6 maja 1983
Dżuma we Wrocławiu
Wrocław, Teatr Współczesny: premiera Dżumy według Alberta Camusa w opracowaniu i inscenizacji Kazimierza Brauna z muzyką Zbigniewa Karneckiego.
Spektakl rozgrywający się w całym budynku teatru był parabolą stanu wojennego wprowadzonego przez władze komunistyczne. Przemieszczającym się widzom towarzyszyła czteroosobowa grupa Strażników-Szczurów reprezentujących totalitarny aparat przemocy. Wdzierali się oni do prywatnego mieszkania, gabinetu pisarza, teatru grającego komedię Molière’a, obozu dla internowanych nawiedzanego przez księdza i szpitala, w którym pielęgniarki opiekowały się chorymi. W epilogu młoda matka rozwieszała na zasiekach z drutu kolczastego ustawionych na proscenium białe pieluchy dla swego niemowlęcia jako znak odradzania się życia nawet w warunkach opresji.
Marek Jodłowski w „Odrze” (1983, nr 12), tak otwarcie, na ile było to wówczas możliwe w oficjalnej prasie, sygnalizuje polityczną wymowę spektaklu w rzeczywistości Polski stanu wojennego:
„A co najmocniej wiąże spektakl z jego powieściowym pierwowzorem? Oczywiści, przesłanie. A w nim – nakaz wybierania, imperatyw walki o człowieczeństwo. W sobie i wokół siebie.
A także sposób artykulacji owego przesłania, opierający się na przekonaniu sformułowanym przez Daniela Defoe: Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje.”
Tomasz Raczek oceniał w „Polityce” (1983, nr 32):
„Moim zdaniem wrocławska Dżuma jest życiowym osiągnięciem reżyserskim Kazimierza Brauna, ale – choć walor artystyczny tego przedstawienia jest oczywisty i zdumiewający – nie on wydaje się największą wartością. Kiedy po zakończeniu spektaklu aktorzy wychodzą do ukłonów, a publiczność oklaskuje ich gorąco, między nimi pozostają nie rozebrane kolczaste zasieki. Jedni i drudzy, poprzez nie, patrzą sobie w oczy. Jakoś bezradnie, już nie wrogo, jakby pytając sami siebie, jak zabrać się do ich rozebrania.”
Rafał Węgrzyniak