Artykuły

Czy w tym stroju trudno śpiewać?

- Święta to czas radości, miłości, spotkania w gronie najbliższych przy wigilijnym stole i kolędowania - mówi ksiądz Zbigniew Stępniak, który w granym w olsztyńskiej filharmonii spektaklu operowym "Amahl i nocni goście" ma rolę króla Baltazara. - Ale też podarków. Mój dar od Boga to głos, którym dzielę się z innymi. Pisze Władysław Katarzyński w Gazecie Olsztyńskiej.

Właśnie skończył się kolejny spektakl bożonarodzeniowej jednoaktówki dla dzieci "Amahl i nocni goście", autorstwa Gian Carlo Mennotiego. Przedstawienie to historia o tym, jak wędrujący za betlejemską gwiazdą Trzej Królowie trafiają do biednego, niepełnosprawnego pasterza i opowiadają o swoich prezentach dla nowo narodzonego Jezusa. Poruszający się o kulach pasterz też chciałby dać jakiś podarek, ale ma tylko swoje kule. Kiedy o tym wspomina, zostaje przez Boga cudem uzdrowiony.

Wstaje i robi kilka kroków bez pomocy kul.

Grający w tej operze rolę króla Baltazara ks. Zbigniew Stępniak dysponuje rzadko spotykanym i dźwięcznym głosem określanym jako bas-so profundo, o wyjątkowo szerokiej skali.

Co wypada księdzu?

Stoimy w holu filharmonii. Olsztyński śpiewak nosi jeszcze na sobie ciężki, królewski strój zapinany na szereg guzików, a na głowie ma królewską koronę. Otaczają go najmłodsi melomani, dzieci z olsztyńskich szkól. Spocony, zasapany odpowiada na pytania.

- Czy broda księdzu nie przeszkadza, nie odklei się na występie?

- A czy w tym stroju jest ciężko śpiewać?

- A czy wypada, żeby ksiądz grał człowieka świeckiego?

- Wypada, bo to wszystko dla sztuki. A co kondycji fizycznej i formy głosowej, nie narzekam, choć jestem podziębiony.

Ksiądz Zbigniew pochodzi z Węgorzewa. Społeczność ziemi węgorzewskiej to mieszanina różnych kultur, łącznie z obyczajami, w tym świątecznymi. Jest tu garstka Mazurów, Ukraińcy z akcji "Wisła", przybysze z Kresów Wschodnich, z centralnej Polski. Dla wszystkich święta Bożego Narodzenia to dni szczególne.

- Pamiętam te z dzieciństwa - wspomina. - Żywa choinka, kolędowanie. Rodzice nie muzykowali, więc kolędy śpiewaliśmy przy gramofonie. Czy teraz, kiedy spotkamy się na wigilii, ja będę głosem wiodącym? Nie, to nie miejsce na wokalne popisy. Będę jednym z wielu w chórze, śpiewającym o narodzinach Jezusa.

Ciekawi go, czy do drzwi zapukają kolędnicy, bo po latach, kiedy nie chodzili z dobrą nowiną, ten obyczaj wraca. Głównie wśród młodych.

Tajemnice rosyjskich romansów

Debiutował, jak wspomina, w chórku Szkoły Podstawowej nr 2 w Węgorzewie, śpiewał też w chórze parafialnym. W 1994 roku, po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej w Olsztynie i otrzymaniu święceń kapłańskich skierowano go do parafii - jako wikariusza - w kościele NSPJ w Olsztynku. Był też proboszczem w Ramsowie. Od 2003 roku jest nauczycielem akademickim na UWM. Zadbał zarazem o edukację muzyczną, o swój głos, kiedy odkrył, że jest takim obdarzony, i doszedł do wniosku, że trzeba go kształcić. Ukończył m.in. Instytut Muzyki na UWM, Wydział Wokalno-Aktorski Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i podyplomowe Studium Emisji Głosu przy AM w Bydgoszczy. Śpiew solowy, specjalność oratoryjno-pieśniarska.

- Pobyt w Ramsowie w charakterze proboszcza wspominam bardzo ciepło - opowiada. - A wiąże się to z zapoczątkowanym przeze w tamtejszym kościele cyklem Letnich Koncertów Muzyki Wokalnej "Varmia Gaudet et Cantat". Chciałem udowodnić, że nawet na taką małą warmińską wieś, na prowincję można sprowadzić wybitnych muzyków i śpiewaków. A także promować swoich tu, z Warmii.

Jeśli chodzi o jego śpiewaczy repertuar, to ma w nim m.in. pieśni sakralne, utwory z epoki klasycyzmu, arie operowe (np. jego popisowa aria Skołuby "Ten zegar stary" z opery "Straszny Dwór" Stanisława Moniuszki), romanse rosyjskie, włoskie i inne. Ceni sobie zwłaszcza kompozytorów i poetów rosyjskich. Natchnieniem do śpiewania romansów rosyjskich było odbycie stażu naukowego na uniwersytecie w Grodnie. Akompaniowały mu dwie pianistki.

- Pomogły mi oddać ukryte w tych pieśniach emocje, nostalgię i sentyment - opowiada. - Kiedy słucham nagrań polskich artystów, którzy wykonują te pieśni, wyczuwam, że to tylko interpretacje. Tam trzeba być, zgłębić rosyjską duszę, kulturę.

Pytam, czy ludzie mają zastrzeżenia, że ksiądz śpiewa o miłości.

- O miłości śpiewa się od wieków - wyjaśnia olsztyński artysta wykonawca. - Słuchacz musi mieć świadomość tego, że zdrowa miłość łącząca ludzi jest zawsze owocem miłości Boga do człowieka.

Śpiew to forma ewangelizacji

Na brak zaproszeń na koncerty ksiądz Zbigniew nie narzeka. Występuje w Polsce i za granicą, np. w Rosji, Szwajcarii, Czechach. W salach koncertowych, domach kultury, kościołach i prywatnie. Ale chętnie śpiewa też na Warmii i Mazurach, w tym na przykład w stronach, gdzie pracował. Wykonywał m.in. romanse rosyjskie w Olsztynku czy też pieśni, w tym z okresu baroku obfitującego w Polsce w wiele interesujących kompozycji muzycznych, w kościele parafialnym w bezludnej wsi Orzechowo pod Olsztynkiem.

- Barokowe arie koloraturowe należą do najtrudniejszych do wykonania - wyjaśnia. - Ale ja lubię takie wyzwania!

Cieszy się, kiedy na takich koncertach bywają jego byli parafianie. A przyjeżdżają z Olsztynka, Ramsowa czy też Wójtowa.

- Ciekawych księży było tutaj wielu - mówił na występie księdza Zbigniewa dyrektor Instytutu Kultury Chrześcijańskiej w Olsztynie ks. Stanisław Kozakiewicz, organizator spotkań z ciekawymi ludźmi. - Byli poeci, malarze, ale śpiewaka jeszcze nie było. Śpiewanie pieśni kościelnych to dla księdza Zbigniewa forma ewangelizacji. Bo śpiew i muzyka zbliżają ludzi do Boga.

Pytam, czy na którymś z recitali zdarzało mu się, że zapomniał tekstu. Zdarza się to, ale rzadko. Wówczas improwizuje.

Jeśli chodzi o rolę Baltazara, to jest jego pierwsza rola operowa.

A wracając do świąt. W ubiegłym roku wydal płytę "Kolędy polskie" z akompaniamentem Macieja Wierzchołowskiego (organy) i Marka Szymańskiego - wiolonczela, w aranżacji tego pierwszego.

- Przetłumaczono je na język angielski i niemiecki - opowiada. - Jeśli chodzi o ten ostatni, znalazłem w Olsztynie tłumacza, jest nim ożeniony z Polką Niemiec, Uwe Hahnkampf. Oddał pięknie ten klimat!

Jest dumny z tego, że kiedy pewnego dnia zaśpiewał w Szwajcarii "Czarną Madonnę", pieśń szybko została tam spopularyzowana. W przyszłym roku będzie koncertował w Szwajcarii, Rosji, na Białorusi.

Pytam, czy ma czasem wątpliwości do drogi, jaką wybrał. Bo przecież, gdyby nie był księdzem, mógłby poświęcić się całkowicie śpiewaniu i może zrobił nawet międzynarodową karierę? Odpowiada, że w tych dwóch rolach czuje się najlepiej. Nauczył się je łączyć.

- Oczywiście, miałem wątpliwości, ale nieustannie słyszałem głos: "Pójdź za Mną". Więc idę przez życie za głosem

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji