Artykuły

Gimnazjum nr 1 wychodzi!

Felieton Artura Pałygi "Prawo do reakcji" spowodował, że poczułem się niejako wywołany do odpowiedzi. Nie chcąc iść drogą ostrowskiej katechetki, rozmowy unikać nie zamierzam, więc piszę, co następuje - pisze Robert Zawadzki, reżyser spektaklu "Zabawy na podwórku" Teatru im. Kochanowskiego w Opolu, oprotestowanego przez katechetkę w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie był prezentowany w ramach "Teatru Polska".

W całym tym zamieszaniu związanym z wyjściem ze spektaklu w czasie jego trwania nie o samo wyjście z przedstawienia chodzi. Nie jestem, mam nadzieję, tak zakochanym w sobie i swojej działalności scenicznej narcyzem, aby uważać, że nikt nie ma prawa opuścić teatru na moim spektaklu i choćby cierpiał katusze, to siedzieć musi i basta. Nie, nie musi, a nawet nie powinien i jeśli uzna za stosowne nie przychodzić albo wyjść w połowie, to niech to robi - byle świadomie i z własnej woli. Wszak nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz doświadczam podobnych okoliczności, a miały one miejsce również podczas prezentacji efektów naszej wspólnej pracy z szanownym autorem wspomnianego przeze mnie na wstępie felietonu. W tym jednak konkretnym przypadku sprawa jednak ma się nieco inaczej, gdyż nie o sam spektakl tu chodzi, a o cały projekt, którego owo przedstawienie jest tylko pierwszą częścią i pretekstem do części drugiej, którą jest rozmowa. Powiem więcej, to właśnie rozmowa po spektaklu wydaje mi się najbardziej wartościową częścią całego projektu. Rozmowa młodych ludzi, do których skierowany jest projekt, z rodzicami, nauczycielami, psychologiem oraz twórcami spektaklu, mająca na celu bardzo skrupulatną analizę tego, co wydarzyło się na scenie, a także wspólne wyciągnięcie wniosków i wspólne znajdowanie odpowiedzi, jak postępować w trudnych sytuacjach, o których mowa w spektaklu. Szczera i konkretna dyskusja na tematy, które powodują na co dzień skrępowanie i często zażenowanie każdej ze stron, przez co jest unikana albo podejmowana w sposób zawoalowany, stając się przez to groteskowa lub niezrozumiała.

Do czego może prowadzić brak konfrontacji z tematem, nie muszę chyba wyjaśniać... Na takie właśnie spotkania liczymy za każdym razem i dlatego tak bardzo żal, że sporej grupie młodych ludzi, którzy przyszli na pierwszy spektakl, szansa na rozmowę, pomimo ich ogromnej ciekawości i otwartości podjęcia tematu, została odebrana. Możliwość dialogu została ucięta przez nauczycieli, którzy wiedzieli, a przynajmniej wiedzieć powinni na co i po co przyprowadzili uczniów do teatru, gdyż zapoznali się rzekomo ze szczegółowymi materiałami promocyjnymi projektu. Jednak "w połowie drogi" wycofali się z podjętych decyzji i wyprowadzili uczniów ze spektaklu, zostawiając ich z burzą emocji przed Ostrowskim Centrum Kultury, a następnie rozeszli się każdy w swoją stronę. Pozwolę sobie w tym momencie zacytować słowa wiceprezydent Ostrowa Wielkopolskiego, której podlega miejska oświata, Pani Marleny Maląg:

"Nie powinno dojść do takiej sytuacji, a zachowanie nauczycieli wskazuje na to, że nie są przygotowani do profilaktyki, która jest zadaniem każdej szkoły. Dojrzałością szkoły jest wybranie odpowiedniego przedstawienia" - mówi wiceprezydent. "Jeśli po przeczytaniu opisu zdecydowano się zabrać młodzież do teatru, to miało to czemuś służyć. Praca profilaktyczna została rozpoczęta w szkole, a przedstawienie miało być podsumowaniem. Wolałabym nawet nie komentować tego, co wydarzyło się w teatrze, bo nauczyciele powinni być przygotowani do tego, że jeśli podejmują jakieś działania, to mają je doprowadzić do końca. Zadaję sobie więc pytanie, czy nauczyciel przeczytał opis tej sztuki? Bo emocje, jakie wywołała u młodzieży dochodziły do jakiegoś punktu i na końcu, przy podsumowaniu, rozmowie z aktorami, miały być wyjaśnione. Jeśli uczniowie zostali wydarci w środku, w skrajnym stanie emocjonalnym, to jest bardzo niebezpieczne. Moje pytanie jest takie - co dalej z tą młodzieżą? Nikt im niczego nie wyjaśnił, tylko rozeszli się do domów. A nie takie jest nasze zadanie jako dorosłych."

Stąd to całe zamieszanie i stąd użyte przeze mnie, co prawda również w emocjach, choć te oczywiście niczego nie usprawiedliwiają, nieparlamentarnego słowa pod adresem tychże nauczycielek. Chciałbym powiedzieć "przepraszam, nie powinienem", ale nie potrafię tego zrobić, gdyż taka hipokryzja i nieprzemyślane, autorytarne zachowanie powodowane własnymi przekonaniami zamaskowanymi pod przykrywką dbania o moralność uczniów, którego głównym prowodyrem była Pani katechetka przyprawiają mnie o mdłości i podwyższają ciśnienie. Jeśli zdamy się na gusta nauczycieli, ich przekonania religijne i polityczne oraz przygotowanie do odbioru tekstów kultury, to może już powinniśmy zaprzestać wystawiania tekstów Witkacego, Gombrowicza (którego przecież pewien pruderyjny Minister Edukacji usunął już z kanonu lektur szkolnych). Usłyszymy: "Tango" - won, "Wesele" - precz, "Dziady"? - a kysz! bo i w tych doszukają się propagandy przemocy, przekleństw czy wyuzdania seksualnego

Do kina na "Salę samobójców" czy "Jesteś Bogiem"? nigdy w życiu! Idziemy na dokument o Wielkim i Błogosławionym.

Późniejsza argumentacja Dyrekcji Gimnazjum nr 1 w Ostrowie Wielkopolskim wydaje mi się równie niepokojąca. Pani Dyrektor pisze:

"Opis sztuki mówił o czym będzie mowa, ale nie zawierał informacji o tym, że przedstawione sceny będą tak realistyczne. Warto tu podkreślić, że wszyscy wychowawcy zapoznali się z opisem sztuki i zapoznali swoich wychowanków z dostarczonym przez OCK materiałem sygnowanym przez reżysera spektaklu Roberta Zawadzkiego. Spektakl skierowany był do młodzieży. Sama sztuka była bardzo dobra, zwłaszcza gra aktorów. Sceny były tak realistyczne, a gra aktorska tak przekonująca, iż mieliśmy wrażenie, że bierzemy udział w tych scenach. W naszej grupie sporą część stanowili uczniowie klas pierwszych. Ich reakcje w czasie przedstawienia zaczęły budzić niepokój opiekunów. Dzieci były wyraźnie zawstydzone i zażenowane. Nauczycielki zaczęły podchodzić do mnie w czasie trwania sztuki i zgłaszać wątpliwości. Rozmawiałyśmy także z panią, która była moderatorem spotkania. Pani potwierdziła, że na koniec sztuki, wprawdzie w półmroku, ale będzie scena gwałtu. Uznaliśmy, że nasi uczniowie choć byli dobrze przygotowani do tego tematu, to jednak nie do przekazania go w takiej formie."

Chcąc się ustosunkować się do powyższych słów pragnę powiedzieć, że:

Materiały promocyjne przygotowane przez Stowarzyszenie "Kochanowski" w Opolu zawierają wszelkie informacje dotyczące celów i działań edukacyjnych związanych ze spektaklem "Zabawy na podwórku" zarówno w formie pisemnej jak i w postaci nagrań wideo, których komplet został przesłany do Ostrowskiego Centrum Kultury.

Ostrowskie Centrum Kultury otrzymało również informację dotyczącą grupy docelowej, do której skierowany jest nasz projekt. Adresatem projektu jest młodzież między 15 a 19 rokiem życia, której to problemów dotyka bezpośrednio, oraz dorośli (rodzice, nauczyciele), którzy bezpośrednio zmierzyć się muszą z rozmową ze swoimi podopiecznymi na niewygodne i trudne tematy, przy czym bardzo cenna wydaje nam się konfrontacja tych dwóch grup odbiorców.

Jeśli na widowni zasiadała młodzież z klas pierwszych gimnazjum, to należy zadać pytanie nauczycielom, którzy przyprowadzili trzynastolatków na spektakl, czy wnikliwie przeczytali materiały dostarczone przez OCK oraz czy dokonali wszelkich starań, aby rozwiać jakiekolwiek ewentualne wątpliwości związane z przyprowadzeniem tych młodych ludzi? Jeśli tak, to musieli doskonale zdawać sobie sprawę z tego, jakiej tematyki dotyczy spektakl, jakie są jego cele oraz że nierozłączną jego częścią jest dyskusja następująca tuż po nim. Musieli również mieć świadomość, do jakiej grupy wiekowej skierowany jest projekt. Należy tutaj zaznaczyć, że proponowany przez nas przedział wiekowy jest dość umowny, gdyż nie można jednoznacznie stwierdzić, że piętnastolatek jest już gotów na uczestnictwo w projekcie a czternastolatek jeszcze nie. Jest to sprawa indywidualna i do nauczyciela oraz rodzica należy decyzja, kto jest na tyle dojrzały, aby uczestniczyć w projekcie a kto nie.

Odnosząc się do słów "Opis sztuki mówił o czym będzie mowa, ale nie zawierał informacji o tym, że przedstawione sceny będą tak realistyczne" oraz "Sama sztuka była bardzo dobra, zwłaszcza gra aktorów. Sceny były tak realistyczne, a gra aktorska tak przekonująca, iż mieliśmy wrażenie, że bierzemy udział w tych scenach.", jako współtwórca spektaklu bardzo serdecznie dziękuję za wyrażone uznanie jednak pytanie, które aż ciśnie się w tym momencie na usta brzmi:

Czy Pani Dyrektor po przeczytaniu materiałów informacyjnych miała świadomość, że sztuka podejmuje problem przemocy seksualnej wśród młodzieży opowiedzianej historią czternastoletniej dziewczynki zgwałconej przez czterech kolegów z podwórka czy może myślała, że zabiera uczniów na inscenizację przygód "Muminków"? A może Pani Dyrektor uważała, że takie rzeczy się nie dzieją się szkołach, zatem była przekonana, że zapewne idzie z uczniami na baśń "O krasnoludkach i sierotce Marysi"? Proponuję zapoznać się zatem z przebiegiem tragedii w gimnazjum w Żninie w 2010 roku.

Zanim spektakl, a wraz z nim cały projekt, ujrzał światło dzienne, został skonsultowany z Kanclerz Wydziału Oświaty w Opolu, Policją, posiada również opinię psychologów, w tym psychologa policyjnego, sądu, specjalistami ds. profilaktyki oraz właśnie młodzieży przy współpracy, z którą powstawał. W każdym z tych środowisk został przyjęty z entuzjazmem i uznaniem. Z podobnymi reakcjami spotykamy się w każdym miejscu, w którym z projektem gościmy, uczestnicząc w programie "Teatr Polska" oraz grając na scenie Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu.

Z sytuacją, jaka miała miejsce podczas pierwszego spektaklu w Ostrowie Wielkopolskim, zetknęliśmy się po raz pierwszy. Podczas drugiego spektaklu atmosfera była całkowicie odmienna. A należy powiedzieć, że również na drugim spektaklu była młodzież (także ta, której odebrano możliwość zobaczenia wcześniejszego spektaklu), byli rodzice, nauczyciele oraz inni katecheci. Nikt nie zgłaszał wątpliwości.

Jeśli chodzi o wulgaryzmy, papierosy, piwo czy wreszcie o ostatnią scenę spektaklu, czyli wspomniany gwałt, to są one teatralnym znakiem, mającym na celu opowiedzenie oraz spuentowanie opowiedzianej historii i wpisane są przez autorkę w treść sztuki. O wiele ważniejsze jednak jest dla nas to, co w podjętej przez nas opowieści do gwałtu prowadzi niż to, aby nim epatować czy szokować. Spektakl ma wzbudzać emocje, bo tylko wtedy jesteśmy gotowi do szczerych rozmów. Ma być narzędziem i językiem, którym opowiemy o przekraczaniu granic, dzielących od tragedii. Wykorzystane znaki teatralne mają sygnalizować jej nieuchronność, a tym samym przestrzegać.

Nie zamierzam nikogo przekonywać, że nie jesteśmy wielbłądami oraz, że nie jesteśmy winni katastrofy pod Smoleńskiem.

Po prostu, zapraszam do uczestnictwa w projekcie i wyciągnięcia własnych wniosków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji