Artykuły

Łódź. Awantura w sejmiku o Teatr Wielki

Ciąg dalszy awantury w sejmiku. Po tym, jak koalicja zbojkotowała sesję poświęconą Teatrowi Wielkiemu, opozycja postanowiła zwołać kolejną. Tym razem zarząd województwa musiał odpowiadać już nie tylko na pytania o planowany remont opery, ale i nieobecność na obradach przed tygodniem.

Poprzednia sesja nawet się nie rozpoczęła, bo nie przyszli na nią marszałkowie i radni PO-PSL. Oburzeni byli pracownicy teatru oraz opozycja: SLD i PiS. - Termin był bardzo niefortunny. Wiele osób miało zaplanowane urlopy - tłumaczy Witold Stępień, marszałek województwa. Te argumenty nie przekonały opozycji, która stawiła się niemal w komplecie. Marcin Mastalerek, szef klubu PiS poprosił przewodniczącego sejmiku o podanie przyczyn nieobecności radnych, a marszałka - absencji członków zarządu. Wniosek nie przeszedł jednak przez głosowanie. Przeciw była koalicja.

Do sali obrad po raz kolejny przyszło około 20 pracowników Teatru Wielkiego. Boją się, że podczas remontu, który rozpocznie się w grudniu i potrwa co najmniej 12 miesięcy nie będą mieli pracy albo będą musieli występować gościnnie gdzie indziej. Próbował ich uspokajać dyrektor opery - Marek Szyjko, którego 16 lipca zastąpi Wojciech Nowicki, szef Teatru Jaracza. - Inscenizacje będzie można przenieść do innych miast, albo w ograniczonym zakresie do Filharmonii lub klubu Wytwórnia - mówił Szyjko. Zapewnił też, że w teatrze nie będzie zwolnień grupowych. Nie wyklucza jednak, że część pracowników straci pracę.

Artyści martwią się, że remont nie skończy się w planowanym terminie, a na jego przedłużenie może wpłynąć budowa niepotrzebnej ich zdaniem sali kameralnej. - Czemu ona w ogóle ma służyć? - zastanawia się sopranistka Joanna Woś, gwiazda łódzkiej opery. Wicemarszałek Artur Bagieński (PSL) nie wyklucza przedłużenia prac. - Kiedy odnawia się mieszkanie, to też nie można dokładnie zaplanować, jak długo to potrwa - argumentuje. Podkreśla, że mała sala została zaplanowana we wniosku o unijną dotację. Dlatego nie można zrezygnować z jej budowy. A chodzi o ponad 35,5 mln zł, które na remont przyznano z Regionalnego Programu Operacyjnego. Województwo dołoży kolejne ponad 23 mln zł. Za te pieniądze rozbudowany zostanie m.in. budynek techniczny i zmodernizowane zaplecze sceny. Pracownicy zgadzają się, że remont jest potrzebny ale narzekają, że projekt nie przewiduje na przykład przywrócenia dawnej, jak podkreślają - świetnej akustyki głównej sali utraconej przed laty po wymianie foteli na widowni.

- Jeśli zapisy wniosku o unijną dotację, to jedyny powód budowy kameralnej sali, to może jednak rozważyć możliwości rezygnacji z niej - zastanawiał się Dariusz Joński, szef klubu SLD. Wtórował mu Marcin Mastalerek. - Może od razu zmieńmy nazwę teatru na kameralny imienia Witolda Stępnia.

Te słowa nie spodobały się marszałkowi, który ironicznie odpowiadał, że czułby niedosyt, gdyby nie usłyszał "kiepskich dowcipów Mastalerka".

O tym, że modernizacja jednak przysłuży się teatrowi przekonywał Marek Janiak, jeden z projektantów. - Proponowane przez nas rozwiązania poprawią funkcjonowanie opery - mówił. Joanna Woś: Pracował pan kiedyś w teatrze? Jakie ma pan doświadczenie w projektowaniu scen operowych? - pytała w kuluarach. Janiak: - Nie pracowałem, ale mam kompetencje i doświadczenie.

Awanturę uspokoił dopiero Ryszard Bonisławski, radny PO. - Nie dajmy się ponieść emocjom. Powinniśmy szukać kompromisu. Teatr musi być remontowany, bo kiedyś ze względu na przepisy przeciwpożarowe może zostać zamknięty przez strażaków. Tak, jak kiedyś filharmonia. Jeśli chodzi o budowę sali kameralnej, to już pierwszy dyrektor Teatru Wielkiego opowiadał się za jej budową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji