Czas akcji: nieokreślony.
Miejsce akcji: Szwecja, zakład psychiatryczny.
Obsada: 1 rola męska, 2 role kobiece i 1 epizod.
Druk: egzemplarz w bibliotece Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.
Sztuka w jednym akcie.
W zakładzie zamkniętym przebywa młody człowiek, nazywany Chłopcem. Jest agresywny, zabił dwoje ludzi oraz zranił pensjonariusza domu dla obłąkanych. Raz udało mu się uciec z zakładu. Próbował popełnić samobójstwo podpalając dom swojego dziadka. Ostatnio zabił kota i znów próbował popełnić samobójstwo.
Od dłuższego czasu Chłopca obserwuje i prowadzi z nim rozmowy młoda ("poniżej trzydziestki") psycholożka Elżbieta, kierująca naukowym eksperymentem (z ramienia uniwersytetu), mającym na celu ustalenie granic człowieczeństwa. "Przemoc bez powodu" wydaje się jej właśnie takim punktem granicznym. Kobieta nie jest w stanie porozumieć się z Chłopcem, nie potrafi zdefiniować jego "przypadku" i popada w depresję. Płacząc, dzwoni do znajomej Starszej Kobiety, która jest pastorem, z błaganiem o pomoc.
Cała sztuka zbudowana jest z rozmów tych trzech osób. Rzeczywiście Starszej Kobiecie udaje się znacznie lepiej porozumieć z Chłopcem niż jej młodszej koleżance. Może dlatego, że potrafi słuchać, a także dlatego, że widzi człowieka w perspektywie religijnej, a nie naukowej.
Dla Elżbiety znacznie ważniejsze są badania naukowe, jej osobista kariera i przebieg kolejnych eksperymentów badawczych niż sam Chłopiec. Człowiek jest dla niej tylko obiektem obserwacji, preparatem do analizy. Chłopiec doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego zamyka się przed nią, kpi, obraża.
Wiadomo, że Chłopiec był wychowywany przez ukochanego dziadka i lata spędzone w jego malowniczym domu na dalekiej północy Szwecji były szczęśliwe. Zamordowane przez Chłopca małżeństwo to byli nowi właściciele domu. Najwyraźniej Chłopiec chciał dom spalić, by nigdy nie należał do kogoś obcego.
Jednym z elementów eksperymentu było wstawienie do cel badanych psychopatów roślin, którymi należało się opiekować. Chłopiec starał się aż zanadto, podlewał dwumetrowego kauczukowca tak często, że roślina zmarniała. Stało się to dla chorego źródłem podwójnego cierpienia. Raz, że bardzo żal mu było rośliny, a dwa, że boleśnie dotknęła go świadomość, iż - jak to określił - "tak właśnie człowieka sprawdzają. Jeśli chlorofil w zielsku umrze, to człowiek nie jest człowiekiem."
Kolejny eksperyment polegał na tym, że chorym (tylko wybranej grupie) dano pod opiekę zwierzęta. Liczono na to, że wzięcie na siebie odpowiedzialności spowoduje pozytywną zmianę osobowości. Chłopiec miał wiele szczęścia - dostał kota. Nazwał go imieniem dziadka: Valle i naprawdę pokochał. Kot stał się dla niego wszystkim. Był jedyną istotą, przed którą nie musiał tłumaczyć się ze swoich win. Rozmawial z Vallem, rozumiał, co kot do niego "mówi", czuł jego potrzeby, cierpienia i radości. Chłopiec głęboko przeżył odebranie mu kota na czas operacji wykastrowania. Wiedział, że kot tego nie chce, że się boi. Chłopiec walczył, protestował, ale nikt go nie słuchał. Uważał, że taka operacja to przestępstwo przeciwko naturze i przeciwko Bogu, "bo on nas stworzył takimi, jakimi jesteśmy. I dlatego niegdy nie musimy się niczego wstydzić ani błagać o wybaczenie, ani mieć wyrzuty sumienia. Ani być operowani."
Na Gwiazdkę Chłopiec zdołał zdobyć dla Vallego żywą mysz, bo wiedział, że to jedyny prezent, jakiego kot pragnie. Psychiatrzy uznali, że "to nie jest czynnik osobotwórczy męczyć mysz, tylko dlatego, żeby było wesoło na wigilię".
Jedną z największych przyjemności było wyprowadzanie przez Chłopca kota (w szelkach) na spacer po podwórku. Często towarzyszył im inny chory - Eriksson, który bardzo zazdrościł Chłopcu kota. Chciał go choć na chwilę wypożyczyć, ale zasady eksperymentu na to nie pozwalały, zresztą Chłopiec też nie chciał, bo to przecież on był "odpowiedzialny". Pewnego razu Eriksson podbiegł nagle, wyrwał Chłopcu smycz i wyrzucił Vallego za mur. Chłopiec szalał z rozpaczy, zwłaszcza że prześladowała go myśl, iż kot zaczepi o coś smyczą, nie będzie się mógł uwolnić i zostanie pożarty przez lisa. Kota szukano, ale nie znaleziono. Natomiast przy najbliższej sposobności Chłopiec ukradł nożyczki i wbił je w Erikssonowi brzuch. Po paru dniach kot, lekko ranny, sam wrócił. Miauczał pod drzwiami Chłopca, ale strażników nie było w pobliżu i nikt nie mógł mu otworzyć. Chłopiec wrzeszczał, szalał w celi, zdemolował wszystko co się dało, by wreszcie ktoś się pojawił. W końcu kot znalazł się w jego ramionach. Dla Chłopca ważna była tylko ta mała, głodna i ranna istota, dla pielęgniarzy i psychiatrów - tylko zdemolowane meble. Postanowiono przerwać eksperyment i na zawsze odebrać Chłopcu kota. To był cios najdotkliwszy.
Ostatniej nocy i Chłopiec, i jego kot rozpaczali z powodu nieuchronnego rozstania. Na pociechę Chłopiec wspominał ukochanego dziadka i jego dom. Wtedy Valle "powiedział", że powinni tam zamieszkać razem na zawsze. To nie szkodzi, że dom spłonął. W rzeczywistości Valle też już nie żyje, bo udusił go lis. Wrócił tylko po to, by zabrać Chłopca ze sobą. Jest jeden sposób, by być wolnym - umrzeć, a potem zmartwychwstać. Starsza Kobieta potrafi to zrozumieć, Elżbieta - nie. Kot wtulił się w zagięcie ręki Chłopca i cicho umarł, a wtedy Chłopiec naciągnął na swoją głowę torbę plastikową, by umrzeć razem z nim. Odratowano go, ale jego determinacja była tak silna, że następna próba powiodła się. Starsza Kobieta zrozumiała, że "Bóg jest jak rudy kot, którego nie trzeba prosić o przebaczenie" oraz "Po co człowiekowi Bóg, jeśli nie można umrzeć na jego ramieniu? Dla kogoś kto wie, że czeka na niego kot, śmierć musi być łagodna".
Ukryj streszczenie