Pod pretekstem Arystofanesa
POPULARNA na terenie teatrzyków studenckich para autorska Andrzej Jarecki i Agnieszka Osiecka zapragnęła wejść na tak zwaną scenę prawdziwą, którą w danym wypadku jest Teatr Dramatyczny w Warszawie. Z jakiejś niezbadanej bliżej przyczyny wejście to nastąpiło pod skrzydłami Arystofanesa. Skrzydła te są tylko wątłym i chyba zbędnym pretekstem dla dowcipnej komediofarsy z muzyką, wykpiwającej w sposób cięty różne nasze cechy narodowe zarówno na odcinku społecznym, jak i literackim. To odbrązawianie przestało już być czymś nowym i odkrywczym, stało się już niemal klasyką. Ale miło i przyjemnie jest słuchać i patrzeć, jak para utalentowanych pisarzy podrwiwa sobie z władzy, urzędów, literatury i sztuki, jak w krzywym zwierciadle ukazuje ludzką małość, nikczemność i tchórzliwość, a przede wszystkim łatwą kompromisowość. Życie samo, żeby wymienić atmosferę otaczającą Milenium, daje tu niewyczerpany materiał dla dowcipnej groteski i zjadliwego persyflażu. Chodzi tylko o to, żeby to szarganie "świętości" nie wykraczało poza granice taktu i umiaru, nie stawało się czystą błazenadą. Trzeba przyznać, że "Ptaki" Jareckiego i Osieckiej umiar ten mają, wskutek czego oglądamy widowisko kulturalne, nie nastawione tylko na to, by wywoływać śmiech. Chyba najlepsze są fragmenty parodystyczne, wśród nich fragment z Wernyhorą Wyspiańskiego. Dowcipnie i wesoło zakpili sobie również nasi autorzy z pieśni masowych i z różnych sloganów narodowo-społecznych.
Utwór tego typu jak ten, o którym tu mowa żyje i oddycha nie tylko tekstem. Ważna tu jest w równej mierze rama zewnętrzna i wykonanie. Można stwierdzić z przyjemnością, że rama ta jest w Teatrze Dramatycznym barwna i błyskotliwa, przede wszystkim w odniesieniu do pomysłowych kostiumów. Bardzo pięknie i pomysłowo zrealizowana została strona muzyczna "Ptaków" (Stanisław Prószyński) posługująca się wszystkimi elementami muzyki, poczynając od Roty i kończąc na rokendrolu.
Reżyser Konrad Swinarski ustawił trafnie i szczęśliwie poszczególne role. Wśród długiego rejestru wykonawców wybijają się na czoło dwaj obieżyświaci pochodzenia polskiego, grani przepysznie przez Wiesława Gołasa (rola jego zasługuje na osobne studium) i Stanisława Gawlika. Z długiego szeregu postaci groteskowych trudno nie wymienić Czesława Kalinowskiego jako Prometeusza, Zdzisława Leśniaka jako komendanta nieistniejącej armii i Wojciecha Pokorę jako poetę. Płeć piękną reprezentują naprawdę pięknie Barbara Kraftówna i Izabella Paszkiewicz. Wymienić jeszcze należy Józefa Nowaka i Jerzego Magórskiego, reprezentujących dwóch orłów: białego i czerwonego.
Byłoby oczywiście lepiej; gdyby cały ten żart sceniczny rozgrywał się w sali mniejszej, bardziej intymnej. Kiedy się jednak, jak mówił kiedyś Krukowski, nie ma tego, co się lubi, lubi się to co się ma.