Artykuły

Studio obietnic

Dyrektor Teatru Studio Grzegorz Bral zapowiadał na ten sezon aż 11 premier. Teraz je odwołuje, wycofuje się z rozmów z reżyserami i zwalnia aktorów - pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej.

Grzegorz Bral, powołany na stanowisko dyrektora artystycznego w zeszłym roku, miał za zadanie ratować grzęznący w marazmie Teatr Studio. Na razie nie radzi sobie z tym zadaniem. Nie odbędzie się zapowiadana na luty premiera "Nosorożca" Ionesco w reżyserii Lecha Raczaka. Próby zostały przerwane. Premiera "Artauda" Pawła Passiniego została przesunięta z listopada na maj.

Nic nie wskazuje na to, że tak jak zapowiadano, będą tu reżyserować: Agnieszka Glińska, Piotr Cieplak czy Redbad Klijnstra. Z zespołu odeszła jedna z najbardziej znanych aktorek tego teatru Agnieszka Grochowska. Studio nie ma co grać. W lutowym repertuarze na dwóch scenach jest tylko 10 propozycji, w tym zaledwie dwa tytuły to spektakle Studio, inne to występy gościnne.

Już samo powołanie Brala przez dyrektora biura kultury Marka Kraszewskiego wzbudziło wiele kontrowersji. Został nominowany po tym, jak poprzedni dyrektor artystyczny Bartosz Zaczykiewicz na skutek konfliktu z częścią zespołu złożył rezygnację. Bral nigdy wcześniej nie pracował w teatrze repertuarowym i nie znał warszawskiego środowiska. Nadal jest szefem alternatywnego wrocławskiego Teatru Pieśń Kozła i dyrektorem Brave Festival - Przeciw Wypędzeniom z Kultury. Kursuje między Warszawą a Wrocławiem, jeździ z Pieśnią Kozła na występy zagraniczne. Dyrektorem naczelnym Studio został Maciej Klimczak.

Na początku sezonu Grzegorz Bral roztaczał świetliste plany. W materiałach promocyjnych, które rozsyłała zatrudniona przez nowych dyrektorów Agencja Kostrzewa PR, mogliśmy przeczytać, że przedstawienia na scenie Studio będą przygotowywać m.in.: Agnieszka Glińska, Piotr Cieplak, Redbad Klijnstra, Lech Raczak, Paweł Passini.

W ostatnich dniach okazało się, że dyrekcja zerwała próby Lecha Raczaka do spektaklu "Nosorożec". Rozpoczęły się one w grudniu. Główną rolę miał grać gościnnie Eryk Lubos. Jednak na początku lutego zrezygnował z roli, więc reżyser zaangażował do niej etatowego aktora Studio - Janusza Stolarskiego. Dzień później dyrektorzy oznajmili mu, że chcieliby zobaczyć próby. - Miałem jeden dzień na przygotowanie tego pokazu - mówi Lech Raczak. Ale reżyser podszedł do sprawy spokojnie. - Do premiery pozostało 35 prób, tak naprawdę w tym czasie można przygotować spektakl od zera - dodaje.

Próbę oglądali obaj dyrektorzy, szefowa działu literackiego Ewa Bułhak, koordynator programu studyjnego Janusz Majcherek oraz, jak mówi Raczak, szara eminencja teatru Krzysztof Majchrzak. Po pokazie reżyser usłyszał od dyrektora Brala, że to, co komisja zobaczyła "nie rokuje, że powstanie wybitne przedstawienie", więc premierę trzeba odwołać.

Nie dojdzie też do premiery Redbada Klijnstry, który po serii rozmów z dyrektorem Bralem zrezygnował z reżyserowania w Studio. Z kolei kiedy Paweł Passini przyszedł na pierwszą próbę swojego spektaklu "Artaud", okazało się, że premiera jest przełożona. Ostatnio podjęto decyzję, że próby rozpoczną się w marcu, a do premiery ma dojść w maju, ale już z inną obsadą. Jak tłumaczył wówczas dyrektor Grzegorz Bral - musiał zmienić termin premiery "Artauda" z powodów finansowych - dostał niższą dotację niż poprzednia dyrekcja. Jednak biuro kultury podaje, że Studio miało do rozdysponowania w tym roku 6 mln 730 tys. zł, a Bartosz Zaczykiewicz w poprzednim sezonie miał tylko o 270 tys. zł więcej.

Casting jak do "You Can Dance"

- Nie rozumiemy tego, co dzieje się w teatrze - mówi anonimowo jeden z pracowników. - Dyrekcja prowadzi rozmowy z aktorami i mówi im, że będą grać tylko do końca sezonu. I nie są to osoby, które od dawna nie wyszły na scenę, ale takie, z którymi dobrze się pracuje: Paulina Kinaszewska, Izabela Szela. A w zamian za to do nowych spektakli zatrudniają aktorów z castingu - mówi.

Na stronie wortalu e-teatr.pl zamieszczono informację o naborze do przedstawienia "Krwawe gody", które ma reżyserować pracująca w Wielkiej Brytanii Helena Kaut-Howson. Poszukują aż siedmiu osób. Wśród nich jest Narzeczona - jak czytamy: "młoda, mocny głos, zmysłowość (ale kontrolowana, dumna i wyniosła, piękna, ale nie sympatyczna , gorejąca, ale zimna)", oraz Narzeczony - "przystojny, ale nie atleta, wrażliwy, ale nie za miękki , poeta, ale i rolnik hiszpański, niezwykle sprawny fizycznie".

- Bral przechadza się po teatrze i chwali, że do zagrania jednej z postaci zgłosiło się aż 600 kandydatek. Teatr jest zupełnie sparaliżowany przez te castingi, to wygląda jak eliminacje do "You Can Dance" - mówi pracownik Studio. Uważa, że jest to dowód na nieumiejętność prowadzenia teatru. - Może w niezależnej grupie taki system pracy się sprawdza. Ale to jest instytucja, która powinna działać, czyli regularnie dawać premiery wykorzystujące aktorów, których ma na etacie. Ktoś, kto zamieszcza takie ogłoszenia, daje dowód tego, że nie zna aktorów, którzy u niego pracują i którzy występują na innych warszawskich scenach - dodaje.

Teatr pod dyrekcją Brala od września przygotował zaledwie dwie premiery: "Przed odejściem w stan spoczynku" w reżyserii Michała Kotańskiego (o którym recenzenci pisali, że zabrakło reżysera i pomysłu na całość) i "Księżnę d'Amalfi" Jacka Głomba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji