Artykuły

Nie musieliśmy być oddłużani na koszt podatnika

Szanowny Panie Redaktorze, bardzo ucieszyła nas - pracowników Opery Bałtyckiej zrzeszonych w Związku Zawodowym Pracowników Opery Bałtyckiej (nie mylić z NSZZ "Solidarność") - obecność naszej Opery na łamach największego dziennika w regionie. Obecność nie przy okazji premiery czy też demonstracji na mieście kolegów z "Solidarności - po artykule "Opera Bałtycka do rozbiórki" Dziennik Bałtycki zamieszcza odpowiedź związków zawodowych.

Niestety po przeczytaniu artykułów z 25 kwietnia i 7 maja nasz optymizm gwałtownie spadł i nie do końca wierzymy w Pana przyjaźń do Opery Bałtyckiej.

My wiemy, co jest powodem takiej a nie innej kondycji i wizerunku Opery w Gdańsku - to brak odpowiednich środków finansowych i brak siedziby spełniającej wymagania widzów i realizatorów.

Czy Pan nie widzi prostego przełożenia: wysokość dotacji = wysokość frekwencji = wysoka jakość przedstawień? Przy tak niskiej dotacji z jednej strony, a z drugiej strony dużej liczbie wystawianych u nas spektakli i osiągniętej frekwencji oraz czymś, o czym Pan nigdzie nie napisał, czyli o BRAKU DŁUGÓW, wniosek jest prosty: Opera Bałtycka zajmuje mocną pozycję na kulturalnej mapie Polski. Ale Pan sugeruje, że mieszkańcy nie chcą Opery i proponuje jej rozwiązanie... W styczniu w Operze nastąpi zmiana na stanowisku dyrektora naczelnego. I co w związku z tym słyszymy z ust Marszałka? Ze przyjście nowego dyrektora z "nazwiskiem" i z "planem" spowoduje zwiększenie dotacji! Jeżeli to prawda, to pytamy, dlaczego przez cale lata, gdy pracowaliśmy za głodowe pensje, pan Marszałek nigdy nie miał takich pieniędzy dla Opery? Teraz nagle gdzieś je znajdzie. Skoro te środki finansowe gdzieś są, czemu teraz musimy działać i pracować za tak małe pieniądze? Oto doskonały temat dla dziennikarza! Operze Bałtyckiej wyraźnie nie opłaciło się pracować w ramach posiadanego budżetu, nie trwoniliśmy pieniędzy na zbyt kosztowne inscenizacje, nie ściągaliśmy solistów z gażami ponad nasze możliwości, nie robiliśmy długów. Nie doprowadziliśmy do sytuacji, w której to musieliśmy być oddłużani na koszt podatnika. Tak jak było to w przypadku innego marszałkowskiego teatru. Ale o nim było za to głośno w kraju. Czyli ważniejszym było być "głośnym teatrem" niż pracującym w ramach posiadanych środków. Dla wielu miast opery są wizytówkami, stanowią o jego prestiżu, są miejscem, gdzie organizuje się ważne konferencje, festiwale (np. filmów) albo... widowiska np. z okazji finałów EURO 2012. Tak może zrobić Warszawa, Wrocław, nawet Bydgoszcz... ale nie Gdańsk. Gdańsk nie ma obiektu o takich możliwościach. Ani Opera Bałtycka, ani Teatr Wybrzeże, ani tym bardziej Filharmonia nie spełniają wymogów obiektu z wielką sceną i z możliwościami realizacji wielkich widowisk. Nie chce Pan wydawać pieniędzy na dojazdy do Wrocławia czy Warszawy, Zapraszamy więc do lobbowania na rzecz budowy nowej, wielkiej Opery, na miarę ambicji naszego regionu, a także miasta, którego władze powinny współfinansować działalność tak dużej instytucji. Bez takiego obiektu szansę na Europejską Stolicę Kultury Roku 2016 są raczej małe. Życzymy dociekliwości i odwagi w pracy oraz zapraszamy do Opery.

Zarząd ZZPOB

Od redaktora

Już raz to napisałem, mogę powtórzyć: nie widzę prostego przełożenia: wysokość dotacji = wysoka jakość przedstawień.

Z przyjaźnią

Jarosław Zalesiński

Na zdjęciu: Opera Bałtycka w Gdańsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji