Bydgoszcz. Kilkaset osób protestowało przed Polskim
Kibole i narodowcy zakłócili piątkowy pokaz "Golgota Picnic" w Teatrze Polskim. Weszli na salę i rozlali cuchnącą ciecz, trzeba było przerwać projekcję i wywietrzyć pomieszczenie. Na placu modliło się ponad 500 osób.
Grupa najbardziej agresywnych manifestantów liczyła ok. 20 osób. To oni krzyczeli w kierunku widzów, którzy przyszli zobaczyć "Golgota Picnic": "Konfidenci będą rżnięci!". Weszli na salę, a kiedy pokaz miał się rozpoczynać, któryś z chuliganów wyjął z kieszeni buteleczkę ze żrącą cieczą i ją rozlał. Trzeba było przerwać projekcję, wszyscy wyszli z powodu nieznośnego smrodu.
A w okolicy teatru już na dwie godziny przed rozpoczęciem pokazu zaczęli zbierać się jego przeciwnicy.
Plac przed budynkiem i sąsiadujący z nim park Kochanowskiego z minuty na minutę coraz szczelniej zapełniał się ludźmi. Przyszły emerytki z Kół Przyjaciół Radia Maryja i oazowa młodzież. Swoich pełnomocników wydelegowały chyba wszystkie działające na terenie miasta katolickie stowarzyszenia, ale równie licznie stawili się kibole Zawiszy. Flankę polityczną reprezentowali Solidarni 2010 oraz Młodzież Wszechpolska i pojedynczy działacze PiS (np. kandydat na prezydenta miasta Marek Gralik). Nie mogło zabraknąć Bogdana Dzakanowskiego. Nadworny błazen prawicy tym razem przybył z ogromnym różańcem oraz kropidłem i kubełkiem święconej wody. Kropił nią obficie widzów czekających, aż śmierdzący gaz wywietrzeje z sali.
Młody duchowny, brat Robert Szylman, który duchowo przewodził protestującym, prowadził modlitwę różańcową. Zespół muzyczny z gitarą intonował znane pieśni religijne.
- Modlimy się za oszołomów, którzy stworzyli ten spektakl, i za tych, którzy go sprowadzili do Bydgoszczy - słychać było z tłumu.
- Kto obraża Chrystusa, obraża i mnie. I to za nasze podatki - mówiła elegancka starsza pani w garsonce.
Protestujący przynieśli ze sobą transparenty: "Myśli nędzna kreatura, że chałtura to kultura", "Hitler ze Stalinem też z Bogiem walczyli, wszyscy wiedzą, jak skończyli", "Poznań zdzielił ich kopniakiem, do Bydgoszczy włażą rakiem". Wiele osób miało ze sobą polskie i maryjne flagi, ktoś trzymał w ręce krucyfiks, którym - niczym laską tamburmajora - wyznaczał rytm kibolskich przyśpiewek.
Kolportowano ulotki z apelami, które w tygodniu poprzedzającym projekcje wystosowano m.in. do prezydenta Rafała Bruskiego, prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta czy komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego. Rozdawano oświadczenie organizatorów protestu.
Dyrektor Teatru Paweł Łysak opowiedział o spektaklu Rodrigo Garc~i i odwołaniu go z Malta Festivalu. Nie bez problemów - narodowcy przerywali mu stwierdzeniami, że nawet w teatrze Bóg jest największym panem.
Grupę próbowała wyprowadzić ochrona - bezskutecznie. W tym czasie narodowcy zaczęli odmawiać różaniec. Uspokoić ich próbował też brat Ryszard Szylman. - Chcesz się mądrzyć, chodź na zewnątrz - usłyszał.
Sam spektakl został w końcu wyświetlony z prawie godzinnym opóźnieniem. Widzowie oglądali go przy otwartych oknach - inaczej zadusiliby się od gazu. Niewiele słyszeli, bo dobiegały do nich głosy protestujących. Niektórzy wychodzili przed końcem. - Spektakl był nudny, kopia słaba, generalnie dużo hałasu o nic - powiedział jeden z widzów opuszczający teatr. Większośc jednak wytrwała do samego końca. Przed zakończeniem pokazu większość protestujących się rozeszła. W pogotowiu była jednak policja w hełmach, ubrana jak do obstawy meczu. Widzowie byli wypuszczani z teatru tylnym wyjściem.