Czas akcji: XIX wiek.
Miejsce akcji: dom w miejscowości nad rzeką Missisipi, Stany Zjednoczone.
Obsada: 4 role i 5 ról kobiecych.
Druk: "Dialog" nr 8/1956.
Sztuka w jednym akcie.
Akcja sztuki rozgrywa się w jednej przestrzeni, jadalni, bez zmian scenograficznych. W czasie jej trwania mija jednak aż dziewięćdziesiąt lat. Jest historią - można powiedzieć - dziewięćdziesięciu obiadów, w których bohaterowie uczestniczą w każdy pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Upływ czasu sygnalizuje jedynie zmiana wyglądu aktorów i sposób ich poruszania. Na scenie, na oczach widzów zakładają siwe peruki, i - jak sugeruje autor - swym zachowaniem mają sprawiać wrażenie, że się stopniowo starzeją. Zgodnie ze wskazówkami autora, zawartymi we wstępie do sztuki, na scenie powinny znajdować się dwa portale. Pierwszy - przybrany girlandami kwiatów i owoców - symbolizuje narodzenie. Drugi - obity czarnym aksamitem i zakryty zwiewną, przezroczystą zasłoną - to śmierć. Gdy któraś z postaci umiera, wycofuje się w kierunku czarnego portalu. Nowonarodzeni przybywają zza "portalu urodzenia".
Pierwszy świąteczny obiad odbywa zaraz po przeprowadzce rodziny do nowego domu. Rozmowa koncentruje się wokół stereotypowych, niekonfliktowych i obojętnych tematów. Omawiana jest pogoda, smak pieczonego indyka, treść kazania, jakie wygłosił wielebny pastor w trakcie porannego nabożeństwa, a wszystko to okraszone odrobiną wspomnień i historii rodzinnych. Kolejne świąteczne obiady mają niemal identyczny przebieg, towarzyszą im prawie te same rozmowy, zmienia się tylko nazwisko pastora i liczba osób przy stole.
O historii rodziny nie wiadomo zbyt wiele. Powoli, na przestrzeni lat wzbogacała się, przybywało dzieci, które kolejno zjawiają się na scenie, wyjeżdżając w wózkach zza "portalu urodzenia". Dzieci rosną, chodzą do szkół, są w związku z tym różnorodne kłopoty, o których wspomina się jedynie przelotnie. Przez świat zewnętrzny przetacza się w międzyczasie wojna, w której jeden z członków rodziny brał czynny udział. Specjalnie na ten temat wiele się nie mówi.
Kolejne pokolenia dorastają, opuszczają rodzinny dom, zaczynają szukać swego miejsca w życiu, zakładają własne rodziny, a ich rodzice umierają. Szczególne znaczenie ma obiad, w trakcie którego potencjalny kontynuator rodzinnych tradycji buntuje się i wychodzi z domu. Nie chce przejąć i prowadzić fabryki ojca.
Dom starzeje się i niszczeje coraz bardziej, do czego przyczynia się w znacznej mierze duże zanieczyszczenie powietrza, spowodowane coraz większym uprzemysłowieniem okolicy.
W końcu na scenie zostaje tylko stara ciotka. Czyta list, w którym ktoś z rodziny opisuje swój pierwszy świąteczny obiad już w nowym rodzinnym domu. Sztuka kończy się, gdy ciotka chwiejnym krokiem odchodzi w kierunku czarnego portalu mrucząc coś pod nosem. Tak też kończy się historia kilku pokoleń i ich rodzinnego domu, w którym mieszkali przez dziewięćdziesiąt lat. Jednocześnie, owym listem odczytywanym przez starą ciotkę, zaczyna się nowa historia, już innej rodziny, w innym miejscu i innym domu.
W sztuce wyraźnie odczuwa się mieszczańską atmosferę, jaka panowała w bogatych anglosaskich rodzinach w XIX wieku. Stany Zjednoczone, państwo przez które nie przetoczyły się w tym czasie - poza wojną secesyjną - żadne istotne społeczne kataklizmy, wydaje się dawać podstawę do budowania takich zastygłych w tradycji modeli życia rodzinnego. Taki właśnie bardzo schematyczny model przedstawił Wilder w swoim utworze.
Droga, jaką kolejne pokolenia wędrują przez życie niewiele - według autora - się zmienia. Punktami kulminacyjnymi "Długiego obiadu świątecznego" są momenty narodzin i śmierci, które w historii rodziny stają się najistotniejsze. Reszta jest tylko sposobem, w jaki jej członkowie docierają od "portalu urodzin" do "portalu śmierci".
Ukryj streszczenie