Artykuły

Ilekroć zmienia się zarząd województwa, kolejny dyrektor Teatru im. Siemaszkowej wkrótce potem musi pakować manatki. Zarząd zapowiada, że nadchodzi kolej na Remigiusza Cabana. W internecie można podpisywać protest.

Gdy zarząd województwa przed laty odwoływał ze stanowiska dyrektora teatru Zbigniewa Rybkę, głośno protestowali najlepsi aktorzy "Siemaszki", szefowie ZASP-u, a nawet prezesi dużych firm w regionie, które sponsorowały rzeszowski teatr. Gdy zwalniano Jana Nowarę, protestowali związkowcy i pracownicy administracji w teatrze. Ani protesty artystów, ani biznesmenów, ani pracowników administracyjnych i technicznych teatru nie zrobiły na władzy żadnego wrażenia. Kolejna władza - z protestami czy bez - zwalniała kolejnych dyrektorów z przewidywalnością opery mydlanej.

Teraz zarząd województwa chce zwolnić Remigiusza Cabana, a w sieci pojawił się list protestacyjny, pod którym podpisało się na razie ponad 70 osób z różnych środowisk, nie tylko teatralnych, nie tylko z Rzeszowa, niektórzy dodają również komentarze, ostro krytykujące poczynania zarządu województwa.

Autorem tego listu jest Stanisław Dłuski, rzeszowski poeta i członek rady artystyczno-programowej teatru.

Swoją drogą to ciekawe, że przy okazji odwołania każdego z dyrektorów teatru protestujący powołują się na troskę o rzeszowską scenę teatralną, ale za każdym razem protest inicjują inne osoby. Czy troska o teatr również ma w Rzeszowie charakter kadencyjny?

Za każdym razem jednak obrońcy kolejnych dyrektorów teatru oburzają się tak samo: - To, co się dzieje, szkodzi teatrowi, powoduje degradację rzeszowskiej sceny dramatycznej! I za każdym razem mają absolutną rację.

Ile to już razy słyszałam to zdanie? W ciągu ostatnich 16 lat - aż siedem. A to znaczy, że średni czas bycia dyrektorem w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie waha się w okolicach dwóch lat. W praktyce oznacza to, że ledwo sytuacja trochę się ustabilizuje, już rozpoczyna się kolejna procedura odwoławcza. Ta scena przez ostatnich kilkanaście lat nie miała najmniejszej nawet szansy, żeby zaproponować widzowi jakąkolwiek spójną wizję artystyczną, żeby zbudować zespół, który będzie miał zapewniony komfort pracy i będzie mógł skoncentrować się na sztuce, a nie na zastanawianiu się, kto będzie kolejnym dyrektorem i jakie zmiany wprowadzi.

Jest jednak coś, co różni ten protest od wcześniejszych. Tym razem, oprócz sugestii o politycznych przesłankach zwolnienia, pojawił się całkiem nowy argument, który ma szanse trafić także do osób kompletnie niezainteresowanych rzeszowską sceną teatralną ani nawet kulturą w ogóle.

Dłuski przypomina, że zawarty przez Remigiusza Cabana kontrakt dyrektorski wygasa dopiero w sierpniu 2016 r. Dyrektor już zapowiedział, że w przypadku zwolnienia odda sprawę do sądu. Istnieje więc możliwość, że jeśli zarząd nie będzie miał w ręku mocnych merytorycznych argumentów przeciwko dalszemu zarządzaniu teatrem przez Cabana, to w grę może wchodzić wypłacenie mu bardzo wysokiego odszkodowania.

Dłuski wylicza szczegółowo: "Zmarnotrawione zostaną pieniądze wydane na wynagrodzenie urzędującego dwa i pół roku dyrektora, tj. 28 pensji, do tego odszkodowanie z tytułu zerwania umowy cywilnoprawnej - pozostałe do wypłacenia 32 pensje oraz wynagrodzenie następcy, który za dwa i pół roku znajdzie się w tym samym co usuwany dyrektor punkcie - 32 pensje. Razem 84 miesięczne wynagrodzenia, plus koszty sądowe i odsetki. (...) Cena operacji może sięgnąć nawet miliona złotych! Kogo nie przekonują argumenty merytoryczne, kto nie czuje się powołany do oceny efektów działania dyrektora, niech spojrzy na sprawę buchalterskim okiem podatnika i wyborcy i zastanowi się, czy chce legitymizować czynione przez polityków lekką ręką wydatki ze społecznej kasy". Apeluje do władz województwa o "zrewidowanie stanowiska w sprawie zamiaru odwołania dyrektora i powstrzymanie się od działań szkodzących wizerunkowi regionu, miasta i teatru".

Podpisy pod apelem można składać na stronie www.teatrniepolityka.pl.