Artykuły

Hamlet

Krakowianie mieli ostatnio okazję zobaczyć w Starym Teatrze Hamleta w wykonaniu aktorów z Tarnowa. Trudne Jest recenzentowi miejscowej gazety oceniać występy gościnne, bo zawsze przecież inną miarę przykłada się do tych, co nas odwiedzają, niż do rodziny. W rodzinie jak się nawet powie wujowi, że dureń, to przy następnych okazjach imieninowych lub wielkanocnych wuj da się przeprosić, chociaż może i urazę na dnie serca zachowa. Podobnie i z chwaleniem. Gdy ciotka jakaś chwalić nas porznie — pomyślimy sobie — chwalisz staruszko od tylu już lat…

Inaczej Jest z gośćmi. Tych zwykle się chwali, ale rzadko kiedy oni w to chwalenie gospodarzy wierzą. Popróbujmy więc potraktować naszych gości tak, jakby byli rodziną, jakby byli jednym z krakowskich zespołów’ teatralnych.

A więc pokazano nam Hamleta. W przedstawieniu zobaczyliśmy zdarzenia opisane w’ tekście sztuki przez Wiliama Szekspira i usłyszeliśmy słowa Jego dramatu. To już wiele. Przeczytać, usłyszeć, zobaczyć Hamleta, to zawsze robi silne wrażenie. Co do gry, poczynań reżyserskich natomiast i całego teatralnego wyposażenia przedstawienia — aaa, to już sprawa inna.

Otóż wydaje mi się, że reżyser, pan Giovanni Pampiglione, świadomie chyba zrezygnować z jakiejkolwiek interpretacji dramatu i tym samym z jakiejkolwiek własnej, narzuconej na tekst i spektakl koncepcji utworu. Może to i dobrze. Tyle już było tych koncepcji i tylu wysługujących się rozmaitym koncepcjom Hamletów, że jakoś wzruszył mnie ten tutaj, odarty z koncepcji roli, pozostawiony sam na sam ze swoim losem wpisanym w to, co zwykle nazywa się genialnym tekstem Szekspira, ale co także jest krzykliwą, bezładną, masą słów, przez które trzeba przebrnąć, nadać Im sens, zrozumieć i kazać rozumieć innym. Dlatego nazwałbym tego Hamleta, Hamletem naiwnym. To dziwacznie brzmi, ale chyba dobrze pasuje do tego przedstawienia. Wszystko tam jest takie —- niewyrafinowane, jakby cały estetyzm teatru odpadł a pozostała żywa Jego, brutalna nieco materia. Bo tekst szekspirowski jest genialny, ale wcale nie jest „sztuką dobrze skrojoną”. I to w tym przedstawieniu widać. Powiecie Państwo, że chwalę nieudolność i braki konstrukcyjne?

Ale dość mam tych konstrukcji doskonałych, tego mistrzostwa pustego, o którym jedna ze świetniejszych polskich aktorek — Halina Mikołajska — zwykła się wyrażać/ że niektórzy aktorzy całe życie dochodzą do mistrzowskiego siadania na krześle. Tutaj tego nie ma, jest — owszem — nieudolność, nawet szkolne błędy, braki dykcji, bełkotanie. Z drugiej znów jednak strony — gdy pomyślę o tych krystalicznych koncepcjach hamletowskich, gdy przypomnę sobie wszystkie mądrości i przemądrzałości, które je uzasadniały, uzasadniają i uzasadniać będą, to wolę już ten naiwny, włosko-renesansowy, szekspirowski, spektakl bez koncepcji.

Włoch Pampiglione mógł, może właśnie dlatego, że wychowała go inna kultura niż nasza, odrzucić spekulacje na temat Hamleta i zadowolić się samym tekstem, co dla Polaka Jest trudne, zważywszy, że dla nas potrzebny jest do zrozumienia Hamleta romantyzm niemiecki, romantyzm polski, Juliusz Słowacki, Stanisław Wyspiański i „smutny chłopiec z książką w ręku”, oczywiście z książką J. P. Sartre’a. Tymczasem Pampiglione potraktował poważnie napomnienia dane czytelnikom Szekspira przez George’a Simpsona, wielkiego historyka literatury angielskiej, które brzmi: „Hamlet jest najbardziej komentowaną sztuką świata; możemy od razu powiedzieć, że gdyby ludzie częściej czytali sam utwór niż książki o nim, mieliby mniejszy zamęt w głowie”.

Tarnowski Hamlet ma w sobie zadatki, jest świeży, ale czegoś mu brakuje. Tym czymś jest chyba brak zdecydowania — czy iść na całego, czy tylko trochę odrzucić konwencje a trochę jej — gdy ładnie zdobi i ułatwia pracę — zostawić? Przy takich założeniach, jakie odczytałem z tego spektaklu (jeżeli odczytałem je prawidłowo) trzeba by mieć jeszcze taki zespół, Jakim dysponuje teatr STU Krzysztofa Jasińskiego, trzeba by mieć zespół rozluźniony, uwolniony od prowincjonalności i sztampy w stopniu absolutnym. A Pampiglioniemu udało się uwolnić zespół swój od tych cech tylko w trzech czwartych…

Ale cóż, gdyby taki zespół w Polsce istniał i wystawiał Szekspira albo cokolwiek innego w tym stylu, to nie zespół Starego Teatru Jeździłby do Londynu na Światowy Sezon Teatralny, ale właśnie ten zespół. Na razie więc jeździ Teatr Stary. Aktorzy: Łukasz Fijewski gra Hamleta szczerze, I jest — na swoją miarą — przekonywający, jest czasem nawet dobry i można by powiedzieć, że w zarysach swojej roli, nawet odkrywczy. Brak mu rutyny — ale i Hamletowi samemu jej brakuje. Myli się na scenie i nie dorasta czasem do roli? — ależ to istota Hamleta — niedorastanie do swojej roli życiowej, pomyłki i błędy. Klaudiusz Jerzego Wasiuczyńskiego był doskonały, ale z innego spektaklu, z innego Hamleta, ta rola byłą zagrana zbyt biegle, nasycona innym typem aktorstwa, tego dojrzałego i profesjonalnego, które tak różniło się od młodzieńczej niedoskonałości reszty. Inni wykonawcy zbyt jeszcze byli chyba oszołomieni koniecznością grania zwyczajnie, a nie „teatralnie”, żeby mogło to być zadowalające. Ale mimo to, brawo — byle tak dalej…

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji