca ten paradoks: "Zgoda, nie płoną, ale tylko te, które nie istnieją. Bruno Schulz nigdy nie napisał swojej Księgi nad Księgami, całe życie tylko udawał, że ją pisze". Zdaniem reżysera "Mesjasz" był rodzajem performance'u, któremu wojna i Zagłada dodały nieoczekiwany ciąg dalszy. Przewrotny spektakl Zadary wpisuje się zatem w cykl prób rozwikłania słynnych tajemnic literackich, jak film "Mistyfikacja" Koprowskiego o Witkacym aranżującym własne samobójstwo czy zmyślenie o argentyńskim synu Gombrowicza w dokumencie Franca de la Peny.

Jednak opowiadając wiedeńczykom o nieznanym pisarzu, Zadara słusznie wybiera surrealną tonację: scenę zalegają tysiące niezapisanych kartek "Mesjasza", aktor grający Schulza snuje się wśród nich, stękając: "Dziś może napiszę Mesjasza, dziś nie napiszę Mesjasza...". Poszukiwacze "Księgi" z polskiego Ministerstwa Kultury penetrują ukraińskie biblioteki, Jerzy Ficowski czeka 30 lat przy telefonie na wieść, że "Mesjasz" się odnalazł.

Reżyserka z wynajętą autorką dyskutują, jak najlepiej oddać naszą polską obsesję na punkcie nieodnalezionej książki Brunona Schulza w próbę teatralną: ze sceny zostaje wyrzucony montypythonowski nazista będący pod wpływem drągów (kapitalny Max Mayer, najlepszy aktor w obsadzie!), a reżyserka z wynajętą autorką dyskutują, jak najlepiej oddać naszą polską obsesję na punkcie tej książki.

Zadara wraca do teatru, jaki robił jeszcze dwa lata temu: jest formalnie nonszalancki, świadomie zostawia sytuacje niegotowe, zamarkowane pierwszym pomysłem, macha ręką na dziury rytmiczne. Bo ten "brudny" teatr to naprawdę ilustrowany teatralnie wykład o niemożliwości zrobienia spektaklu o nieistniejącej książce. A i tak przedstawienie zebrało entuzjastyczne recenzje w Wiedniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji