Kulturalne Odloty: Beethoven ze strażakami
Co zrobiłem? "Bar.okowa uczta" i "Le nozze di Figaro" - to były udane przedsięwzięcia. Ale dla mnie bardzo ważne są też te mniej charakterystyczne koncerty. Chodzi o to, żebyśmy nie byli "Second Hand Europe" - czyli, żeby nie było tak, że potrafimy kupić, a nie potrafimy sami stworzyć - mówi Jan Tomasz Adamus, nominowany w plebiscycie Kulturalne Odloty w kategorii Artysta Roku
Tomasz Handzlik: Nominowaliśmy pana za wyprowadzenie Capelli Cracoviensis z cienia i kryzysu. Związkowcy zaraz oskarżą nas o układ.
Jan Tomasz Adamus, dyrektor Capelli Cracoviensis: Podoba mi się, jak śpiewa Cecilia Bartoli. Więc ją zapraszam. Zapraszam ją, bo mi się podoba. Czyli jest układ, prywata!
Czuje się pan artystą roku?
- Tylko w sensie ja plus ludzie, z którymi pracuję. Tworzymy coraz lepszy team o określonej wrażliwości i stosunku do pracy. Nic nie może się równać dobrowolnej pracy wolnych ludzi. Konkretnie: kreatywnych pracoholików.
Ale chyba coś pan zrobił, skoro typowaliśmy pana nie tylko my, ale też czytelnicy i inni bywalcy wydarzeń kulturalnych, ludzie "spoza układu".
- To bardzo, bardzo miłe. Najcenniejsze. Co zrobiłem? "Bar.okowa uczta" i "Le nozze di Figaro" - to były udane przedsięwzięcia. Ale dla mnie bardzo ważne są też te mniej charakterystyczne koncerty. Chodzi o to, żebyśmy nie byli "Second Hand Europe" - czyli, żeby nie było tak, że potrafimy kupić, a nie potrafimy sami stworzyć. Albo żebyśmy rozumieli, co dostajemy w prezencie. Żeby nie było takich sytuacji, jak w kwietniu ubiegłego roku: w kościele Mariackim Simon Rattle grał z berlińczykami "Metamorfozy" Richarda Straussa. To było chyba najpiękniejsze, najbardziej uniwersalne i humanistyczne zdarzenie podczas pogrzebu pary prezydenckiej i dowód naszej przynależności do kultury europejskiej, a przemknęło niezauważone.
Jak się wpada na tak szalone pomysły jak "Bar.okowa uczta", czyli Monteverdi w barze mlecznym?
- Może chodzi o odpowiednio wyrazisty kontrast? Udowodnienie, że muzyka z przeszłości, którą prezentujemy, jest nadal żywa. Wystarczy tylko zwabić słuchacza, żeby się o tym przekonał, bo "nieznane nie kusi". Bywa też tak, że niektóre zjawiska artystyczne z przeszłości wcale nie są żywe i uniwersalne. Wtedy trzeba je przetłumaczyć, np. za pomocą żywych zjawisk, które znamy. W madrygale są emocje, więc trzeba z nim pójść tam, gdzie są emocje. A emocje są w barze, bo tam każdy je w milczeniu, w pośpiechu, ale równocześnie zatopiony w myślach.
Możemy liczyć na kontynuację takich szaleństw?
- Pomysłów więcej niż pieniędzy. Baletowe, taneczne, gimnastyczne projekty "Małe drobiazgi" Mozarta z dziećmi, "Stworzenia Prometeusza" Beethovena ze strażakami, francuskie suity barokowe z grupą hiphopową, opera "Orfeusz i Eurydyka" Glucka z seniorami w Sokole.
A jaki będzie ciąg dalszy wyjścia z cienia i kryzysu?
- Najprostszy. Bardzo wyrazisty wizerunek artystyczny i znakomite koncerty. Próbka w najbliższą niedzielę o godz. 11 w sali złotej Filharmonii Krakowskiej. Zagramy symfonie Haydna na historycznych instrumentach, z liderem orkiestry Champs Elysees Alessandro Moccią w roli gościnnego koncertmistrza.