Artykuły

Warszawa. Na ratunek teatralnemu rzemiosłu

31 października w Instytucie Teatralnym odbyła się jedna z najciekawszych debat środowiskowych ostatnich miesięcy. Tematem było teatralne rzemiosło.

Rozmowę prowadziła Olga Byrska, autorka raportu "Rzemieślnicy teatralni 2013" przygotowanego na zlecenie IT. Za stołem zasiedli scenografowie i wykonawcy ich projektów. Dyskutowali o znaczeniu pracowni teatralnych i skutkach, które niesie ich powolna likwidacja. Coraz mniej scen decyduje się bowiem na utrzymywanie w swoich budynkach pracowni krawieckich, perukarskich czy farbiarskich. W Warszawie zaplecze z prawdziwego zdarzenia ma tylko kilka teatrów. Pozostałe posiłkują się outsourcingiem - składają zamówienia w firmach zewnętrznych. Takie rozwiązanie jest pozornie tańsze, ale ma wiele skutków ubocznych - czasami jedną scenografię lub komplet kostiumów przygotowuje kilka firm w różnych miastach, co dla scenografa zobowiązanego do kontroli jakości jest objazdową męką. Poza tym każdy rzemieślnik ma inne umiejętności, bywają produkcje półamatorskie. I rzecz chyba najważniejsza - cierpi na tym teatralna wspólnota, poczucie zespołowości zanika.

Jedną z największych bolączek zaproszonych praktyków - mistrzów, którzy pracują w swoim fachu przez kilka dekad, jak Leszek Włodarkiewicz, kierownik techniczny Teatru Polskiego w Warszawie, czy Mirosław Metylski, kierownik pracowni tapicerskiej na tej samej scenie, jest brak następców. Na wakaty w stolarni czy modelatorni niewielu jest chętnych, a ci, którzy się zjawiają, nie zawsze mają opanowane podstawowe umiejętności i słownictwo. To oczywiście także wina braku odpowiednich szkół zawodowych, takich jak legendarne Państwowe Liceum Techniki Teatralnej. Może zresztą łatwiej byłoby znaleźć fachowców lub kandydatów na fachowców, gdyby dostawali za swoją koronkową pracę odpowiednio wysokie pensje. Wszyscy rzemieślnicy kochają teatr, ale z tej miłości nikt nie opłaci czynszu. O niskich stawkach mówiono głośno - to jeden z największych problemów.

Nie do końca udało się sformułować adresata tych postulatów - część można skierować do dyrektorów teatrów, część do ich donatorów. Z pewnością jednak można wystosować apel do minister kultury, Małgorzaty Omilanowskiej, żeby odpowiednia jednostka z jej departamentu zapoznała się z raportem i wnioskami z dyskusji. Trzeba zrobić wszystko, żeby "rzemieślnik teatralny" nie trafił na listę wymarłych zawodów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji