Artykuły

CV bezrobotnej aktorki. Vol. 2

Po ukończeniu Akademii Teatralnej, w 2005, rozglądam się za pracą. Wiem, że w Warszawie mieszkać nie chcę. Początek lat dwutysięcznych to czas pokolenia "wyścigu szczurów", glansowanych mokasynów, dorobkiewiczów, pustka Warszawy przejmująca do kości - pisze Maria Czykwin w drugiej częsci "CV bezrobotnej aktorki".

Przy dużej i głośnej maszynie stoi nas sześć: Wiktoria (Kirgistan), Paulina (Polska), Maria (Polska), Lucy, (Brazylia), Anna (Łotwa). Miejsce akcji: winnica oddalona o pół godziny od Bordeaux. Czas: październik 2013, winobranie. Maszyna służy do oddzielania kiści winogron od elementów zielonych. Przy długiej prasie młode kobiety w słuchawkach na uszach podśpiewują ulubione kawałki w różnych językach, a ich dłonie sprawnie wybierają gałązki spośród pachnących owoców. W przerwie na kawę śmiejemy się, że razem znamy dziewięć języków obcych. Ania skończyła literaturę w Oxfordzie, Wiktoria lngwistykę i ekonomię, Paulina chemię i dietetykę, ja wiadomo aktorstwo. Patrzę na moje granatowe palce i myślę: "Doborowe towarzystwo, przynajmniej..." Prekariat, pokolenie niestabilne, niepewne swojej przyszłości, dziecko nakoksowanych analityków i bankowców pompujących bańkę spekulacyjną, nieudanych reform edukacji, masowej wiary w wyższe wykształcenie, marginalizacji sztuki, Bóg wie czego...

Cofnijmy się jednak do 2005 roku kiedy po ukończeniu Akademii Teatralnej rozglądam się za pracą. Wiem, że w Warszawie mieszkać nie chcę. Początek lat dwutysięcznych to czas pokolenia "wyścigu szczurów", glansowanych mokasynów, dorobkiewiczów, pustka Warszawy przejmująca do kości. Na osiedlu Targówek, na tyłach nieczynnego supersamu, oglądam spektakl "Made in Poland" z Legnicy. Projekt integracyjny dla mieszkańców stolicy niekoniecznie spędzających piątkowy wieczór w teatrze. Znakomite kreacje aktorskie Janusza Chabiora, Eryka Lubosa, Przemysława Bluszcza. Po spektaklu koncert osiedlowej grupy hip-hopowej. Na przedstawienie zjechała warszawska elita teatralna, na koncercie nie zostaje nikt, oprócz mnie. "Tak, to jest miejsce dla mnie! - myślę sobie, Legnica - eksperymentujący, zaangażowany zespół. Teatr, któr walczy o dostęp do kultury w trudnym, naznaczonym bezrobociem Dolnym Śląsku."

Dyrektor Głomb wyznacza mi spotkanie na Festiwalu Teatralnym Malta. W pociągu do Poznania trzy razy przebieram się w toalecie, człowiek jadący ze mną w przedziale ze zdumieniem przeciera oczy. Wybieram opcję "nie obchodzi mnie jak wyglądam" i ze ściśniętym sercem idę na rozmowę. Postanowione! Z początkiem sezonu zagram w Legnicy swój debiut, a potem Dyrektor zdecyduje o ewentualnym przyjęciu mnie na etat. Lato mija szybko, piszę pracę magisterską "Trzy wizje kobiecości w filmach Federico Felliniego", która na innych studiach z trudem przeszłaby jako praca semestralna, podróżuję.

W sierpniu zwalniam mieszkanie w Warszawie i zaczynam wydzwaniać do Teatru im. Modrzejewskiej. Na prywatny numer Dyrektora. Piszę mail za mailem. Z początkiem września dostaję odpowiedź, że w międzyczasie Dyrektor zmienił zdanie i przyjął całą ekipę aktorów teatru off-owego z Wrocławia. Komletnie załamana wpadam przypadkiem na wybitną aktorkę Beatę Fudalej, która z szelmowskim uśmiechem mówi: "Pani Mario, gdyby pani z całym dobytkiem w pociągu do Legnicy spotkała w przedziale koleżankę aktorkę, która na wysokości Krotoszyna oznajmiłaby Pani, że to ona zagra rolę przeznaczoną pierwotnie dla pani, wtedy mogłaby się Pani denerwować..."

Dzwoni agencja aktorska. Idę na casting. Propozycja podpisania dwuletniego kontraktu - rola w najpopularniejszym serialu w Polsce. Proszę o dwa dni na zastanowienie. W myślach kupuję Mini Morrisa i maszeruję po Nowym Świecie obładowana torbami z markowych sklepów. Odrzucam propozycję. Moi Rodzice na parę dni przestają się do mnie odzywać. Kiedy emocje opadają dostaję jeden z najpiękniejszych telefonów w życiu. Dzwoni Mama: "Wiesz, ja to sobie wszystko przemyślałam - mówi - i zadałam sobie pytanie, jakie obrazy przemkną mi pod powiekami, kiedy będę umierała. I tam, z pewnością, oprócz wszystkich jasnych momentów życia prywatnego, narodzin dzieci i sukcesów zawodowych będą powidoki spektakli Grotowskiego, Kantora, Bread and Puppet, Teatru Kalambur. Teatr jest ważny Córeczko. Rozumiem twój wybór".

W międzyczasie z półrocznej wymiany z Akademią Teatralną w Petersburgu wracają moi koledzy. Powiększone źrenice, uśmiech od ucha do ucha. Kiedy opowiadają o niesamowitych pedagogach, głębokich przyjaźniach, poszukiwaniach artystycznych, trudnych warunkach, którymi nikt się nie przejmuje w Rosji, wyglądają jakby byli pod wpływem extasy. Dzwonię do Petersburga. Zielone światło - mogę przyjechać na staż!

O Czechowie, życiu postaci i o piętrze dla obcokrajowców w petersburskim akademiku - w następnym felietonie.

P.S Dziękuję za wszystkie wspaniałe i jakże smutne listy. Nie martwcie się, bezrobotni aktorki/aktorzy, archeolodzy, chemicy, że nie stać Was będzie na rocznik Bordeaux 2013. Będzie niesmaczny - lato tego roku było wyjątkowo deszczowe i większość zbiorów zgniła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji