Artykuły

Wrocław. Kto winny nadużyć w Operze Wrocławskiej?

Afera w Operze Wrocławskiej. Zwolniony za rzekome nadużycia finansowe zastępca dyrektora opery Janusz Słoniowski kontratakuje: - Zaatakowano mnie, by ukryć nieprawidłowości.

Słoniowski pracował w Operze Wrocławskiej od 1980 roku, od 20 lat współpracował z dyrektor Ewą Michnik. Na początku lipca stracił posadę za rzekome narażenie budżetu placówki na straty.

7 lipca zwolnił go marszałek Cezary Przybylski na wniosek Michnik, która w oficjalnym dokumencie zarzuciła swemu zastępcy, że dopuścił się nadużyć finansowych m.in. poprzez "przekroczenie założonego budżetu produkcji kostiumów" do ostatniej premiery, brak nadzoru nad pracowniami, złamanie regulaminu przez zlecenie szycia kostiumów firmie zewnętrznej oraz "pomijanie kierownika technicznego w pracach nad kosztorysami".

Słoniowski miał również nie wyciągnąć konsekwencji wobec pracowników opery, którzy na jej terenie i w godzinach pracy wykonywali pozasłużbowe zlecenia (szyli kostiumy czy przygotowywali scenografie dla innych instytucji).

- Było to dla mnie koszmarne zaskoczenie, osłupiałem - komentuje Janusz Słoniowski. - Nie przedstawiono na to żadnych dowodów.

Dwa dni później jednak dyrektorka wycofała zarzuty, zaproponowała mu odejście za porozumieniem stron. Oficjalnie przyczyną zwolnienia jest "utrata zaufania".

Zdaniem Słoniowskiego nie byłoby zamieszania wokół zwolnienia, gdyby nie anonim, który został przesłany na adres rozgłośni radiowej. - Uważam, że afera, która się wokół mnie rozpętała, ma przykryć inne nieprawidłowości w operze - mówi. - Nie chcę rzucać czczych oskarżeń, liczę, że zostanę oczyszczony. Zarzuty zostały odwołane przez panią dyrektor Michnik pisemnie w dniu 9 lipca, więc nie będę o nich mówić.

Ludzie w Operze Wrocławskiej wstrząśnięci

W operze działają dwie pracownie krawieckie, w obu pracuje kilkanaście osób. Słoniowski zaprzecza, jakoby pracownicy w godzinach pracy szyli z materiałów zakupionych przez operę stroje dla innych scen i czerpali z tego korzyści materialne. - To oburzające doniesienia, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Poza tym pracownie podlegają nie zastępcy dyrektora, ale kierownikowi technicznemu - zauważą. - Atmosfera w operze jest napięta, ludzie są zastraszeni, potraktowano ich jak oszustów.

Były zastępca dyrektor Michnik przyznaje, że od dłuższego czasu różnili się ze zwierzchniczką w wielu kwestiach, dochodziło między nimi do konfliktów. Słoniowski miał zarzucać jej, że wszelkie pieniądze są przekazywane na cele artystyczne, podczas gdy budynek opery i zaplecze techniczne wymagają gruntownej renowacji. Jego zdaniem wymóg osiągnięcia jak najwyższego poziomu artystycznego doprowadził do tego, że opera była prowadzona ponad stan.

- Skandalem jest to, że pion techniczny otrzymuje bardzo niskie pensje i od wielu lat nie otrzymał żadnej podwyżki. W operze inwestuje się tylko w stronę artystyczną - uważa.

Jestem spokojny

W czwartek marszałek województwa zlecił przeprowadzenie kontroli w operze. Nie wyklucza skierowania sprawy do prokuratury. Wyniki audytu mamy poznać do końca przyszłego tygodnia.

Słoniowski: - Byłem na rozmowie u marszałka, przedstawiłem swoje stanowisko. Myślę, że do kontroli by nie doszło, gdyby nie doniesienia medialne. Ale cieszę się, że zostanie przeprowadzona.

Obowiązki Słoniowskiego przejął kierownik techniczny Karol Dutczak. Zastępuje Ewę Michnik, która przebywa na urlopie. Odmówił oficjalnego komentarza.

Janusz Słoniowski zastanawiał się nad przekazaniem sprawy do sądu, jednak nie zamierza się procesować. - Jestem w trudnej sytuacji. Na tym stanowisku nie obejmował mnie emerytalny okres ochronny. Zostały mi dwa lata do emerytury, jeszcze nie wiem, co zrobię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji