Warszawa. Janina Paradowska w "Nie teraz kochanie"
Dziennikarka tygodnika Polityka Janina Paradowska zagra w sztuce "Nie teraz kochanie" [zdjęcie z próby] w Teatrze Kwadrat.
Dziś [10 stycznia] Paradowska ma ostatnią próbę przed sobotnim przedstawieniem. - Mam tremę - przyznaje w rozmowie z "Dziennikiem".
Dwudniowy angaż w teatrze to prezent od miesięcznika Press. Z okazji 10-lecia dziennikarskiego konkursu Grand Press redakcja przygotowała niespodzianki dla wszystkich dotychczasowych laureatów, w tym dla Paradowskiej, która w 2002 r. otrzymała tytuł Dziennikarza Roku.
Publicystce, która w młodości marzyła o aktorskiej karierze, prezent bardzo się spodobał. - Szalenie kochałam teatr. I jak większość nastolatek kochałam się w aktorach. Nawet przez moment myślałam poważnie o tym zawodzie - wspomina. I dodaje: - Występowałam w szkole, w młodzieżowym domu kultury. I to nawet w poważnych sztukach, grałam razem z Kazimierzem Kaczorem.
Paradowska jako pani Frencham, żona oficera marynarki, na scenie pojawi się pięć razy. Ma do wygłoszenia kilka kwestii. Wśród aktorów, którzy w komedii "Nie teraz kochanie" wystąpią razem z nią, są m.in.: Edmund Karwański grający rolę męża pani Frencham, Wojciech Pokora, Marek Siudym, Renata Dancewicz. To oni, jak podkreśla Paradowska, przez ostatnie dni uczyli ją aktorskich sztuczek. W przygotowaniach pomagał jej także mąż. - Mąż grał stojak z futrem - śmieje się publicystka "Polityki". - A futro w tej sztuce jest bardzo istotnym elementem. Jednak mąż i tak się szybko zniechęcił - dodaje.
Paradowska jest postrzegana jako poważna publicystka, która komentuje najważniejsze polityczne wydarzenia. Czy uda jej się porwać i rozbawić publiczność? Zdaniem publicysty Rzeczpospolitej Piotra Semki tak. - Znając ogromne poczucie humoru pani Janiny, wierzę, że da sobie radę - mówi Semka. I dodaje: - Pani Janinie życzę, żeby zabłysnęła aktorskim talentem, który być może w niej drzemie. Ona ma w sobie tak dużo wdzięku, że poradzi każdemu wyzwaniu. Przyznaje, że sam na coś takiego nie dałby się namówić. - Na scenie spaliłbym się z powodu tremy - tłumaczy.
O scenicznym sukcesie Paradowskiej przekonany jest także aktor Jan Kobuszewski. - To było jej marzenie, które teraz się spełni - mówi. - Wszystkie przedstawienia komediowe trzeba grać tak jak dramat. Komediowy aktor musi być dramatyczny i prawdziwy - tłumaczy Kobuszewski. Twierdzi, że nie zdziwiła go wiadomość, że publicystka "Polityki" stanie na deskach teatru. - Ja jestem aktorem, który występuje w komediach. Ale bardzo często zajmuję się też poważną polityką. Więc wszystko jest dla ludzi - podkreśla Kobuszewski.
***
Kamila Wronowska: Czego się pani najbardziej obawia przez sobotnim debiutem?
Janina Paradowska: Nie wiem, jak to będzie, gdy podniesie się kurtyna i zobaczę publiczność. Boję się, że mnie zatka i nie powiem ani słowa. Teraz wydaje mi się, że wszystko umiem i że nawet coś tam potrafię zagrać, ale może być różnie. Nie ukrywam, że czuję takie miłe podniecenie.
W kogo się pani wcieli?
- To jest epizod. Gram żonę oficera marynarki, która przychodzi po futro z ocelotów. Mąż wkrótce odpływa, a ja mam go pożegnać w tym futrze. Ale ja się z nim gdzieś mijam, nieustannie go szukam.
Jak przyjęli panią aktorzy?
- Warunkiem, bym zagrała, było to, by cały zespół się zgodził. Oni się nawet cieszą, że występuję z nimi. Zaproponowałam, by w sztuce było kilka tekstów bardziej politycznych. Im się to bardzo spodobało.
A co o występie sądzą koledzy w redakcji?
- Na razie słyszałam tylko miłe komentarze. Ale liczę się z tym, że będzie pewnie i krytyka. Nie boję się krytyki. Boję się, bym składnie powiedziała swoją kwestię i żebym nie zepsuła przedstawienia.