Artykuły

Wernisaż pani Borkman

Jak właściwie zakwalifikować ten spektakl? Monodram? Warsztat? Próba? Joanna Szczepkowska swoim "Pokazem roli Pani Borkman" wprowadziła do teatru nowy rodzaj widowiska, dla którego dopiero trzeba wymyślić nazwę - pisze Roman Pawłowski w felietonie w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Proponuję "wernisaż teatralny". Można wchodzić, można wychodzić, można pić wino, czujcie się państwo swobodnie - w ten sposób aktorka zaczyna swój występ w Fabryce Trzciny, jakby to nie było przedstawienie, ale otwarcie nowej wystawy w Zachęcie czy CSW.

Na przekór i pod prąd jest także idea tego przedsięwzięcia. Zmuszona do zrezygnowania z roli w trakcie prób do "Jana Gabriela Borkmana" w Teatrze Powszechnym Szczepkowska postanowiła publicznie pokazać efekty swojej pracy. Przyznam, że nie wierzyłem w powodzenie tego pomysłu. Różne rzeczy współczesny teatr robi z klasyką, ale wyjąć jedną postać z całej struktury i zagrać osobno - to tak, jakby wyjąć rybę z wody i kazać jej pływać. Zwłaszcza w przypadku Ibsena, który buduje cały dramat z napięć pomiędzy postaciami. A jednak Szczepkowskiej się udało: jej Pani Borkman "pływa bez wody". Usunięcie całego świata zewnętrznego wydobyło samotność tej kobiety żyjącej na zgliszczach małżeństwa, które zostało zniszczone przez malwersacje męża. Kwestie pozostałych postaci Szczepkowska czyta takim tonem, jakby odtwarzała sytuacje z przeszłości, po raz kolejny przeżywając swój dramat oszukanej matki i odrzuconej żony. Trzeba widzieć, jak z nienawiścią spogląda ku górze, na nieistniejące piętro, na którym żyje Borkman. Jak odmierza jego kroki: jeden, dwa, trzy, cztery. Jak rozpaczliwie walczy o syna. I jak bezsilna rzuca się na fotel i przerywa widowisko, jakby nie mogła wytrzymać napięcia.

Jest to zarazem bardzo osobista rola. Determinacja Szczepkowskiej, która postanowiła zagrać na przekór wszystkiemu, przeszła na postać. Pani Borkman z równą determinacją walczy o prawo do miłości, co Szczepkowska o prawo do grania. W ubiegłym tygodniu zagrała fragmenty spektaklu nawet na ulicy, pod zamkniętym klubem Le Madame. Tego dnia Gunhilda Borkman broniła honoru rodziny, a Joanna Szczepkowska - honoru warszawskiej kultury. Jako jedna z nielicznych postaci oficjalnego życia teatralnego stolicy nie przestraszyła się i poparła obrońców klubu. Podziękujcie jej oklaskami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji