Artykuły

Czytelnik o dyskusji na temat zmiany patrona teatru: Wyszło kołtuństwo i zaściankowość

Czy jest na to jakakolwiek szansa, mocno w to wątpię, problemem jest chociażby czytanie ze zrozumieniem. Artykuł pana profesora Żaka odbieram jako pewną prowokację i zaproszenie do rozmowy, no i niestety po raz kolejny z aktywnych forumowiczów wyszło kołtuństwo i zaściankowość.

Nie da się prowadzić dyskusji aluzjami pobudzającymi twórcze myślenie, tego typu subtelności potrafi zrozumieć niewielka grupa ludzi, i to takich, których nie bawi słowna szarpanina na forum. Tu niestety trzeba kawę na ławę!

Zmiana nazwy teatru? Można i tak, od czegoś trzeba zacząć, ale ja to odbieram jako pewien skrót myślowy, którego celem jest dyskusja nad teatrem jako całością. To jest instytucja o bardzo bogatej przeszłości i niestety w tej obecnej formie - miernej przyszłości. Nazwą nie zmieni się poziomu artystycznego, sposobu zarządzania i wizji na przyszłość.

Pojawiają się wprawdzie perełki, niestety bardzo rzadko i na ich tle całość wygląda wyjątkowo kiepsko. Była propozycja zmiany dyrekcji, to też warte rozważenia, ale tu trzeba mieć kogoś, kto zastąpi dotychczasowego szefa i będzie od niego pod każdym względem lepszy.

Potrzebny jest dobry manager

Teatrowi potrzebny jest dobry manager i to niekoniecznie reżyser. To powinien być ktoś, kto potrafi zbudować instytucję o wysokim poziomie artystycznym, dosyć już tego dziadostwa i bylejakości. Jest też rzeczą ważną zmienić władzę Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru, bo to chyba towarzystwo wzajemnej adoracji o znaczeniu pozornym.

My wcale nie musimy być Klerykowem! W końcu niech stracą aktualność słowa Żeromskiego "A nie zmieniło się nic, gdyż w Kielcach się nic nie zmienia".

Wszyscy po trosze ten Kleryków w sobie hodujemy i ja sam muszę się bić w piersi i przyznać, że duch Szkieletczyzny czasami się we mnie ujawnia. Jednak to, co widzimy na ulicach już teraz i to, jakie są wizje rozwoju tego miasta, napawa optymizmem. Budującym jest spacer po Kielcach i obserwacja łączenia tradycji z nowoczesnością. Pamiętam to miasto z lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, mam określoną skalę porównawczą i dumny jestem z bycia Kielczaninem. Co fajne, trzeba docenić i cieszyć się tym. Niestety jest jeszcze parę dziedzin, w których dzieje się niewiele albo też i nic.

Ostatnio dyrektor Szczerski zaproponował zmianę nazwy teatru, pomysł, jak pomysł, dla jednych dobry, dla drugich zły. Tylko tu chodzi o coś zupełnie innego, zmiana nazwy to zmiana fasady, ruina wewnątrz i tak zostaje. Tak właśnie i nie inaczej, ten obecny teatr to struktura nieprzystająca do dzisiejszych czasów i aspiracji kielczan, duchowa stęchlizna która tłamsi i zniewala wewnętrzną kreatywność widza. To poziom szkolnej amatorszczyzny. Myślę, że to takie pójście na skróty, droga, która z reguły daje opłakane skutki.

Leczymy się z kompleksów prowincji

Natomiast jeżeli ta zmiana nazwy ma być impulsem do budowy całkiem nowej instytucji, to ja jestem za. Na skróty idziemy cały czas i stwarzamy punkty odniesienia, na których tle nie wypadamy fatalnie, nawet wprost przeciwnie.

Leczymy się z kompleksów prowincji, zapraszając renomowane sceny z renomowaną obsadą tylko w kiepskim repertuarze, ale cóż, niestety to tylko komercja, sztuki tam nie ma za grosz. Doskonale rozumiem, że to też jest widzowi potrzebne i na takich przedstawieniach zawsze będzie komplet. To jak w cyrku, po wyjściu ze spektaklu żaden widz nie pamięta, co oglądał i o co w tym wszystkim chodziło, wyjątki potwierdzają tylko regułę.

Ja sam broniłem się przed tego typu przedstawieniami, lecz niestety w końcu uległem, dałem się namówić i byłem - nazwiska na afiszu znane z pierwszych stron gazet, sami celebryci, teksty lichutkie, a o poziomie i kunszcie aktorskim nie napiszę nic, bo nie warto.

Może trzeba równać do najlepszych, a nie zadowalać się średniactwem i bylejakością

Problemem jest że nikt się nie odważył sprawdzić czy nie należy zmienić tego punktu odniesienia, może trzeba równać do najlepszych, a nie zadowalać się średniactwem i bylejakością. Pewnie zaraz będzie wiele głosów, że to za wysokie progi, że zespół aktorski jest nie najlepszy i że tak w ogóle to się nie da.

Obserwuję tę naszą scenę od wielu lat i wiem, że generalną przeszkodą jest nasze nastawienie mentalne, tu jest zasadniczy problem! Tylko jak łatwo zauważyć, pokonanie go jest całkowicie bezkosztowe, na to nie trzeba kasy, tylko odwagi. Zespół aktorski też wcale nie jest zły i to doskonale widać w wielu przypadkach, trzeba tylko tchnąć w niego nowego ducha i pobudzić sfery ambicjonalne. Niestety z kilkoma nazwiskami trzeba się pożegnać i to jak najszybciej.

Kto to może zrobić? No właśnie, dyrektorze Szczerski, to pytanie jest do Pana. Bo każdy powinien robić to, co najlepiej potrafi, Pan, Dyrektorze, w sumie nieźle administruje, z reżyserką jest już gorzej, ale to nie problem. Reżyserów młodych i ambitnych jest w kraju bardzo dużo, trzeba być tylko na bieżąco z tym, kto, co potrafi i stwarzać odpowiednie warunki do pracy. Dyrektorze, serdeczne gratulacje za "Carycę" - da się !!!

Dużo odwagi, twórczych wizji i zero chałtury!

Niestety ta jaskółka wiosny nie uczyni, trzeba odwrócić proporcje. Jedna perełka raz na kilka lat? Jedna wpadka, z tym się mogę zgodzić! Może jednak na początek zaprosić na nasze deski. Teatr, który zawsze gwarantuje najwyższy poziom artystyczny. Niech to będzie hołd dla ludzi kochających rodzimą scenę. Niełatwo przekonać ludzi, żeby sobie robili wycieczki do Krakowa dla zaspokojenia potrzeb duchowych.

Ja spełniam swoje kaprysy, ale to niestety kosztuje i chętnie zapłaciłbym za bilet w Kielcach dwa razy tyle co dziś, byle było za co. Nowy dyrektor Narodowego Teatru Starego zapewne by nie odmówił pokazania spektaklu w naszym teatrze.

Repertuar, to może coś z klasyki? Mają trzy sceny, duży zespół aktorski, jest z czego wybierać. Wejdźmy w świat Teatru Sztuki, nie rzemiosła. Zmieńmy punkt odniesienia, to się musi udać! Kleryków powoli będzie z nas uchodził... nazwa już wtedy jest bez znaczenia, nikt nie będzie kojarzył tego miasta z nazwą teatru, tylko z jego poziomem.

Właśnie tylko w takim przypadku festiwal Mrożka może mieć rangę globalną. Nie chciałbym już słyszeć i czytać o tym, że teatr w Kielcach i Wałbrzychu to dwie ostatnie sceny w Polsce, na których chcą grać aktorzy. Tego sobie i innym miłośnikom teatru życzę.

No i jeszcze jedno, dyrektorze Szczerski, mniej megalomanii, bo w Panu też już się zadomowił Kleryków, dużo odwagi, twórczych wizji i zero chałtury!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji