Artykuły

Czechow po polsku

Czechow należy do żelaznego repertuaru polskiego teatru. Lata ostatnie tę pozycję autora Trzech sióstr, „Mewy”, „Wiśniowego sadu", „Wujaszka Wani" wyraźnie umocniły. Było kilka szeroko komentowanych inscenizacji jego sztuk, w Narodowym, krakowskim Starym Teatrze i rok temu w warszawskim Ateneum. Krytycy i recenzenci chętnie dowodzą jak wiele współczesna dramaturgia i współczesny teatr zawdzięczają rosyjskiemu pisarzowi. Aktorzy marzą o Czechowie, bo gwarantuje im znakomicie napisane role, reżyserzy – bo przeciwstawiając się tradycji teatralnej która przygniata tę twórczość, odnajdują w niej coraz to nowe pokłady, coraz to nowe sprawy, które trafiają do widza.

Pisze się u nas o autorze „Wiśniowego sadu" więcej niż o wielu innych znakomitościach światowej klasyki. Atoli „zawinił” tu sam Anton Pawłowicz, który – choć nieraz ostrzegał innych przez zbytnią wylewnością – sam okazał się niezłym gadułą, poszerzając tym pole późniejszym interpretatorom jego twórczości. Mało który pisarz pozostawił tak wiele komentarzy zarówno do swoich utworów, jak i dzieł, które wyszły spod piór innych.

Korespondencja autora „Mewy" – notabene bardzo obszerna-pełna jest uwag, opinii, często prognoz. Ich atrakcyjność dla nas dzisiaj czy – jak kto woli - ekspresywność, podnosi często lapidarna, aforystyczna forma, cięty dowcip. Dla dzisiejszych interpretatorów twórczości Czechowa materiał to nieoceniony. Zdarza się jednak, iż bywa on przeceniany. Nie wszystkie bowiem opinie znakomitego pisarza potwierdziły się. O czym często nasz teatr zapomina. Wydaje się, że w sporze na temat, jak grać dziś Czechowa, mniej istotna jest polemika pisarza z inscenizacjami Stanisławskiego, które ukształtowały psychologiczny model odczytywania tej dramaturgii, lecz to przede wszystkim, co współczesny teatr działający pod określoną szerokością geograficzną potrafi dziś w niej dla siebie i swego widza odnaleźć. I czy będzie to zarówno dla tego widza, jak i teatru atrakcyjne.

Piszę o tym pod wrażeniem przedstawienia “Iwanowa” w warszawskim Teatrze Ochoty. Przedstawienia bardzo ciekawego, interesującego pod względem artystycznym i intelektualnym. Ale przedstawienia, które u wielu widzów może budzić różne zastrzeżenia. Reżyser Jan Machulski, jednocześnie wykonawca głównej, tytułowej roli dokonał w tekście sporych skrótów. Wykreślił kilka postaci, wprowadził zmiany sytuacyjne. Przedstawienie trwa półtorej godziny, dokładnie o połowę krócej niż zazwyczaj. Jego twórcy usunęli w zasadzie wszystkie sceny stanowiące tło obyczajowe. Zmiany rzeczywiście są spore, ale nie naruszają one Czechowowskich pryncypiów.

Przedstawienie bardzo konsekwentnie wynika z założeń tego teatru i jego możliwości technicznych. Kształt, jaki mu nadal Jan Machulski, sprawdza się znakomicie. Teatr Ochoty nie ma przecież normalnej pudełkowej sceny, pozwalającej zmieniać sytuacje i dekoracje zgodnie z prawami scenicznej iluzji. Przy tym samym stołku i na tym samym krześle, nie ruszonym z miejsca siadają ludzie odwiedzający różne domy. Ale to problem może bardziej techniczny, organizacyjny. Istota sprawy polega na tym, że Teatr Ochoty pragnie za każdym razem przedstawić widzowi jakiś wybrany przez siebie problem pod dyskusję. Ta dyskusja odbywa się po każdym spektaklu. To wymaga od twórców przedstawienia bardzo jasnego, odpowiednio wyostrzonego sformułowania problemu. Tak było z wystawianą lu „Norą" Ibsena. „Krzywą płaską” Jana Szymańskiego czy „Szaloną Gretą” Grochowiaka. Tak też jest i z „Iwanowem”.

W Teatrze Ochoty oglądamy przedstawienie, które jest pewnego rodzaju sądem nad głównym bohaterem. Każda z postaci próbuje przedstawić o nim swoją prawdę, co najczęściej jest przydawaniem nowych argumentów do aktu oskarżenia sporządzonego przez Lwowa – lekarza żony chorej beznadziejnie na gruźlicę. W spektaklu wyraźnie zarysowana zostaje antynomia postaw Iwanow – Lwów.

Warszawskie przedstawienie w swojej jakby powierzchniowej warstwie jest opowieścią o tym, jak trudno być człowiekiem uczciwym. Jak wiele na tej drodze niebezpieczeństw, jak wiele zasadzek. Czechow nie podsuwa nam tu łatwych prostych rad. Takie nie istnieją. Iwanow szuka wyjścia Stara się oszczędzić chorej żonie prawdy o tym, że dawna miłość minęła, ale to trudne, bo wszystko trzeba oprzeć na kłamstwie. A ono ma kruche nogi. I nawet niepotrzebny tu udział zezowatego losu, żeby owo szydło z worka co chwilę wyłaziło, zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawia się ta druga – Sasza. Jest to trudne, bo tylko Iwanow nie tyle wie. co wyczuwa którymś tam zmysłem, że nie ma jednoznacznych ocen, że nie jest – trawestując Czechowa – ani tak białe, ani tak czarne, jak nam się wydaje. I to właśnie najtrudniej ludziom zrozumieć, tym bardziej że Lwów ma jasną receptę na życie. I w końcu Iwanowowi pozostaje zgodzić się na miano łajdaka lub popełnić samobójstwo. Wybiera to drugie wyjście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji