Artykuły

Wrocław. Podwójnie "Oczyszczeni" wracają po czterech latach

Krzysztofowi Warlikowskiemu "Oczyszczeni" otworzyli 12 lat temu drzwi do światowej kariery, a dla polskiego teatru przedstawienie stało się przełomem. Teraz spektakl wraca do Wrocławia po czterech latach przerwy. W dodatku zestawiony ze skrajnie odmienną interpretacją tekstu Sarah Kane autorstwa Johana Simonsa.

Akcja dramatu Kane toczy się w kampusie uniwersyteckim, który w miarę rozwoju akcji zaczyna coraz bardziej przypominać rządzący się własnymi okrutnymi prawami obóz koncentracyjny albo lecznicę dla uzależnionych. Trafiają tu nieszczęśnicy spragnieni miłości - tacy jak Grace, która szuka swojego brata, z którym łączyła ją kazirodcza miłość. Kiedy dowiaduje się o jego śmierci, decyduje się przejąć jego płciową tożsamość, żeby w ten sposób się z nim połączyć. Rod kocha Carla, ale nie powie mu tego, bo nie wierzy w wartość i siłę słów. Podstarzałą prostytutkę odwiedza wciąż ten sam klient, twierdząc, że ją kocha. Ten świat bez Boga ma swojego dyktatora - to Tinker, który rozdaje innym zapomnienie, ból, cierpienie, śmierć, kalectwo. Wychodząc z założenia, że droga do miłości często prowadzi przez okrucieństwo.

Po premierze "Oczyszczonych" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego w 2001 roku, potrójnej, bo spektakl powstał w koprodukcji Wrocławskiego Teatru Współczesnego z poznańskim Teatrem Polskim i warszawskim Rozmaitości, w prasie i na salonach zawrzało. We Wrocławiu chwalił przedstawienie hrabia Dzieduszycki, zgłaszając jednak wątpliwość, czy nie jest ono aby propagandą seksu. Nie przekonał się do niego wrocławski teatrolog prof. Janusz Degler, zarzucając twórcom manipulację aktorami, obnażenie intymności, pogwałcenie wrażliwości. W Warszawie polemizował z wychwalającymi "Oczyszczonych" krytykami pisarz Jerzy Pilch.

W recenzjach pisano o ekspozycji męskich genitaliów, pieszczotach homoseksualistów, aktorce z przeszczepionym penisem, sadomasochizmie i przemocy. Zdarzały się utyskiwania, że nie dość, że golizny sporo, to pokazana została wyjątkowo obleśnie. Nieuzasadnione sadystyczne okrucieństwo, wulgarny język, brutalny seks, wynaturzone instynkty - wymieniał na łamach "Rzeczpospolitej" Janusz R. Kowalczyk. I przestrzegał, że estetyka szoku ma krótkie nogi.

To, że te nogi okazały się całkiem długie, dziś jest już oczywiste. I lepszym instynktem wykazali się ci krytycy, którzy mówili o spektaklu jako o kamieniu milowym w rozwoju polskiego teatru, o nowej epoce, o podjętej dyskusji z teatrem europejskim. "To wydarzenie wykraczające poza teatr. Zmienia wartość takich słów jak przemoc, miłość, ból i śmierć. Jest podróżą do wnętrza współczesnego człowieka, który nie potrafi opanować swoich własnych demonów. Seansem oczyszczającej psychoanalizy, po której i teatr, i życie już nie są takie same" - pisał Roman Pawłowski. A Janusz Majcherek na łamach "Teatru" nazywał spektakl hymnem i skowytem na temat miłości, postulując na koniec: "Więcej Sarah Kane, mniej Fredry".

Rezultat? Od samego początku na bilety na "Oczyszczonych" trzeba było polować z miesięcznym wyprzedzeniem. I choć wśród widzów zdarzały się osoby zniesmaczone, to w wyraźnej przewadze byli ci, którzy Stanisławę Celińską fetowali niczym gwiazdę rocka. A ona sama przyznawała, że zawsze marzyła o tak dotkliwym teatrze.

Po premierze napisał do niej Andrzej Wajda. Wstrząśnięty: "Ty się w ogóle nie asekurujesz, obnażasz wszystko. Ale czy bez tego można robić dobry teatr?". Zszokowani tekstem Kane byli zresztą nie tylko widzowie, ale i aktorzy biorący udział w spektaklu - Mariusz Bonaszewski (Tinker) przyznawał, że ten szok wcale nie mija, ale narasta z przedstawienia na przedstawienie.

Nawet po latach od premiery przedstawienie nie przestaje budzić kontrowersji. Paweł Demirski do swojej "Tęczowej Trybuny 2012" włączył parodię sceny otwierającej "Oczyszczonych".

Jednocześnie trwa triumfalny objazd spektaklu po światowych festiwalach teatralnych - ostatni z pokazów miał miejsce w Santiago de Chile, w styczniu 2011 roku. We Wrocławiu spektakl został pokazany po raz ostatni w 2009, w ramach festiwalu Świat miejscem prawdy, wieńczącego Rok Grotowskiego. Przy okazji Dialogu "Oczyszczeni" wracają - w niezmienionej obsadzie, tym razem jednak jako produkcja Teatru Rozmaitości, który przejął spektakl od Współczesnego i poznańskiego Polskiego.

Z kolei w spektaklu Simonsa "Oczyszczeni" są jedną z części tryptyku, ułożonego przez reżysera z trzech dramatów Kane (oprócz ww. są tu "Łaknąć" i "4.48 Psychosis") i zrealizowanego w monachijskim Kammerspiele. Simons przenosi akcję na umowny plac zabaw - obserwujemy grupę dzieci podczas niebezpiecznej gry, na którą składają się manipulacja, okrucieństwo i wymyślne tortury. Tinkerem jest tu dziewczynka obdarzona umiejętnością podporządkowywania sobie całej grupy. Zestawiając "Oczyszczonych" z dwoma innymi tekstami Kane i ustawiając je w porządku oddającym chronologię ich powstawania, Simons poprzez dążącą ku rozpadowi ewolucję języka dramatu (od tekstu noszącego w sobie klasyczną strukturę w "Oczyszczonych", przez cztery niezależne monologi w "Łaknąć", po poemat będący zapisem postępującej depresji w "Psychosis") pokazuje rozpad opisywanego świata.

To zderzenie dwóch spektakli "Oczyszczonych" nie jest bynajmniej przypadkowe - Warlikowski i Simons są głównymi bohaterami tegorocznego Dialogu. Obaj na festiwalu prezentują po dwa spektakle - Warlikowski także "Kabaret warszawski", Simons - "Króla Leara" (który będzie się zderzał z wrocławskim spektaklem "Pieśni Leara" Teatru Pieśń Kozła).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji